Emiliana Torrini "Tookah"

Wojciech Jakubowski | Utworzono: 09.10.2013, 23:07
A|A|A

Niech was nie zmyli jej nazwisko, bo włoskie ma jedynie pochodzenie, a tak naprawdę wokalistka pochodzi z wyspy wulkanów.

Przed laty zaczynała od współpracy ze znanym islandzkim kolektywem Gus Gus, z którego jednak odeszła gdy koledzy zaczęli skręcać coraz bardziej w stronę mało ambitnego, jej zdaniem, grania. Wtedy rozpoczęła karierę solową.

Do tej pory wydała sześć albumów - ostatni: „Me And Armini” ukazał się 5 lat temu i okazał się być chyba najbardziej zachwycającym. Wtedy Emiliana Torrini zaproponowała nam zestaw akustycznych kompozycji, w których uśmiechała się znacznie częściej niż do tej pory. Poruszyła przepięknym, balladowym „Birds”, orzeźwiającymi „Big Jumps”, czy „Jungle Drum”.

Teraz przyszedł czas na "Tookah", siódmy już longplay artystki. Jak się okazuje, tym razem przygotowanie materiału na płytę nie przyszło tak łatwo jak na poprzedni: „Me And Armini”.

- Album powstawał na przestrzeni trzech lat. Najstarszy utwór "When Fever Breaks" powstał po wyczerpującej, dwuletniej trasie koncertowej, która zebrała żniwo na wielu płaszczyznach. Inne piosenki, jak "Autumn Sun", powstały w Islandii.

Robiliśmy to już wcześniej. Pojechaliśmy na tydzień na sesję twórczą do Islandii. Napisaliśmy pięć piosenek i wszystkie trafiły wówczas na album „Me And Armini". Spodziewaliśmy się, że tym razem wydarzy się to samo. Ale tak się nie stało. Napisaliśmy tylko „Autumn Sun". To było niezwykle frustrujące. Trudno było nam napisać teksty na tę płytę, spędziłam całe dnie i noce starając się je dokończyć, z Danem stojącym nade mną jak wojskowy. To był jedyny moment w moim życiu, kiedy nie za bardzo go lubiłam.

Niewiele brakowało, a "Autumn Sun" w ogóle nie ujrzałaby światła dziennego. W samolocie zorientowaliśmy się, że Dan (producent całości) zostawił swój komputer na lotnisku. Tylko tam miał kopie piosenki. Wybiegł by go poszukać i wrócił tuż przed zamknięciem drzwi. Mieliśmy fatalne lądowanie, które niemal zakończyło się katastrofą. Złapaliśmy się i jedyne co powiedzieliśmy: „Nie! Piosenka! Przepadnie na zawsze!".

Pracy nad albumem nie ułatwiał fakt, że Torrini w międzyczasie została matką. Jak sama przyznaje, był taki czas, że jej głowę zaprzątała jedynie wielka miłość do dziecka, a praca nad płytą zeszła na dalszy plan.

- W pewnym momencie przychodzi jednak taki czas, że musisz wyjść ze swoimi koleżankami i potańczyć. Więc weszłam do studia z Dan'em i stworzyliśmy taneczny utwór „Speed Of Dark".

Jak przyznaje artystka, tytuł płyty, to po prostu wymyślone słowo. Pojawiło się podczas improwizacji i poczułam niezwykłe intensywny związek z tym słowem czy też imieniem.

- To jest rdzeń. Jest „tobą" w momencie narodzin, zanim zostałeś udekorowany jak choinka, z całym bagażem. To jest to co łączy nas ze wszystkimi i wszystkim. Nagła wdzięczność, którą niespodziewanie czujesz, gdy nie robisz nic konkretnego. Kiedy w tym jednym momencie wszystko wydaje ci się idealne. Bóg ma wiele imion, ja swojego nazwałam „Tookah" - opowiadają Emiliana i wydawca krążka.

Całość promuje kompozycja "Speed Of Dark", zaś od kilku dni w Radiu RAM można usłyszeć tytułowe "Tookah".

REKLAMA