Wrocławianie pomagają także na granicy – wśród nich Krzysztof Janoś

jp | Utworzono: 26.02.2022, 23:54 | Zmodyfikowano: 26.02.2022, 23:54
A|A|A

zdj. Krzysztof Janoś

Wiele osób nie tylko śledzi wydarzenia za naszą wschodnią granicą. Sporo ludzi ruszyło z oddolną pomocą. Czy to zbieranie darów, czy organizowanie miejsc dla uchodźców. Pomoc płynie z wielu miejsc. Niektórzy ruszyli także z darami i pomocą bezpośrednio na przejścia graniczne z Ukrainą, aby tam na miejscu pomagać potrzebującym. Na polsko-ukraińską granicę ruszył także prezenter Radia RAM Krzysztof Janoś, który zawiózł kilkanaście fotelików dla dzieci:

Wszystkie osoby, które chcą jechać na granicę odebrać oczekujące na transport osoby uciekające przed wojną, najlepiej, żeby wcześniej kontaktowały się z koordynatorami, którzy poinformują, w jakim miejscu obecnie osoby z Ukrainy czekają na transport, czy są tam małe dzieci, czy jest potrzeba dostarczenia fotelików i w jakim kierunku planują jechać.

Obecnie w hali sportowej w Hrubieszowie na transport w konkretne miejsca oczekuje wielu uchodźców - jak informuje tamtejsza koordynatorka: wiedzą, gdzie jechać, ale nie ma ich kto zawieźć.

Ważne telefony kontaktowe:

- Urząd Miasta w Hrubieszowie: 789302653, 512202613, e-mail: [email protected]

- koordynator w Przemyślu: 535 939 363

RELACJA PAP Z MEDYKI

Ludzie z całej Polski przyjechali do Medyki na Podkarpaciu, aby pomagać Ukraińcom, którzy uciekli przed wojną. Jedni oferują im mieszkanie, inni ciepłą herbatę i pierogi. To jest czas, który pokazuje, kto naprawdę jest człowiekiem – powiedziała w sobotę reporterowi PAP jedna z takich osób.

Od czwartku, kiedy Rosja napadła na Ukrainę przejście w Medyce diametralnie się zmieniło. W pierwszy dzień rosyjskiej inwazji, na tym podkarpackim przejściu panował chaos, brakowało koordynacji działań, nie było żadnych informacji dla osób, które jako pierwsze uciekły przed rosyjskimi bombami.

W piątek, kiedy na przejściu pojawiło się tysiące osób z całej Polski, czekających na swoich bliskich i znajomych z Ukrainy, było już znacznie lepiej. W Medyce pojawili się wolontariusze, którzy rozdawali herbatę, na ogrodzeniach, drzewach i znakach drogowych pozawieszane zostały strzałki z informacją, gdzie należy się kierować, aby dotrzeć do punktu recepcyjnego. Służby w okolicach przejścia powoli zaczynały panować na ruchem samochodowym.

Nadal jednak nikt, w miejscu, w którym zgromadziło się tysiące osób, nie pomyślał, żeby ustawić przenośne toalety. Na ich brak narzekały nie tylko osoby, które czekały, często dobę lub dłużej, ale, a może przede wszystkim, mieszkańcy Medyki. Toi-toie pojawiły się dopiero w sobotę w południe.

W tym dniu na przejście zjechało jeszcze więcej osób. W tym te, które przyjechały pomagać uchodźcom. W pobliżu wyjścia z przejścia pieszego, które funkcjonuje w Medyce, ludzie z Przemyśla przynieśli setki ubrań dla Ukraińców. Są ciepłe kurtki, swetry, na kocu poukładane są w rządku buciki dla dzieci. Każdy może wziąć to, czego potrzebuje. Ukraińskie matki chętnie korzystają z tej możliwości i wybierają coś dla swoich pociech.

Po drugiej stronie rozstawiły się panie z pobliskiej miejscowości, które, jak przyznały w rozmowie z PAP, skrzyknęły się i przywiozły na granicę wielki gar pierogów. Na ich stole są też pączki i napoje, które z kolei przywiózł mężczyzna aż z Krakowa.

Wśród tych, którzy pomagają są też Basia i Adam ze Śląska. Na wielkiej tablicy napisali po angielsku, że oferują mieszkanie dla czterech osób. Basia w rozmowie z dziennikarzem PAP przyznała, że mają taką możliwość, stąd taka propozycja. „Mam nadzieję, że jeśli my potrzebowalibyśmy takiej pomocy, to też ktoś by ją zaoferował” – dodała.

Basia powiedziała, że przyjąć mogą każdego, nie stawiają żadnych warunków. Mieszkanie mają w pobliżu lotniska w Pyrzowicach. Już chwilę po rozmowie z PAP do Basi i Adama podeszła dwójka młodych osób, która była chętna do skorzystania z ich propozycji.

Na samym przejściu od czwartku zmieniło się bardzo dużo, ale jedno pozostaje niezmienne – widok ukraińskich matek, które z wielkimi torbami i małymi dziećmi tulącymi swoje pluszaki, uciekają przed wojną.

Wojciech Huk, PAP

 

Element Serwisów Informacyjnych PAP
REKLAMA

To może Cię zainteresować