Naukowcy o koronawirusie: "To jeszcze nie koniec"

mat. prasowe, el | Utworzono: 16.05.2020, 11:59 | Zmodyfikowano: 16.05.2020, 13:10
A|A|A

archiwum radioram.pl

Zespół, który tworzą m.in eksperci z Politechniki Wrocławskiej, Uniwersytetu Wrocławskiego i Uniwersytetu Medycznego, zajmuje się analizą ryzyka, tworzy prognozy na kolejne dni i tygodnie, a także rekomendacje jak zwalczyć COVID-19. Według najnowszego raportu fakt, że epidemia nie znajduje się już w fazie wzrostu, wskazuje, że dotychczasowe ograniczenia były skuteczne. Naukowcy z grupy MOCOS oceniają, że obecny etap epidemii przypomina balansowanie na krawędzi, skąd łatwo przechylić się zarówno w stronę wygasania, jak i wzrostu. Według ekspertów nie powinniśmy więc zmieniać dotychczasowych zachowań prewencyjnych, a wręcz je zintensyfikować. Do skutecznego zwalczenia epidemii - ich zdaniem - konieczne jest zastosowanie strategii „Testuj, Trop, Redukuj”, czyli połączenie wytężonych działań w kierunku: szerokiego testowania na obecność wirusa, w tym przypadków łagodnych, szybkiego i skutecznego śledzenia kontaktów osób zakażonych oraz ograniczania kontaktów społecznych.

WIĘCEJ: Grupa MOCOS o aktualnym stanie pandemii w Polsce

- Dane o mobilności w skali Polski i Dolnego Śląska są zgodne: nadal ograniczamy kontakty związane z rozrywką i zakupami oraz unikamy korzystania z komunikacji zbiorowej. W ostatnich trzech tygodniach zaczęliśmy jednak wracać do pracy oraz bardzo intensywnie korzystać z terenów zielonych. Powrót do kontaktów międzyludzkich w pracy i w parkach może stymulować wzrost zakażeń dlatego zalecana jest ostrożność - czytamy w raporcie. Niebawem pojawi się aplikacja umożliwiająca śledzenie kontaktów z osobami zakażonymi. - Warto, abyśmy jej używali. Jak wynika z przeprowadzonych analiz zaczyna ona być bowiem efektywnym narzędziem, obniżającym liczbę zakażeń dopiero wtedy, gdy używa jej więcej niż 72% populacji - oceniają wrocławscy naukowcy.

Wyjątkowa w skali kraju jest obecnie sytuacja na Śląsku, gdzie wybuch nowego ogniska spowodował gwałtowny wzrost zakażeń. - Takie ogniska są wynikiem przebywania wielu ludzi na niewielkiej powierzchni. Wystarczy jedna zakażona osoba, aby wirus rozprzestrzenił się na całą grupę i dalej, przez gospodarstwa domowe i osobiste kontakty - wyjaśnia grupa MOCOS. 

Podobne ogniska, choć w mniejszej skali, odnotowywane są w Domach Pomocy Społecznej. - Zalecamy regularne testowanie pracowników służby zdrowia na obecność koronawirusa. Likwidując takie ogniska zapalne będziemy mogli zredukować liczbę dziennych zakażeń do zera i wrócić do normalnego życia, przynajmniej na poziomie regionalnym - komentują naukowcy. 

Czy otwieranie żłobków i przedszkoli nie jest ryzykowne? - Z doświadczeń na Śląsku i w Domach Pomocy Społecznej można wnioskować, że ludzie przebywający na małych przestrzeniach stanowią dla siebie nawzajem zagrożenie epidemiologiczne. Zatem podobne ryzyko dotyczy też żłobków i przedszkoli. Jeżeli zostaną otwarte, powinny sumiennie przestrzegać zasad bezpieczeństwa epidemiologicznego i koniecznie być często kontrolowane, aby uniknąć rozprzestrzeniania się epidemii - dodają wrocławscy badacze. 

 

REKLAMA

To może Cię zainteresować