Autor-widmo (*****)

Jan Pelczar | Utworzono: 20.02.2010, 16:27 | Zmodyfikowano: 20.02.2010, 16:40
A|A|A

Kadr ze zwiastunu filmu zamieszczonego w YouTube

Filmowy polityk, inaczej niż reżyser, nie może opuścić Stanów, w obawie przed ekstradycją. Większe skojarzenia z obecną sytuacją Polańskiego to nadinterpretacja. Adaptacja książki Roberta Harrisa, zatytułowanej „Ghost”, będzie trzymać w napięciu głównie tych kinomanów, którzy pierwowzoru nie czytali. Znający powieść nie znajdą u Polańskiego fajerwerków – to wierna adaptacja, miejscami wręcz nużąca, poza paroma skrótami przenosząca na ekran rozdział po rozdziale, dialog po dialogu. Wybór jest uzasadniony – kluczowe kwestie bohaterów powieści i filmu brzmią mocno, zarówno na kartach powieści, jak i w ustach aktorów.

Ewan Mc Gregor w roli tytułowej, Pierce Brosnan jako były brytyjski premier, a szczególnie Olivia Williams w zaskakującej roli żony dawnego przywódcy, nie zawodzą.

Spełniają nie tylko wyobrażenia czytelnika, ale również zamierzenia Polańskiego, który stępił nieco ostrze politycznej satyry, dodał za to mroku i głębi, nadał opowieści o autorze wspomnień wymiar tragiczny.

Powieść Harrisa zasłynęła odważnymi tezami o brytyjskiej odpowiedzialności za wojnę z terroryzmem ( epizod ma tu także Polska, za sprawą Mazur i lotniska w Starych Kiejkutach ). Popularna stała się replika atakowanego polityka: „będziemy mieli na lotniskach dwie oddzielne kolejki. Po lewej kolejka dla tych, którzy chcą lecieć bez sprawdzania przeszłości pasażerów, typowania podejrzanych, sprawdzania danych biometrycznych, bez tego wszystkiego co tak narusza bezcenne prawa obywatelskie. Oczywiście również bez korzystania z informacji uzyskanych za pomocą tortur. Po prawej byłaby natomiast kolejka dla tych, którzy wolą lecieć, wiedząc, że zrobiliśmy wszystko, co możliwe, aby zapewnić im bezpieczeństwo. Ludzie mogliby wtedy sami decydować, który lot wybrać”.

Polańskiego polityczna dyskusja interesowała mniej. Ślady po torturach, wojnie z terroryzmem i zagrożeniu terrorystycznym pojawiają się na ekranie telewizorów, w pytaniach dziennikarzy, wyzwiskach demonstrantów, przemówieniach polityków – są na drugim planie. Tak, jakby głównego bohatera, z którym mamy się utożsamiać nie dotyczyły.

Ten nierealny, oddzielony kamerami i tajną działalnością świat zmieni życie autora-widma w sposób niezauważalny. Człowiek, który miał być duchem nie zauważy nawet kiedy sam zostanie opętany. Ewan McGregor niepewnością i zdziwieniem odegrał bezradność i zagubienie głównego bohatera. Odrealniony jest u Polańskiego jeszcze jeden plan. Tym razem reżyser wzmocnił, a nie osłabił wątek z książki Harrisa.

W recenzjach powieści nie oszczędzano Tony’ego Blaira, którego z miejsca uznano za pierwowzór głównego bohatera, oskarżanego o zbrodnie wojenne byłego brytyjskiego premiera. Robert Harris odżegnywał się od jednoznacznych interpretacji, starał się przekonywać, że chodziło mu o uniwersalny portret współczesnego polityka. Jasno dawał do zrozumienia, że obecnie przywódcy są oddzieleni od świata kuloodporną szybą, nie mają takiego kontaktu z obywatelami jak Winston Churchill, który spacerował po Londynie w czasie niemieckich nalotów.

W powieści „Ghost” Harris wkłada w usta byłego premiera narzekania na odcięcie od świata, ale zjadliwie komentuje, słowami tytułowego bohatera, nadzwyczajne środki bezpieczeństwa podczas przejazdów: „znam tylko dwie kategorie ludzi, którzy są przewożeni z taką pompą i dbałością o efekt: mężowie stanu oraz terroryści”.

Ten wątek powieści Polański uwydatnił z pomocą idealnie wpasowanych kompozycji Alexandre’a Desplat, w ostatnich latach jednego z najciekawszych autorów filmowych ilustracji. Muzyka, która towarzyszy wkroczeniu everymana w świat self-made mana przywołuje sceny wkraczania Harry’ego Pottera w świat magii i czarów. Światowi przywódcy zdają się być również zabarykadowani przed rzeczywistością w swoi własnym Hogwarcie.

W filmie „Autor-widmo” takim azylem jest ekskluzywna willa, otoczona przez skąpą przyrodę smaganej złą pogodą wyspy. Codzienne czynności należą tu do pary wietnamskich służących, którym Polański dał istotny, ludzki epizod. Pozbawiona emocji kucharka i na próżno walczący z wiatrem ogrodnik wprowadzają do filmu więcej niż tylko chwilę oddechu.

Znakiem czasu jest surowy design wnętrza, które ma być ekskluzywną siedzibą wynajętą od bogacza. Nowoczesne formy nie zgadzały się z moim wyobrażeniem, wyniesionym po lekturze powieści. Jeśli każdy czytelnik, jakiejkolwiek książki, jest skazany, podczas późniejszego seansu adaptacji, na chociaż jeden zgrzyt, to dla mnie, w przypadku wizji Polańskiego, była nim scenografia Bernharda Heinricha. Wystarczająco surowe i zimne są w „Autorze-widmie” relacje między bohaterami. Szczególnie premier w kreacji Pierce’a Brosnana wydaje się człowiekiem bez właściwości - figurą, formowaną przez innych. Traci wpływ na swoje życie, w miarę przechodzenia do historii. Jego przeszłość to wypreparowane anegdoty, teraźniejszość stanowią wystudiowane miny i gesty, a przyszłość zależy od niewiadomej. Powieściowe zakończenie zmieniono, literacki chwyt Harrisa musiał znaleźć swój odpowiednik w języku filmowym. I to zwieńczenie nadaje thrillerowi charakter tragedii.

Bezimienny duch jest sprowadzany do parteru z pomocą mechanizmów znanych z Kafki, Makbeta, filmów Stone’a. Współcześnie łatwo to czynić. Codzienne wypadki nie zostawiają śladów, społeczeństwo informacyjne cierpi na nadmiar bodźców. Świadkowie prawdy są bezradni wobec zła. Główny bohater nie znajdzie wyjścia z matni, w wielkomiejskim zgiełku niezauważone rozpłyną się białe karty historii.

Fragmenty książki w tłumaczeniu Piotra Amsterdamskiego.

Więcej o filmie

REKLAMA