Elle *****

Jan Pelczar | Utworzono: 02.02.2017, 17:11
A|A|A

Nie zszokowała mnie w „Elle” żadna scena, ale przez cały seans czułem ogromne napięcie. Przeżyłem za to szok, gdy przeczytałem, że rolę w tym filmie odrzuciła, obok innych hollywoodzkich sław, Julianne Moore. Reżyser Paul Verhoeven też ubolewał. Jak mówi w rozmowie z Urszulą Lipińską w „Kinie”: „Wiele hollywoodzkich aktorek lubi wypowiadać się na temat praw kobiet i torować drogę ku coraz większej wolności i swobodzie. Ale kiedy nadarza się okazja do zagrania odważnej bohaterki, która prowokuje swoimi czynami dyskusję o kształcie i granicach tej wolności, te same panie wzdragają się i odmawiają”. Na szczęście widz nie jest stratny, bo główną rolę zagrała, zresztą po tym, jak sama o nią zabiegała, francuska mistrzyni Isabelle Huppert. Zrobiła to genialnie. Pozostaje zamknąć temat tych, które odmówiły, wspomnieniem filmu „Efekt motyla”. Oscara za rolę w nim dostała Julianne Moore. Podobna kreacja mogłaby położyć „Elle”, uwiarygadniać nie bohaterkę, a każde pytanie o jej motywacje. Za Huppert po prostu w filmie idziemy. Na koniec zostajemy z tymi samymi pytaniami, ale nie ma na nie prostych odpowiedzi.




Film Verhoevena jest przeciwieństwem „Zwierząt nocy”, które równie mocno wciągały w sensacyjną intrygę, ale zawodziły po finale. Tom Ford budował seans z urzekających obrazów, ale wprzęgał je w służbę wulgarnych metafor. Verhoeven odwrotnie, niejednokrotnie wystawiał moją cierpliwość na próbę, np. niespecjalnie udanymi wizualizacjami gier komputerowych, czy ostentacyjnymi wątkami rodzinnymi, ale pozostawił otwarte rozmaite drogi interpretacji, a główną bohaterkę uczynił silną, ale nie bezbłędną. Otaczają ją słabi i pogubieni mężczyźni, nad którymi potrafi zyskać przewagę. W relacji z innymi kobietami popełnia błędy. Wobec matki jest hipokrytką, przyjaciółkę zdradza. Jak zauważa Verhoeven we wspomnianym wywiadzie: „Kobiety potrafią z siebie nawzajem skutecznie wysysać energię i siać zniszczenie w swoich własnych szeregach”.



Nie brakuje w „Elle” perwersji, zimnej, wyrachowanej seksualności. Bardziej interesujący są ci, którzy świadomie wchodzą w rolę, nieświadomi pozostają wykorzystywani. Kreacja Huppert jest fascynująca. Aktorka przekroczyła samą siebie i zrozumienie własnej postaci. Przewyższyła i pomysły realizatorów i zapewne literacki pierwowzór Philippe’a Dijana. Dzięki Huppert powstało dzieło, którego nie powstydziliby się w swoich filmografiach dwaj geniusze, też z nazwiskami na H: Haneke i Hitchcock.



Jest w „Elle” ukryta wina, społeczne niedostosowanie, naznaczenie, życie z piętnem wyrzutka. Jest odruchowe pragnienie zemsty, nienawiść, skrywana tajemnica, życie z niewyjaśnionym. Misterna gra, trauma z dzieciństwa, seks i przemoc. Psychologiczny dramat i kunsztowny thriller, elektryzujące sceny i policzek w twarz pośrodku ciemnej sali. Zaś po finale, gwarancja niekończących się rozmów wokół kinowego doświadczenia. Ona ma sobie to coś i dużo więcej.


REKLAMA

To może Cię zainteresować