Polskie drogi, błotne drogi...

Filip Marczyński | Utworzono: 18.01.2014, 09:04 | Zmodyfikowano: 18.01.2014, 09:22
A|A|A

Przy drodze nr 35 z Wrocławia do Wałbrzycha powstają ogromne hale Amazona, po drugiej stronie także hale Amazona. Budują z rozmachem, mnóstwo maszyn, ludzi, ciężarówek. Te ciężarówki co chwilę wyjeżdżają z budowy na drogę, co gorsza konkretnie na wiadukt idący ponad AOW.

Mają te samochody na kołach ogromne ilości błota, które na tym wiadukcie rozmazują. Jak wspomniałem, budowlańcy się starają, bo wynajęli małe traktorki ze szczotkami i nawet jeden taki większy samochód. Na pewno trochę to sprzątanie pomaga, ale i tak na jezdni jest tej błotnej mazi dużo, nie widać linii, chlapie to spod kół na wszystkie strony, a jak kropi deszcz to jest naprawdę ślisko. A dodatkowo: tworzą się zatory, kierowcy objeżdżają wlokące się traktorki z każdej dowolnej strony, przekraczają podwójną ciągłą linię, denerwują się, łamią po kilka przepisów naraz.

Nie dziwię się, nie pochwalam. Robi się czasami niebezpiecznie. A można by wynająć dwóch ludzi, kupić 2 myjki ciśnieniowe i po prostu spłukiwać z kół tych ciężarówek błoto jeszcze na budowie. To bardzo proste. Widziałem kiedyś jak to robiono.

Tylko, że to nie było w Polsce, lecz w krajach rozwiniętych. Skuteczniej, szybciej bez kroków i zamieszania. No i taniej. Na pewno traktorko-osobo-godzina jest droższa, niż dwóch facetów z myjkami.

U nas niestety wielka akcja i jeden brud. Tam - czyściutko, cichutko i sprawnie.

Kiedyś powiedziałem rolnikowi wyjeżdżającemu zabłoconym traktorem na ulicę, we wsi, że mógłby umyć trochę te koła, bo ludzie tu chodzą, dzieci jeżdżą na rowerach itp. Był naprawdę szczerze rozbawiony, że ktoś ma takie wymagania i widzi w błotku jakiś problem. Jesteśmy niestety skazani na błoto.

REKLAMA