Przebić Steviego Wondera (Posłuchaj)

Wojciech Jakubowski | Utworzono: 23.02.2010, 09:47 | Zmodyfikowano: 24.02.2010, 10:00
A|A|A

Wojciech Jakubowski

Raul Midon, bo o nim mowa, zaczynał jako muzyk sesyjny- wspomagał takich artystów jak Jose Feliciano, Julio Iglesias i Shakira właśnie. Z tą ostatnią nie tylko współpracował w studiu, ale i wszedł w skład bandu towarzyszącego wokalistce podczas jej amerykańskiego tourne. To pozwoliło wokaliście, choć stojącemu gdzieś na drugim planie, zaprezentować się przed spora publicznością, ale i nabrać scenicznego obycia i odwagi. Nic więc dziwnego, że po zakończeniu trasy postanowił rozpocząć karierę solową. Przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie rozpoczął intensywną pracę nad własnym repertuarem. Jednak w tak zwanym międzyczasie zdarzyła mu się jeszcze jedna muzyczna przygoda z innym artystą.

Otóż na pewien czas związał się z projektem Louie Vegi „Elements Of Life”, dla którego napisał kilka piosenek. Dopiero po zakończeniu tych prac mógł wreszcie skupić się na sobie samym i swoich kompozycjach. Udaje mu się podpisać pierwszy kontrakt płytowy i nawiązać współpracę z producentem Arifem Mardinem, odpowiedzialnym wcześniej za brzmienie płyt takich wokalistek jak Norah Jones czy Arethą Franklin. Ostatecznie w maju 2005 roku ukazał się jego debiutancki album „State Of Mind”, który do Polski dotarł prawie rok później, bo 23 lutego 2006 roku. Co prawda przed tym wydawnictwem Midon własnym nakładem „Blind To Reality” i koncertową EPkę „Raul Midon Live”, ale to właśnie „State Of Mind” uważa się za w pełni profesjonalny debiut. I to jakże udany, skoro już tu spełnia się jego wielkie marzenie. W „Expressions of Love” gościnnie na harmonijce ustnej pojawia się wielki idol Raula Midona, Stevie Wonder. W „Sittin' In The Middle” z kolei składa hołd innej wielkiej postaci. „Tak wiele od Ciebie otrzymałem. Odnalazłem swoją drogę i cel. Pamięta, pamiętam twoje dzieła i ich przesłanie”- zwierza się śpiewając o Danny Hathawayu Midon. Na debiucie pojawiają się także artyści młodego pokolenia. „Keep On Hoping” to duet z Jasonem Mrazem, a „Where Is The Love” to z kolei wspólne wykonanie z także doskonale nam znaną Trainchą. Jest coś szczególnego i wyjątkowego w głosie, sposobie gry na gitarze i interpretacji, w większości własnych utworów, że zachwycił się muzykiem nie tylko Stevie Wonder, ale i Herbie Hancock, który już w okresie debiutu młodego artysty zaprosił go do współtworzenia albumu „Possibilities”. A ten po jaką kompozycję sięgnął? Ci, którzy znają „Possibilities” wiedzą, że po Wonderoskie „I Just Called To Say I Love You”, zgrane swego czasu do granic możliwości i ludzkiej wytrzymałości. A tu proszę- Midon pokazuje, że nawet z takiej piosenki można zrobić perełkę, trzeba tylko mieć na to pomysł. Nie mówiąc już o tym, że w opinii wielu Raul swoją interpretacją przebił samego mistrza. W ubiegłym roku Raul Midon obdarował nas kolejną płytą, zatytułowaną „Synthesis”, poszerzając tym samym swój repertuar. I coś mi mówi, że jeszcze nie raz usłyszymy o tym artyście, oczywiście same dobre rzeczy.

Muzyka dzień po dniu (Posłuchaj):

Więcej muzycznych felietonów Wojtka Jakubowskiego znajdziesz w zakładce MUZYKA, a TU wczorajszy.

Tagi:
REKLAMA
Dźwięki
Muzyka dzień po dniu. 23 lutego 2010 r.