Złota dziesiątka Jana Pelczara po Nowych Horyzontach

Jan Pelczar | Utworzono: 03.08.2023, 15:04 | Zmodyfikowano: 03.08.2023, 15:04
A|A|A

1. Bulion i inne namiętności, reż. Trần Anh Hùng


Słowo uczta będzie przy okazji tego filmu nadużywane zarówno w kontekście kulinarnym, jak i filmowym. Trần Anh Hùng na to jednak zasłużył. „Bulion i inne namiętności” to mistrzostwo jednej i drugiej sztuki. Osiągnięcie tego poziomu wtajemniczenia jest konieczne, by rozmawiać z widzami zarówno poprzez obraz, jak i poprzez jedzenie. I by bohaterowie używali potraw, oraz sposobu ich przygotowywania i serwowania, zamiast języka. Rozmowy Juliette Binoche i Benoit Magimela złożone ze spojrzeń i degustacji przejdą do historii kina i mogą obudzić w widzach radość życia, a może nawet skłonić do jakiegoś konkretniejszego smaku. Opowieść o miłości i wizji świata, rozpisana na konkretne dania, kolacje, uśmiechy i grymasy, sfilmowana i zmontowana została z rodzajem eleganckiej wirtuozerii, który dzisiaj musi być uznawany za konserwatywny. Kto przecież może pozwolić sobie dzisiaj na luksus elegancji i czas pielęgnacji ukochanych osób poprzez wyszukane i długotrwałe w przygotowaniach potrawy? Mało tego, w kuchni „Bulionu” nie tylko odnosimy się do prawdziwych postaci, dań i przepisów (wiwat sos burgundzki i Baked Alaska!), ale jesteśmy pośród faktur dymiących, bulgoczących, przypalanych, skwierczących. Reżyser zaś wszystkie zmysły chce pobudzić tradycyjnym sposobem filmowania, żadnych eksperymentalnych efektów i dodatków. Może jedynie ostrzeżenie, by na seans nie iść na czczo, a po jego zakończeniu wygospodarować czas na bardziej niż zwykle wykwintną kolację. Nie zestawiam „Bulionu” z „Ucztą Babette”, bo moim zdaniem żaden film w historii w taki sposób jak dzieło Hùnga jedzenia nie pokazywał i nie celebrował, nie używał go też tak umiejętnie do opowiedzenia historii miłosnej i ludzkiej. Widz inaczej zaangażowany może zapytałby, kto po tym wszystkim pozmywał, ja wolę zapytać: kim są ci szczęśliwi ludzie, którym udało się wejść na plan podczas zdjęć? 

„Bulion i inne namiętności" wprowadzi do polskich kin Gutek Film. 


2. Past Lives, reż. Celine Song


Najciekawsza historia festiwalu. Banalna w streszczeniu, niebanalnie sfilmowana. Klasyczne komedie romantyczne wracają tu tylko w powidokach i bardzo dobrze, bo Celine Song opowiada o bardziej świadomym i współczesnym budowaniu siebie i swoich relacji z otoczeniem, światem i najbliższymi osobami. Przeszłość pozostaje ciągle żywa, ale jako obiekt do rozmowy, a nie cel, do którego chcemy podróżować, by cokolwiek zmienić i wpłynąć na losy własnego świata. Bezbłędnie zagrana i perfekcyjnie zniuansowana historia wiedzie nas niczym saga przez dekady i kontynenty, a zaczyna się od niewinnego pytania zza baru: kim może być trójka dorosłych, siedzących naprzeciwko. „Past Lives” zostanie już z nami na zawsze. Komu mało było arcydzieł w kinie ostatnich lat, niech ogląda na zdrowie. 

„Past Lives” wprowadzi do polskich kin Gutek Film. 


3. 20 000 gatunków pszczół, reż. Estibaliz Urresola Solaguren


Jeśli w kinie najbardziej lubimy to, co już widzieliśmy, ale nieco inaczej, to trudno się dziwić, że widz rozkochany w kinie Carli Simon, czy Celine Sciammy, tak przeżywa seans „20 tysięcy gatunków pszczół”. Jeśli w przypadku ośmioletnich wykonawczyń nie można mówić o dojrzałym aktorstwie, to znak, że mamy do czynienia z operatorską czułością i uważnością oraz reżyserskim wtajemniczeniem rangi specjalnej. Udało się zachować balans między bohaterami, a publicznością, by bez przekroczeń i przy poszanowaniu granic, a jednocześnie introspekcyjnie i odważnie opowiedzieć o odkrywaniu własnej tożsamości i zadawaniu najbardziej fundamentalnych pytań, w otoczeniu przyzwyczajonym do mierzenia się jedynie z tymi banalnymi. Jak to jest nie wiedzieć, kim się jest? Jak to jest, nie akceptować inności u najbliższych?

„20 000 gatunków” pszczół wprowadzi do polskich kin Gutek Film.

 
4. Monster, reż. Hirokazu Kore-eda, Wśród wyschniętych traw, reż. Nuri Bilge Ceylan


Kolejne bardzo literackie opowieści filmowe, które wciągają nie tylko treścią, ale niebanalnym stosunkiem do bohaterów. Gdyby iść za ich historią faktograficznie, należałoby skończyć w sądzie lub co najmniej z niesmakiem. Osadzenie w kontekście, formalne i chronologiczne zaburzenia, z dosłownym wyjściem z filmu na czele, pozwalają się jednak zastanowić nad szerszą perspektywą. „Monster” ma, obok „Thousand And One” jedną z najpiękniejszych ilustracji muzycznych festiwalu. U Ceylana z kolei nie po raz pierwszy zachwycają zdjęcia. W obu tytułach mamy też znakomite kreacje aktorskie i zapierające dech emocje. Epickie kino, koniecznie czekajcie aż wróci na dużym ekranie. 

„Monster” wprowadzi do polskich kin Best Film. 

„Wśród wyschniętych traw” wprowadzi do polskich kin Stowarzyszenie Nowe Horyzonty. 


6. How to Have Sex, reż. Molly Manning Walker; Reality, reż. Tina Satter


Pozornie zwyczajne, niepogłębione relacje: z mocno zakrapianych wakacji oraz standardowego zatrzymania. W istocie niezwykle ciekawe próby spojrzenia na to, co wydaje się zwyczajne i banalne, a kryje w sobie niepokojąco spore pole do nadużyć. Wychodzący z kina z „How to Have Sex” mieli prawo powiedzieć: no i nic to wielkiego nie było. Cały czas głośno, a nawet i to co pikantne, tak zalane alkoholem, że czuć nie wiele. Jeszcze jeden wakacyjny wyjazd do kreteńskiego odpowiednika Mielna. Nic dziwnego, że reagujemy w ten sposób, skoro przyjaciółki głównej bohaterki też nie dostrzegają wiele więcej. Ona sama wolałaby być gwiazdą, nie ofiarą. Oprawca też daleki od filmowego, czy serialowego standardu: zwykle takich nudziarzy kryje się na drugim planie, a sceny, w których dopuszczają się złego, wycina. Wszystko jest takie mdłe i niejednoznaczne. 


Podobnie z przesłuchiwaną przez FBI kobietą z sąsiedztwa. Opieramy się na stenogramach, inscenizujemy pewną rzeczywistość, ale dajemy do zrozumienia kontekst, pokazujemy w urywkach, co się wydarzyło wcześniej i później, komu i czemu służyły suche liczby i fakty. „Reality” jest podatne na interpretacje, dotyka wątku „prawdy” i dokumentu w znaczeniu materialnym. Mistrzostwo w adaptowaniu coraz bardziej popularnego teatru rekonstrukcyjnego. 


„How to Have Sex” wprowadzi do polskich kin Gutek Film.

„Reality” wprowadzi do polskich kin M2. 


8. Tótem, reż. Lila Avilés; Omen, reż. Baloji

Rodzina w obliczu śmierci w dwóch bardzo odmiennych obrazach, które łączy empatia dla bohaterów. 

W „Tótemie” siedmiolatka trafia w wir przygotowań do rodzinnej uroczystości, dostrzegamy z nią wiele znaczących szczegółów, chłoniemy każdy zasłyszany strzęp dialogów. 


W „Omenie” młody mężczyzna wraca z Belgii w rodzinne strony, by przedstawić żonę i powiadomić o oczekiwanych narodzinach bliźniąt. Nie zostanie przyjęty serdecznie, ważniejsze od jego historii, będzie odpędzanie rzekomego demona. 
Opowiedziany tradycyjnie i błyskotliwie „Tótem” oraz pełen fantazyjnych zabiegów „Omen” zostają wspomnieniem świeżego, szczerego i śmiałego kina o szansach na pojednanie i akceptację. Portrety bohaterów są różne stylistycznie, ale chętnie spędzilibyśmy z nimi więcej czasu.

„Tótem” jest dostępny do 6 sierpnia podczas części online festiwalu. Film wprowadzi do polskich kin Stowarzyszenie Nowe Horyzonty.


„Omen” był dostępny do 30 lipca podczas części online festiwalu. Film nie ma polskiego dystrybutora. 



W trakcie festiwalu nie brakowało też filmów, które zostawiały po sobie jeszcze więcej niezwykłych kadrów, z portretami swoich bohaterów. Wśród nich wyróżniłbym „Disco Boya” oraz „Imago”. 

10. Silver Haze, reż. Sacha Polak; Perfect Days, reż. Wim Wenders

Przyzwyczajeni jesteśmy, że takie tematy i miejsca przynoszą na ekranie opowieści o traumach. Tymczasem doświadczona życiową katastrofą bohaterka i tajemniczy, ale pogodny mieszkaniec Tokio trzymają się daleko od sztampowych zwrotów akcji i obskurnych miejsc. Frankie i Hirayamie nie sposób nie kibicować, chociaż nie zawsze dają się lubić. Jej determinacja i jego optymizm stają się zaraźliwe, jeśli nie dla innych bohaterów, to dla części widowni. W obu przypadkach możemy mówić o świetnych kreacjach (Vicky Knight, Köji Yakusho), pochwale codzienności i odrzuceniu traumatycznego bagażu, ale w żadnym o moralitecie. Polak i Wenders działają bardziej impresyjnie, subtelnie. 

„Silver Haze” wprowadzi do polskich kin Tongariro. 

„Perfect Days” wprowadzi do polskich kin Gutek Film. 

Tuż za „złotą dziesiątką” umieściłbym filmy, które układały się w jeden z najbardziej charakterystycznych motywów tegorocznego festiwalu: opowieści o bohaterach, którym potrafimy już wytykać błędy, nie uwodzi nas ich pierwszoplanowa obecność na ekranie, irytują nas i wkurzają. Można byłoby zrobić klasyfikację, kto denerwował nas najbardziej, na moim podium znaleźliby się autorytarny maminsynek z „Valeria wychodzi za mąż”, ślepy na otoczenie początkujący pisarz w „Czerwonym niebie” oraz narcystyczny reżyser z zamykających festiwal „Przejść”. 

REKLAMA

To może Cię zainteresować