Recenzje Dagmary Chojnackiej: Premiera teatralna "Syrena. Anatomia miłości" i powieść "Córka prezydenta"

Dagmara Chojnacka | Utworzono: 19.09.2022, 23:13 | Zmodyfikowano: 19.09.2022, 23:38
A|A|A

fot. Natalia Kabanow

"Syrena. Anatomia miłości".


Niebanalny, nowoczesny spektakl z kreacjami aktorskimi i wspaniałą oprawą muzyczną na żywo.Mówi się, że dynamikę naszego wewnętrznego świata często determinują trzy figury: dziecko, matka, ojciec. Na co dzień tego oczywiście nie dostrzegamy – jesteśmy przekonani ze to my sami tak myślimy…

A według nowszych psychologicznych teorii – nosimy w sobie całą „załogę” – to już taka bardzo rozbudowana rodzina. Według Richarda Schwartza, twórcy terapii IFS (Internal Family System – czyli Systemu Wewnętrznej Rodziny) – zbiorem aspektów naszej osobowości można by obsadzić niejedna sztukę! Mamy w sobie i Menedżerów, i Strażaków, ale też – bezbronnych, skrzywdzonych Wygnańców, których warto trzymać w ukryciu dla ich własnego dobra…
I tak właśnie jest w najnowszej inscenizacji Wrocławskiego Teatru Współczesnego w reżyserii Darii Kopiec. Dla mnie ten bardzo „tripowy” spektakl pięknie koresponduje z przedwakacyjną premierą duetu Palcat/ Zawada „Widzę nic”.
„Syrenę” oglądamy w intymnej przestrzeni Sceny na Strychu: zaproszeni jesteśmy jakby do nocnego klubu. Przyciemnione światła, z boku dwoje muzyków. Lśniący, czarny kontuar baru, kilka stolików, krzesła. Z tyłu zasłonka z mieniących się sznureczków. Może za chwilę pojawi się Charles Bukowski…?
Nie – to z piętra niżej, ze spektaklu „rzeźnia nr 5” wpada Rafał Cieluch. Ma chyba tę samą hawajską koszulę, luźne spodnie, na nogach japonki. Czy ten facet kiedyś przestanie być seksownym hippisem? Tu na dodatek ma na imię Lew…    Zaczyna opowiadać niestworzoną historię, jak to na bezludnej wyspie zakochał się w Syrenie… Tia… Gadaj zdrów…
Ale naszemu hippisowi naprawdę się pojawia najprawdziwsza, żywa syrena z ogonem! Nie słodka mała syrenka, tylko taka bardziej okrutna, mitologiczna, co grozi, że mu kark ukręci… Ale chłop daje radę… Poskramia Syrenę, ukochuje… A ona daje mu syna… Bardzo niepokojącą Syreną jest Ewa Niemotko. Można jej współczuć (kiedy staje się istotą uwiezioną w laboratorium, poddawaną eksperymentom. Ale też można się jej autentycznie bać…)
Spektakl „Syrena. Anatomia miłości” nie opowiada jednak jednej, linearnej historii. Jest raczej jak wejście w różne stany emocjonalne, różne lęki, pragnienie miłości i bliskości – które przecież każdy z nas w sobie nosi. Bohaterowie, wsparci naprawdę dobrymi kreacjami aktorów, umożliwiają nam bezpieczne zobaczenie tych stanów w sobie. Zuzanna Bojda – dramaturżka – rozbudowała opowiadanie Amandy Lee Koe, która jest pierwszą uznaną kobietą - pisarką z Singapuru. To właśnie historia Lwa, który zakochuje się w Syrenie i ma z nią syna Marla – jest osnową spektaklu. To jest opowiadanie z kluczem: MER-LION, istota o dwoistej naturze z głową lwa i rybim ogonem jest symbolem Singapuru. A Singapur – to dla autorki zamknięty, opresyjny świat. (w programie jest kilka cytatów z rozmowy z Amandą Lee Koe – jest też na stronie teatru link do całej rozmowy – bardzo polecam!). Bo Singapur jawi nam się jako taki czyściutki, bogaty raj na ziemi… Ale to tylko pozory.
W roli Marla – bezbronny w swojej dobroci i uczciwości – Tomasz Taranta. W nocnym barze pojawiają się co chwila nowi klienci. Absolutnie rewelacyjna Anna Kieca, jako Nauczycielka. O tej roli mogłabym napisać całą recenzję! Gratulacje! Pojawia się też – jak spełnienie mokrych snów Nauczycielki, cudowny playboy, wykapany George Clooney, włącznie z ciemnymi okularami i zniewalającym uśmiechem. To Mino (skrót od Minotaura) – jest nim Przemysław Kozłowski. Mino ma strasznie w życiu pod górkę – wszak mamusia uległa żądzom i spłodziła go z bykiem! A Tatuś zamknął w labiryncie. Nic dziwnego, że Mino musi takie dzieciństwo odreagować…
Kolejną postacią – ta mnie cudownie rozbawiła – jest Cocolino. Miłosz Pietruski jako czyściutki, okrutny chłopczyk w krótkich spodenkach i białych skarpetkach, mógłby być postrachem każdej chłopięcej szkoły z internatem… Nad wszystkimi bohaterami po swojemu pastwi się Panika. Gra ją perwersyjnie Mariusz Bąkowski odziany w czarny, seksowny lateks. Panika nikomu nie przepuszcza, wie doskonale, że u źródeł każdej traumy, każdego problemu – leży lęk. Ale i na nią znajdzie się remedium – to Szaman. Pan Jerzy Senator, legendarny już aktor Współczesnego, ma tak ogromną sceniczną charyzmę, że może wszystko. Serio. Wystarczy, że przed długi czas tylko sobie stoi z tyłu sceny i patrzy z półuśmiechem. I od razu coś w wibracjach się zmienia… Kiedy Szaman delikatnie zaczyna snuć swój czar, uzdrawia wszystkich.
Na koniec zostawiłam mój prawdziwy zachwyt i szacun dla autorów oprawy muzycznej: Michał Litwiniec i Aleksandra Gronowska nie są „zespołem towarzyszącym” lecz żywą tkanką tego spektaklu, wyczulonym słyszącym i reagującym „zmysłowym organem muzycznym”.
Byłam na środowym spektaklu. Niewielka sala Na Strychu we Współczesnym wypełniona po brzegi młodzieżą. Długa owacja. Taka niepremierowa, niewymuszona, najprawdziwsza.
Od dawna nie czułam takiego przepływu pomiędzy wszystkimi. To był teatr bez rampy, po którym chce się gadać i pić dobre wino…

Dagmara Chojnacka
 
Syrena. Anatomia miłości na motywach Syreny Amandy Lee Koe w przekładzie Mikołaja Denderskiego; scenariusz: Zuzanna Bojda; reżyseria: Daria Kopiec; scenografia: Matylda Kotlińska; kostiumy: Pati Fitzet; choreografia: Magda Fejdasz; muzyka: Aleksandra Gronowska, Michał Litwniec.

"Córka prezydenta". Bill Clinton, James Patterson

 

 

REKLAMA

To może Cię zainteresować