Koń - bandyta w niedzielę na Partynicach

Magda Bajor | Utworzono: 16.05.2015, 15:16
A|A|A

fot. Małgorzata Kuriata/blog Jerzego Sawki

To historia jak z filmu, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji. Sang Jang miał zaledwie 3 miesiące, kiedy został sierotą. Był mały, drobny, niepozorny - w stajni nie brano go więc poważnie i pozwalano na wiele niebezpiecznych zachowań. Do treningu wziął go partynicki trener Robert Świątek. Na Partynice trafił jako koń niebezpieczny dla ludzi, którego nie sposób było okiełznać. Wejść do jego boksu to było jak wejść do klatki lwa – wspomina jedna z pracownic stajni. Przez pierwsze trzy miesiące ani razu nie udało się go nawet osiodłać. Był nieobliczalny.

"To taki egzemplarz, o którym Cesar Millan, zaklinacz psów pisze, że rodzi się przywódcą. Taki nie ma wątpliwości od kogo zależy jego życie. Odpowiedź jest prosta: od niego samego. Ten koń pobawi się trochę z człowiekiem, ale w momencie, kiedy uzna, że to co się wokół niego dzieje jest mu nie rękę, zrobi swoje" - pisał o Sang Jangu Jerzy Sawka, dyrektor wrocławskiego toru na swoim blogu.

To właśnie Jerzy Sawka postanowił okiełznać bandytę. Postawił na metodykę pracy potocznie zwaną „zaklinaniem koni”. Bazuje ona na zrozumieniu logiki zwierzęcia i jego naturalnych zachowań. Sang Jang okazał się bardzo trudnym uczniem. Zdarzyło mu się zaatakować – wspomina Sawka. Jednak z czasem powoli zaczynał otwierać się na ludzi. Już po trzech miesiącach pracy z Sawką rozpoczął treningi dla koni wyścigowych!

Podczas inauguracji sezonu 2013 Sang Jang zwyciężył w gonitwie płaskiej na dystansie 1600 metrów. Kolejne starty to kolejne sukcesy – trzecie miejsce w gonitwie na 2000 metrów oraz zwycięstwo w płotowym debiucie podczas Wielkiej Wrocławskiej Nagrody Totalizatora Sportowego. W najbliższą niedzielę Sang Janga zobaczymy w międzynarodowej gonitwie z przeszkodami na dystansie 3800 metrów. Zmierzy się między innymi z niemieckim Suzhi, czy włoskim Sopran Lesto.

"Mówi się, że najlepsze scenariusze pisze samo życie. Tak było też w przypadku konia wyścigowego o imieniu Sang Jang. Ludzie oglądając film na podstawie takich historii ocieraliby łzę w oku i mówili: "To tylko film". Tak Marta Nowakowska zaczyna swoją opowieść o Sang Jangu opublikowaną w magazynie "Świat Koni" pod wymownym tytułem Diabeł tkwi w szczegółach (kliknij w obrazek i czytaj tekst)

REKLAMA