Mieliśmy zarabiać na Marilyn, ale...

Sylwia Jurgiel, wsp. Ewa Zając | Utworzono: 24.07.2014, 09:16 | Zmodyfikowano: 24.07.2014, 14:20
A|A|A

Jedna z fotografii Miltona H. Greena (fot. www.desa.pl)

Wrocław ze zdjęciami Marilyn Monroe za blisko 6,5 mln zł i muzeum popkultury jedynym takim w Europie? - po wygranej licytacji szef Hali Stulecia nie ukrywał swoich aspiracji i zapewniał o świetnym posunięciu biznesowym. Tylko jest pytanie czy miasto ma szansę zarobić na tej kolekcji.

Po pierwsze zdjęcia to nie oryginały tylko odbitki - można je powielać, ale tylko w określonym ścisłym zakresie.

Zaraz po zakupie zdjęć pojawiały się głównie pytania: za ile i dlaczego tak drogo te zdjęcia były kupione - miasto nadal przekonuje, że kolekcja jest warta około 20 mln zł a specjaliści z tego rynku tzw. artystycznych licytacji przekonują ze zdjęcia są warte dokładnie tyle, ile Wrocław za nie zapłacił.

ZOBACZ: Hala Stulecia kupiła zdjęcia za prawie 6,5 mln zł

Ale nie o tych pieniądzach będzie mowa, choć w pewnym sensie głównie jednak o nich - tuż po zakupie prezes Hali Stulecia, Andrzej Baworowski zapowiedział, że miasto zyska na tym zakupie i promocyjnie, i finansowo - a pomysł to muzeum zdjęć gwiazd popkultury, bo oprócz zdjęć Marilyn Monroe są tam jeszcze inne gwiazdy w obiektywie Miltona Greena - posłuchajmy co mówił w czerwcu prezes:

Tyle, że tutaj zaczynają się schody - bo Wrocław owszem prawa do kolekcji zdjęć ma, ale do wizerunku amerykańskiej aktorki już nie, bo to kosztuje po prostu.

Co zatem możemy pokazać? Oczywiście nieznane zdjęcia gwiazdy.

Super! Ale cóż na tym koniec, bo... zwiedzającym muzeum możemy jeszcze ewentualnie zaproponować album zdjęć kolekcji - i tu jest ta zmiana z zapowiedzi kolorowego muzeum popkultury ze zdjęciami i gadżetami trzeba się chyba będzie wycofać...

W internecie, na portalu społecznościowym powstała prześmiewcza strona, na której w ironiczny sposób wirtualna Marilyn Monroe opisuje swoje doświadczenia i przemyślenia związane z Wrocławiem. Ilustracje pochodzą właśnie z tej strony.

Wrocław dopiero teraz dowiaduje się, jakie ma prawa - i już teraz - po pierwszej euforii prezes Andrzej Baworowski o tym - co miasto może a czego nie - mówi tak:

Zostawmy otwieracze do piwa, ale nie jest to zdumiewające podejście, bo na gadżetach muzea na całym świecie stoją przecież. Magda Piekarska z Gazety Wyborczej Wrocław mówi otwarcie: - Wrocław kupił kolekcję trzech tysięcy zdjęć jak się okazuje, bez świadomości o prawach. To zdumiewające - mówi dziennikarka:

Z kolei były minister kultury Bogdan Zdrojewski mówi, że w związku z tym biznes plan związany z kupnem kolekcji zdjęć Marilyn Monroe przez Wrocław jest dość ryzykowny:

Bo rzeczywiście - można założyć, że część widzów, których zdjęcia ściągną do Wrocławia do muzeum, kupią przepiękny album za ponad 100 zł, płacąc wcześniej za bilet kilkadziesiąt złotych, ale możemy obstawiać w ciemno, że nie będzie to większość zwiedzających.

Po co przyjadą inni? Obejrzeć zdjęcia i kupić koszulkę, której Wrocław nie będzie mógł sprzedawać, bo do tego praw nie mamy - co przyznaje prezes Baworowski:

Po co nam zatem muzeum popkultury bez gadżetów? Magda Piekarska ma wątpliwości:

Marilyn Monroe mimo, że nie żyje, ciągle jest instytucją, która zarabia pieniądze na wizerunku właśnie - za wszystko co jest z nią związane trzeba zapłacić. Nie wiadomo czy to będzie tak, że ściągniemy turystów z całego świata tylko po to, by obejrzeli zdjęcia. Choć są i takie głosy, że tak właśnie będzie - posłuchajmy wrocławskiej artystki Agnieszki Prusak:

Tyle, że miłość do Marilyn Monroe to nie wszystko i chyba tylko po to, by okazać miłość amerykańskiej aktorce, nie dokonano takiego zakupu. W końcu wszyscy urzędnicy mówią - będziemy na tym zarabiać. Jest tylko pytanie, w jaki sposób - no chyba, że jest kolejny plan związany z kupowaniem licencji na możliwość wystawienia w muzeum Marilyn Monroe - np. tej słynnej pozy, gdy sukienka aktorki frunie do góry, a ona ją przytrzymuje - bo nie ma co ukrywać, jeśli ludzie tu przyjadą, to właśnie po to, by zrobić sobie zdjęcie przy takiej figurze a potem wrzucić je na portal społecznościowy - tyle, że to wiąże się właśnie z dodatkowymi pieniędzmi... a już trzeba będzie zapłacić za dzierżawę kamienicy w Rynku, gdzie muzeum popkultury ma powstać a tam pewnie potrzebny będzie szef i tak dalej i tak dalej...

MARYLIN ZAMKNIĘTA W KADRZE
Autorem zdjęć Marilyn Monroe jest nowojorski fotograf Milton H.Green. Fotografią zainteresował się już jako nastolatek, a sławę zdobył w wieku 23 lat, kiedy jego zdjęcia ówczesnych celebrytów i gwiazd show-businessu zaczęły pojawiać się w prestiżowych magazynach "Harper's Bazaar" i "Vogue". W połowie lat 50-tych Green na swej drodze spotyka Marilyn Monroe, która ma już za sobą sukcesy w takich filmach jak "Mężczyźni wolą blondynki" czy "Słomiany wdowiec". W połowie lat 50-tych fotograf dostaje zlecenie na sesje zdjęciową blond gwiazdy do pisma "Look", i wspólna praca staje się początkiem przyjaźni Greena i Monroe. Przez kilka lat Milton jest jej nadwornym fotografem. Ale nie tylko - doradza też aktorce w kwestiach artystycznych i finansowych.

W tym czasie powstają 53 sesje zdjęciowe, Green towarzyszył aktorce niemal cały czas, dokumentując jej zawodowe i prywatne życie. Z tych sesji pochodzi wiele słynnych zdjęć Marilyn, m.in. ta na której gwiazda jest w stroju baletnicy, to zdjęcie później zostanie uznane za jedno z trzech najpopularniejszych fotografii XX wieku.

W roku 1985 Milton H.Green umiera, zostawiając zadłużoną kolekcję zdjęć, którą przejmuje City National Bank. Następnie wykupuje ją grecki finansista i milioner Dino Matingas. I tu dochodzimy do wątku polskiego: Matingas, który działa na całym świecie, robił wtedy interesy z Grzegorzem Żemkiem, ówczesnym szefem Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. W 95 roku roku spłaca swoje długi wobec FOZZ zakupioną wcześniej kolekcją zdjęć MM i w ten sposób zasila ona majątek Funduszu.

W 2012 roku temu niemal 400 fotografii przedstawiających Marilyn Monroe i inne gwiazdy trafia na akcję w domu aukcyjnym DESA Unicum i zostaje sprzedanych za 3,8 miliona złotych. Kolejna aukcja odbyła się w tym roku 25 czerwca i wtedy właśnie kolekcję zakupiło Przedsiębiorstwo Hala Ludowa Wrocławia za 6,4 miliona złotych.

REKLAMA

To może Cię zainteresować