"Coco"- wywiad z Marcusem Fürederem (Parov Stelar) (Posłuchaj)

Radio RAM | Utworzono: 31.08.2009, 10:05 | Zmodyfikowano: 31.08.2009, 10:20
A|A|A

Marcus Füreder/Parov Stelar

(Posłuchaj pierwszej części wywiadu)

Michał Sierlecki: Gościem Radia Ram jest Marcus Füreder, twórca projektu Parov Stelar. Twój nowy podwójny album nazwałeś  „Coco". Co oznacza ten tytuł?

Marcus Füreder: - Nie mogę tego dokładnie określić. To po prostu dziewczyna, która prowadzi mnie już przez trzydzieści lat, ale jej nie widziałem. To pewien rodzaj tajemnicy.

Płyta pierwsza zaczyna się utworem tytułowym z udziałem Lilji Bloom w roli wokalistki. Jak doszło do waszej współpracy?

- Lilji jest Dj-ką, która grała miedzy innymi w swych setach „Billie Jean" Michaela Jacksona. Spotkaliśmy się trzy lata temu i wtedy powiedziałem, by przyłączyła się do mojego projektu. Dziś jest też moją dziewczyną.

„Coco" składa się z dwóch płyt. Na tej drugiej otrzymujemy zestaw nagrań będących wcześniej na EP-kach, tak?

- Idea główna to pokazanie dwóch twarzy tego projektu, ponieważ poprzednie trzy krążki były przeznaczone do słuchania i prezentowały styl downbeat. Albo są to tylko utwory taneczne. Wielu ludzi kojarzyło nas tylko z charakterem downtempo. Inni z kolei myśleli, że tworzymy spokojne rzeczy. Chciałem to wszystko połączyć w jeden album i pokazać całe spektrum muzyki Parov Stelar.

Podczas naszej poprzedniej rozmowy powiedziałeś takie zdanie :" Stateczność w muzyce jest jak umieranie". Tymczasem na nowej płycie Parov Stelar mamy kolejny postęp. Słychać oczywiście new jazz, downbeat, choć nie przepadasz za tymi określeniami. Ale królują wspaniałe melodie wygrywane często przez klarnet, bądź trąbkę. Jak wygląda u ciebie proces tworzenia muzyki? Czy najpierw słyszysz taką melodię i dokładasz beat, czy jest odwrotnie?

- Kiedy przystępuję do pracy w studiu i pisania utworów, to nie jest to tylko komponowanie. Nie wiem, gdzie mnie ta podróż zaprowadzi. Zaczynam zatem od beatu. Potem czasem dokładam partię klawiszy. I wtedy zaczyna się proces samplingu. Słyszę tylko pojedynczy dźwięk, na przykład klarnetu, i szukam kolejnego, który by do niego pasował. I tak krok po kroku. Nagle układa się to w nową melodię. Możesz iść naprzód , ale tak naprawdę nie wiesz, co będzie na końcu. Życie wciąż mnie zaskakuje.

(Posłuchaj drugiej części wywiadu)

Mamy też do czynienia z fantastycznym przykładem męskiego wokalu w nagraniu „Let's Roll" z gościnnym udziałem Blaktroniks. Jak się spotkaliście?

- Skontaktował nas niejaki Yoco, który tworzył  z Parov Stelar poprzedni album i dwukrotnie pracował z Blaktroniks. Bardzo spodobał mi się ten wokal. Chciałem połączyć hip-hop z elementami swingu, stworzyć coś nowego. Ale nie tylko w kontekście hip-hopu, ale w średnich tempach, takich jak 120 uderzeń na minutę. I oto efekt.

Ciekawie brzmi też „Distance" z niejaką Lylith. Skąd się wzięła na tym projekcie?

- Lylith była wokalistką naszego zespołu podczas koncertów, ale opuściła nas pół roku temu.

Śledziłem rozkład koncertów Parov Stelar i w najbliższym czasie macie naprawdę sporo pracy. Czy znajdujesz czas na wędkowanie, które tak lubisz?

- Szczerze mówiąc, chciałem to zrobić w tym tygodniu, ale to niemożliwe. Udało mi się na razie raz w tym roku. Plan koncertów jest tak napięty, że naprawdę ciężko znaleźć chwilę na odpoczynek. Te kilka godzin , które mi pozostaje w ciągu dnia, spędzam w ogrodzie z Lilji, albo robię coś innego. Na szczęście dwa tygodnie przed  koncertami mamy trochę wolnego czasu i chyba wtedy jednak pójdę na ryby.

(Posłuchaj trzeciej części wywiadu)

Potrafię sobie wyobrazić, jak trudno jest funcjonować , gdy czas jest napięty. Popularność Parov Stelar wciąż rośnie na świecie. Widziałem na profilu myspace wasz klip z koncertu w Atenach i publiczność reagowała bardzo żywiołowo i spontanicznie. To było oszałamiające.

- Tak. Tego lata naprawdę wiele się działo. Graliśmy na festiwalach, jesteśmy już znani, ale to, co przeżylismy w tym roku, było kompletnym szokiem. Podczas występów nagle osiem do dziesięciu tysięcy ludzi wstaje na koncercie i zaczyna tańczyć. To zadziwiające i niesamowite. Nie wiem, co się stało przez ostatnie pół roku, ale to coś naprawdę nadzwyczajnego.

Myślę, że to jednak nowa jakość, jaką tworzycie w muzyce przyczynia się do tej popularności. A pamiętasz wrocławską publiczność i naszych słuchaczy na Muzycznej Strefie Radia RAM? Wystepowaliście w teatrze, gdzie niewiele osób było w stanie usiedzieć w miejscach. Oni po prostu wstawali i tańczyli. Ponownie będziemy mieli okazję usłyszeć Parov Stelar we wrocławskim klubie „Bezsenność". Jak wspominasz to miasto i jego atmosferę?

- Powiem ci, że naprawdę wiele miast widziałem na trasie i Wrocławia tak dobrze nie pamiętam, ale byłem zdumiony teatrem i tym, że po występie pierwszego zespołu, gdy my wyszliśmy na scenę i zaczęliśmy grać, ludzie wstali z miejsc. To była mała rewolucja. Nie mogę się zatem doczekać ponownego przyjazdu do tego miasta.

(Posłuchaj czwartej części wywiadu)

Na „Coco" jest też przykład niecodziennego bluesa. To „Sunny Bunny Blues" z udziałem Vedy36 . Jak powstał pomysł na ten utwór i na takiego bluesa?

- Miałem naprawdę zły dzień. To był wtorek i siedziałem w studiu. Postanowiłem pójść do baru i zamówić trzy piwa, wtedy zadzwoniła Lilji i powiedziała mi, że pod naszym mieszkaniem jest mała kotka. I została z nami. Dziś nazywa się „Sunny Bunny". Wieczorem zacząłem komponować utwór i pomyślałem, że on musi nazywać się „Sunny Bunny Blues". Taka była tego dnia atmosfera, iście bluesowa.

Muszę zapytać cię o video. Oglądałem prezentacje Parov Stelar na profilu myspace i ciekaw jestem zwłaszcza teledysku do utworu „Nosferatu". Kto go reżyserował?

- Nie wiem. To produkcja fanów. Ale nastrój i klimat pasuje idealnie. I ten wampir w tle.Sadzę,że to z filmu „Nosferatu" z lat sześćdziesiątych lub siedemdziesiątych. Nie wiem, gdzie został wyprodukowany.

Niesamowite wrażenie robi także video do utworu „Matilda", gdzie para spędza ze sobą czas w czterech ścianach , a na końcu obrzucają się farbą, walcząc.

- Sądzę, że w dzisiejszych czasach video odgrywa bardzo ważną rolę. To nie tylko słuchanie. Duża w tym zasługa kanału You Tube. Wydaliśmy też mnóstwo pieniędzy na zrobienie dwóch profesjonalnych klipów do albumu „Coco". Dosłownie kilka godzin temu otrzymałem wizualny efekt końcowy tematu „Let's Roll"  Drugi zfilmowany utwór to „Coco". Odnaleźć je można także na naszym cd jako Quicktime movie.

Marcus, dziękuję za rozmowę. Nie możemy doczekać się koncertów Parov Stelar we Wrocławiu, Krakowie i Warszawie. Życze ci wielu sukcesów.

- Dziękuję i może kiedyś znajdziemy razem czas, by wybrać się na ryby. Pozdrawiam.

 

 

REKLAMA
Dźwięki
(Posłuchaj pierwszej części wywiadu)
(Posłuchaj drugiej części wywiadu)
(Posłuchaj trzeciej części wywiadu)
(Posłuchaj czwartej części wywiadu)