Aplikant rasista nie zostanie adwokatem

Elżbieta Osowicz | Utworzono: 03.05.2015, 13:40
A|A|A

fot. Tumi-1983 (Wikimedia Commons)

Aplikant adwokacki podejrzany o napad rasistowski w centrum Wrocławia wykluczony z grona prawników. Chociaż od pobicia ciemnoskórego turysty minęło już 9 miesięcy i prokuratorskie śledztwo nadal się nie zakończyło, to Okręgowa Rada Adwokacka zdecydowała o niedopuszczeniu Patryka W. do egzaminu aplikanckiego. Wicedziekan Rady Sławomir Krześ powiedział Radiu Wrocław, że kandydat na adwokata nie może być w konflikcie z prawem:

- Musi być moralnie poza wszelkimi podejrzeniami. Każde pobicie, bez względu czy dotyczy osoby czarnoskórej czy białej, takiego czy innego wyznania, będzie nagannie oceniane przez nasz samorząd i nasze sądy dyscyplinarne - tłumaczy Sławomir Krześ.

Sławomir Krześ nie chce przesądzać o jego winie, bo postępowanie prokuratorskie nadal trwa, ale decyzja mogła być tylko jedna.

- Nie ma podstaw do tego, by takiej osobie absolutnie zamknąć drogę do wykonywania zawodu adwokata. W takiej sytuacji istnieją na tyle poważne wątpliwości natury moralnej, podkreślam nie karnej, które uniemożliwiają wpisanie tej osoby na listę adwokatów - tłumaczy wicedziekan.

W sumie w incydencie do którego doszło w sierpniu ubiegłego roku ucierpiało kilka osób różnych narodowości. Najbardziej pobity czarnoskóry mężczyzna pochodzący z Francji zaraz po tym zdarzeniu trafił do szpitala klinicznego.

Przypomnijmy, że w sierpniu ubiegłego roku mężczyzna wybrał się na wieczorne spotkanie ze znajomymi w centrum Wrocławia, gdzie został zaatakowany i pobity.

- Do ataku doszło około 4 nad ranem, w jednym z lokali przy ul. Św. Mikołaja. Bili nas po kolei, ale później atak skupił się na naszym czarnoskórym przyjacielu. Gdy udało nam się wyjść z pubu i zamówić taksówkę, kierowca, zamiast odjechać, zatrzymał się i krzyknął do napastników: "Zabierajcie to czarne g***" - relacjonują młodzi ludzie: 

W sumie ucierpiało kilka osób różnych narodowości. Najbardziej pobity czarnoskóry mężczyzna urodził się we Francji, obecnie pracuje w Londynie, wcześniej mieszkał w wielu innych miastach - jak mówi nigdzie nie bał się tak bardzo jak we Wrocławiu:

Młodzi ludzie opowiadający o brutalnym ataku - nie chcieli podawać nazwisk, prosili nawet o zmianę imion, nie zgodzili się też na publikowanie zdjęć. Byli przestraszeni. - Skoro raz ktoś nas tak brutalnie pobił, może to zrobić ponownie - mówili.

 

REKLAMA

To może Cię zainteresować