Śląsk wygrał po raz drugi. Finał wraca do Szczecina

WK | Utworzono: 12.06.2023, 22:59 | Zmodyfikowano: 12.06.2023, 22:59
A|A|A

zdj. wks-slask.eu

Po meczu z Aleksandrem Dziewą, Jakubem Niziołem i Jakubem Karolakiem rozmawiał Jakub Dworzecki:


Bohaterem czwartego meczu w ekipie Śląska był zdobywca 33 punktów Jeremiah Martin. W poniedziałek od pierwszych minut amerykański rozgrywający był skrupulatnie kryty i odcinany od podań.

Ponieważ nie było za bardzo komu wziąć ciężaru zdobywania punktów na siebie, wrocławianie mieli duże problemy z trafieniem do kosza. Z drugiej strony szczecinianie nie radzili sobie najlepiej z agresywną obroną "Kosynierów" i po pierwszej kwarcie prowadzili tylko 15:14.

W drugiej kwarcie zaczęła zarysowywać się przewaga Śląska. Po drugiej skutecznej próbie za trzy Jakuba Karolaka gospodarze wyszli na prowadzenie 22:17 i trener Kinga Arkadiusz Miłoszewski poprosił o czas. Reprymenda przyniosła oczekiwany efekt, bo kolejny fragment goście wygrali 8:0 (25:22). Teraz turecki szkoleniowiec gospodarzy Ertugrul Erdogan stracił cierpliwość i poprosił o przerwę. W tym wypadku efekt był mizerny, bo czarną serię dopiero przerwał Aleksander Dziewa wykorzystując dwa rzuty osobiste (24:29).

Trenerzy obu zespołów mieli duże zastrzeżenia do postawy swoich podopiecznych i mocno gestykulowali przy linii bocznej. W lepszych nastrojach na przerwę schodzili goście, ale w dużej mierze dzięki ostatniej akcji, którą skutecznym rzutem za trzy równo z końcową syreną wykończył Bryce Brown. King prowadził 35:29 i był bardzo już blisko pierwszej w historii klubu mistrzowskiej korony.

Trzecią kwartę Śląsk rozpoczął od 8:0 i zrobiło się 37:35. Świetne wejście w tę część spotkania miał Karolak, który trafił trzy trójki z rzędu i wrocławianie prowadzili 40:37. Mecz nabrał rumieńców, wyrównał się, nie brakowało spięć, a wynik cały czas był bliski remisu. Dużo pracy mieli też sędziowie, z których decyzjami to jedna to druga drużyna się nie zgadzała.

Ostatnie sekundy trzeciej kwarty rozpaliły Halę Stulecia do czerwoności. Najpierw kontrę wsadem wykończył skutecznie Donovan Mitchell, a chwilę później wrocławianie wybronili atak rywali i było 53:47.

W czwartej kwarcie kibice mieli powtórkę z wcześniejszych dziesięciu minut – twarda walka, często przerywane akcje i pretensje zawodników do arbitrów. Grę Śląska ciągnął Martin i to po jego kolejnej indywidualnej akcji zrobiło się 61:54. King odpowiedział dwoma skutecznymi atakami, ale kiedy przy stanie 64:58 Amerykanin trafił ponownie, trener Miłoszewski poprosił o przerwę.

Tym razem nie przyniosło to efektu, bo Martin dalej był nie do powstrzymania. Po kolejnej indywidualnej akcji wyprowadził Śląsk na 71:61. Do końca pozostawało blisko 180 sekund i kibice już nie siedzieli. Chociaż trybuny nie wypełniły się po brzegi, tumult był niesamowity.

Losy meczu rozstrzygnęły się minutę przed końcem. Śląsk wyszedł spod pressingu, Aleksander Dziewa zaliczył wsad i było 77:67. Takiej straty King w 60 sekund nie mógł odrobić.

Kolejny mecz zostanie rozegrany w czwartek w Szczecinie. Jeszcze nikt w historii polskiej koszykówki nie wygrał finałów przegrywając po trzech meczach 0-3. Po poniedziałkowym spotkaniu jest już tylko 3-2 dla Kinga.

Piąty mecz finałowy:

Śląsk Wrocław – King Szczecin 82:70 (14:15, 15:20, 24:12, 29:23)

Stan rywalizacji play off (do czterech zwycięstw): 3-2 dla Kinga. Kolejny mecz zostanie rozegrany w czwartek w Szczecinie.

Punkty:

Śląsk Wrocław: Jeremiah Martin 29, Jakub Karolak 22, Aleksander Dziewa 14, Donovan Mitchell 7, Ivan Ramljak 5, Artsiom Parachouski 3, Jakub Nizoł 2, Daniel Gołębiowski 0, Aleksander Wiśniewski 0, Michał Mindowicz 0;

King Szczecin: Zac Cuthbertson 15, George Hamilton 15, Bryce Brown 14, Phil Fayne 12, Andy Mazurczak 7, Filip Matczak 4, Tony Meier 3, Kacper Borowski 0, Mateusz Kostrzewski 0, Maciej Żmudzki 0.

Element Serwisów Informacyjnych PAP
REKLAMA

To może Cię zainteresować