Nie chcą przejąć upadającej fabryki

Przemek Gałecki | Utworzono: 15.05.2014, 14:09 | Zmodyfikowano: 15.05.2014, 12:12
A|A|A

fot. www.mastercook.pl

Zakład ma ponad 600 mln zł długu i zatrudnia około 1000 osób. Pomysł przejęcia zakładu przez załogę prezentował w czasie spotkania z wojewodą szef bydgoskiej PESY, która właśnie w ten sposób wyszła na prostą, mimo że była o krok od  likwidacji.

W Bydgoszczy były jednak zamówienia publiczne, tu dług jest o wiele większy, a upadłość przebiega w trybie likwidacyjnym a nie układowym mówią pracownicy odrzucając pomysł. - U nas się to nie sprawdzi, bo nie mamy zamówień publicznych, dług jest o wiele większy - ocenia szef zakładowej Solidarności Leszek Bąk:



Zdaniem związków jedynym ratunkiem dla zakładu jest inwestor branżowy - taką ofertę złożył niemiecki Bosch, którego propozycję sprawdza właśnie UOKiK. Zakład przy Żmigrodzkiej złapał właśnie drugi oddech bo podpisał kontrakt, który powinien zapewnić produkcję sprzętu AGD do końca roku.

Jak dowiedziało się Radio Wrocław, 9 czerwca rusza produkcja sprzętu AGD we wrocławskim zakładzie. Do produkcji dla algierskiego Cevitala będzie potrzebnych około 900 osób, więc najprawdopodobniej nie będzie już więcej zwolnień - w maju odejdzie ostatnia grupa, około 130 osób. Wszystko już jest praktycznie gotowe, pracownicy powinni cierpliwie czekać na sygnał swoich przełożonych - mówi Leszek Bąk:



Realizacja pierwszego zamówienia potrwa 2 miesiące, ale Cevital już zapowiada kolejne - pracy starczy do końca roku a zakład zarobi około 300 milionów złotych. W tym czasie powinno się wyjaśnić, kto przejmie upadającą fabrykę - w ostatnich dniach pojawiła się również propozycja prywatyzacji pracowniczej, ale związki zawodowe są przeciw i mówią "nie" prywatyzacji pracowniczej.

Prywatyzacja pracownicza (Fabrykę przejmą pracownicy?)

Pomysł był omawiany w czasie spotkania z prezesem bydgoskiej PESY, która  właśnie w ten sposób wyszła na prostą, mimo, że była o krok od  likwidacji. Dziewięć osób z kadry zarządzającej kupiło kilka lat temu 75 proc. udziałów zakładu. Reszta została zakupiona przez innych zatrudnionych.  - Zakład był w stanie całkowitego rozpadu, ale wybraliśmy swoją drogę, czasem ze stresu nie dało się spać, ale udało się. Podobnie może być z waszą fabryką.  Pracownicy mogą otrzymać pieniądze z Agencji Rozwoju Przemysłu lub z funduszów inwestycyjnych. Próbujcie - namawiał prezes bydgoskiej PESY Tomasz Zaboklicki.

Propozycję wykupu managersko-pracowniczego zgłosił w ostatnich dniach również zewnętrzny podmiot. Jak ustaliło Radio Wrocław, syndyk zakładu przy Żmigrodzkiej podpisała list intencyjny ze  spółką EEI 3, która proponuje właśnie taką ścieżkę wyjścia z upadłości  fabryki. - Chcemy, aby pod naszym szyldem managerowie Mastercooka wspólnie  z dostawcami i funduszami inwestycyjnymi  zakupili aktywa zakładu – mówi  prezes spółki Christopher Jasiak

Teresa Kalisz, syndyk masy upadłościowej potwierdza, że takie rozmowy były prowadzone – nie ma jednak żadnych konkretów ze strony tej spółki. - Christopher Jasiak twierdzi, że pod koniec miesiąca wyśle ofertę kupna zakładu. Na razie to tylko wstępna deklaracja, co nie oznacza, że nie traktujemy jej poważnie  – dodaje syndyk.

Cały czas swoje zainteresowanie zakładem potwierdza niemiecki Bosch i algierski fundusz inwestycyjny Cevital. Według naszych informacji firmy starają się porozumieć poza polskim rządem - współpraca wyglądałaby w ten sposób, że Bosch przejmuje cały zakład, ale na jednej z linii montażowych przygotowuje sprzęt dla Fagor Brandta, którego właścicielem od  kilku tygodni jest właśnie Cevital.

Problemy firmy Fagor Mastercook zaczęły się w ubiegłym roku, gdy hiszpański właściciel  Electrodomesticos ogłosił upadłość. Z kolej w lutym wrocławski sąd orzekł o upadłości wtórnej wrocławskiego Fagor Mastercook. Długi zakładu przekraczają już 600 mln złotych, ale aktywa spółki teoretycznie są warte jeszcze więcej.  Przy Żmigrodzkiej we Wrocławiu pracuje 1000 osób.

 

REKLAMA

To może Cię zainteresować