Ślęza nie podjęła rękawicy i wysoko przegrała z Wisłą

BT, materiały prasowe | Utworzono: 09.03.2019, 19:10 | Zmodyfikowano: 09.03.2019, 20:10
A|A|A

fot. Bartosz Ziółkowski Wisła CanPack Kraków/mat.prasowe

Mecz lepiej rozpoczęła Wisła, która w pierwszych dwóch minutach dwukrotnie trafiła za trzy - autorkami celnych rzutów dystansowych były Maria Conde oraz Leonor Rodriguez. Ślęzę w grze próbowała utrzymać Cierra Burdick, która zdobyła pierwsze sześć punktów dla zespołu z Wrocławia, ale na trzecią udaną próbę amerykańskiej skrzydłowej 1KS-u trójką odpowiedziała Rodriguez i Wisła prowadziła 10:6. Wrocławianki stać było jeszcze na dwa oczka z linii rzutów osobistych Sydney Colson, lecz od tego momentu przewaga gospodyń zaczęła rosnąć.

Pierwsze ciosy wyprowadziła Justyna Żurowska-Cegielska, która trafiła z półdystansu za dwa, a w kolejnej akcji wykorzystała stratę Taisii Udodenko i pewnie weszła pod kosz. Następnie do pracy zabrała się Mercedes Russell, która wykorzystywała w pełni swój wzrost oraz siłę aby wypracowywać sobie dobre pozycje do rzutów. Podkoszowe Ślęzy nie potrafiły zatrzymać mierzącej 198 cm środkowej i nawet gdy mistrzyni WNBA z Seattle Storm pudłowała, to i tak potrafiła zebrać piłkę na atakowanej tablicy i dać swojemu zespołowi kolejną szansę. Po dwóch szybkich akcjach Russell przedzielonych celnym rzutem Marissy Kastanek Wisła prowadziła 18:10.

Krakowianki kontrolowały wydarzenia na parkiecie, a Ślęza nie potrafiła wykorzystywać swoich sytuacji, pudłując większość rzutów. To pozwalało gospodyniom powiększać przewagę, która pod koniec pierwszej kwarty rosła systematycznie. Na półtorej minuty przed końcem pierwszych dziesięciu minut Leonor Rodriguez trafiła na 28:14. Zawodniczki Arkadiusza Rusina zdołały zmniejszyć straty o pięć punktów, ale i tak schodziły na krótki odpoczynek przegrywając dość wyraźnie.

Druga kwarta rozpoczęła się od szybkiej wymiany punktów pomiędzy Mercedes Russell i Eliną Dikeoulakou, a chwilę potem amerykańska środkowa odpowiedziała akcją dwa plus jeden na dwa oczka Marissy Kastanek. Problemy Ślęzy ze skutecznością uniemożliwiały wrocławiankom złapanie rytmu i zbudowanie serii punktowej, która zmniejszyłaby straty 1KS-u.

Wisła też nie prezentowała się tak dobrze jak w pierwszych dziesięciu minutach, ale robiła wystarczająco dużo, żeby powiększać swoją przewagę. Absolutnie nie do zatrzymania była Mercedes Russell i choć dobrą dyspozycję od samego początku pokazywała Cierra Burdick, to próżno było szukać innej regularnie punktującej zawodniczki Ślęzy Wrocław, która wspierałaby Burdick w poprawianiu dorobku punktowego wrocławianek. Na wszelki wypadek po celnym rzucie Sydney Colson na 31:39 trener Wojciech Eljasz-Radzikowski poprosił o czas i uspokoił trochę swoje zawodniczki, jednocześnie przerywając niezły fragment gry żółto-czerwonych.

Timeout przyniósł szkoleniowcowi "Białej Gwiazdy" połowiczny sukces. Z jednej strony Ślęza po przerwie nie zdobyła już ani jednego punktu, z drugiej jego koszykarki dołożyły zaledwie dwa. To jednak wystarczyło, żeby Wisła schodziła na przerwę z prowadzeniem 41:31.

Po przerwie obraz gry nie uległ większej zmianie. Ślęza zaczęła drugą połowę od niecelnego rzutu i straty, dwóch elementów, które towarzyszyły im przez większość spotkania. Na każde punkty zdobyte przez wrocławianki, Wiślaczki dokładały co najmniej o dwa więcej, dzięki czemu przewaga krakowianek ponownie rosła. Nie pomagały przerwy na żądanie brane przez Arkadiusza Rusina, nie pomagały rotacje składem - żadne zestawienie personalne nie było w stanie grać na tyle skutecznie, żeby odrabiać straty. Nie można było odmówić Ślęzie walki i determinacji, ale przez większość spotkania brakowało skuteczności zarówno w rzutach, jak i w podaniach.

Koszykarki z Wrocławia przez niemal sześć minut nie potrafiły powiększyć swojego dorobku punktowego - Wisła w tym czasie dołożyła dwanaście oczek i gdy w końcu Cierra Burdick zdobyła dwa punkty celnym layupem, to Ślęza przegrywała już 37:56. Ponownie w końcówce kwarty straty zostały nieznacznie zmniejszone, a ostatnim akcentem ofensywnym 1KS-u była trafiony przez Elinę Dikeoulakou rzut za trzy punkty. Był on na tyle istotny, że był pierwszą celną trójką Ślęzy w tym meczu. Poprzednie 13 prób nie znalazło drogi do kosza.

Ostatnia kwarta rozpoczęła się źle dla reprezentantki Łotwy, która najpierw spudłowała rzut spod kosza, a następnie sfaulowała Jordin Canadę. Do tego sędziowie odgwizdali Dikeoulakou przewinienie techniczne i Arkadiusz Rusin musiał zdjąć ją z boiska. Ślęza próbowała jeszcze podjąć walkę, ale szybko stało się jasne, że to nie był dzień zawodniczek ze stolicy Dolnego Śląska. Kolejne pudła wraz z upływającym czasem przybliżały Wisłę do wygranej, a krakowianki będąc pewne swego podwyższyły jeszcze przewagę. Przed końcową syreną obaj szkoleniowcy desygnowali do gry zawodniczki rezerwowe i pewne zwycięstwo "Białej Gwiazdy" stało się faktem. Podopieczne Wojciecha Eljasza-Radzikowskiego zarówno w ofensywie, jak i w defensywie były w sobotnie popołudnie lepiej dysponowane.

Ta wygrana nie tylko pozwala Wiśle CanPack zrównać się ze Ślęzą w liczbie przegranych, ale daje jej też przewagę w meczach bezpośrednich, bowiem Wiślaczki z nawiązką odrobiły 11 punktów straty, które miały po konfrontacji obu drużyn we Wrocławiu. W najbliższą sobotę Ślęza Wrocław podejmie we własnej hali Widzew Łódź.

Wisła CanPack Kraków - Ślęza Wrocław 72:46 (28:19, 13:12, 15:11, 16:4)

Wisła:
Russell 19, Rodriguez 19, Żurowska-Cegielska 12, Conde 8, Araujo 6, Canada 4, Ziętara 2, Jakubiuk 2, Aleksandravicius 0, Niedźwiedzka 0, Grabska 0.

Ślęza:
Burdick 14, Udodenko 7, Dikeoulakou 7, Colson 6, Miletic 6, Kastanek 4, Palenikova 2, Dobrowolska 0, Marciniak 0, Szybała 0.

Powyższą relację można wykorzystać w całości bądź we fragmentach w Państwa serwisach i mediach społecznościowych. Załączam również fotografię autorstwa Bartosza Ziółkowskiego z Wisły CanPack.

REKLAMA

To może Cię zainteresować