To rewolucja! Sąd odmówił strażnikom

Piotr Słowiński | Utworzono: 31.03.2014, 10:28 | Zmodyfikowano: 31.03.2014, 08:33
A|A|A

fot. Piotr Słowiński

Wyrok wydał sąd w Jeleniej Górze. To pokłosie marcowych orzeczeń Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego, które wskazują, że straż miejska i inspekcja transportu drogowego mogą karać jedynie za wykroczenia drogowe, a nieujawnienie kto prowadził samochód - choć jest wykroczeniem - to na pewno nie drogowym. - Liczyłem na taki wyrok - mówi Bartosz Bogucki.  Jego samochód został uwieczniony w czasie przekraczania skrzyżowania na czerwonym świetle. Dlatego mężczyzna nie odpowiadał na wezwania strażników:

Artur Wilimek ze straży miejskiej w Jeleniej Górze zapowiedział, że zostanie złożone odwołanie od wyroku sądu, który odmówił tej formacji prawa do ustalania, kto prowadził samochód. Jeśli to nie pomoże, wszystkie sprawy, w których właściciele pojazdów nie będą chcieli wskazać, kto jest sprawcą wykroczenia, będą przesyłane do policji.

Polski, dwuinstancyjny system sądowniczy, po prawomocnym wyroku nie przewiduje dalszej procedury odwoławczej. Są jednak wyjątki, uzasadnione szczególnymi okolicznościami. Należą do nich kasacja i wznowienie postępowania. Kasacja jest możliwa jeśli w wydaniu orzeczenia brała udział osoba nieuprawniona lub gdy doszło do innego rażącego naruszenia prawa, które mogło mieć wpływ na treść orzeczenia. Kasację można wnieść jedynie w przypadku prawomocnego wyroku. Może to zrobić jedynie adwokat.


Bartosz Bogucki, kierowca którego sąd obronił przed strażnikami miejskimi uważa, że wszyscy ukarani do tej pory na podstawie bezprawnego jak mówi, wniosku straży miejskiej o podanie, kto prowadził samochód, mogą teraz próbować podważyć ciążące na nich kary.



Sędzia Andrzej Wieja, rzecznik sądu okręgowego w Jeleniej Górze podkreśla jednak, że na stawianie podobnych tez jest jeszcze za wcześnie, bo nawet w sprawie Bartosza Boguckiego straż miejska odwołała się od postanowienia sądu pierwszej instancji.

Leszek Mordarski

Batalia straży miejskich i gminnych o utrzymanie prawa do kontroli kierowców fotoradarami była długa, obfitowała we wzloty i upadki. Okrasiły ją orzeczenia Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego.

Fotoradary w rękach policji municypalnej, traktowane często jako prosty sposób wsparcia gminnego budżetu, oprotestował Prokurator Generalny. Zakwestionował on prawo tych służb do kontroli kierowców urządzeniami stacjonarnymi. W jego opinii, ze zmienionego w 2010 roku "Prawa o ruchu drogowym" wynikało, że strażom miejskim świadomie nie przyznano uprawnienia do korzystania z takich fotoradarów. Miała je mieć, jak mówił, wyłącznie Inspekcja Transportu Drogowego. Sąd Najwyższy nie podzielił wątpliwości Prokuratora Generalnego. W grudniu 2013 roku uznał, że w żadnym wypadku nie można stwierdzić, iż straż miejska takiego prawa nie ma.



Niemal 40 procent przypadków przekroczenia dopuszczalnej prędkości pozostaje bezkarne, bo właściciele aut odmawiają wskazania, kto nimi kierował - uznała Najwyższa Izba Kontroli po sprawdzeniu fotoradarów Inspekcji Transportu Drogowego. NIK wnosiła na początku marca o zmianę przepisów. Tego, że nie będzie raczej konieczna dowodzi Trybunał Konstytucyjny.

12 marca w pełnym składzie uznał on, że zgodny z konstytucją jest przepis przewidujący grzywnę dla właściciela pojazdu, którym popełniono wykroczenie drogowe, za niewskazanie, kto kierował autem. Odrębną kwestią jest to, że o ukaranie takiego kierowcy nie może wnioskować Straż Miejska. Strażnicy mogą jednak podejmować próby ustalenia, kto kierował autem zamiast właściciela pojazdu.

Tagi:
REKLAMA

To może Cię zainteresować