James Blake"Assume Form" i Lou Doillon"Soliloquy" [PŁYTY TYGODNIA]

Radio RAM na podst. mat. prasowych | Utworzono: 26.02.2019, 20:32 | Zmodyfikowano: 26.02.2019, 20:32
A|A|A

Na „Assume Form” James Blake zadbał o zestaw znakomitych gości: André 3000, Travis Scott, ROSALÍA, Metro Boomin i Moses Sumney.
30-letni James Blake jest jednym z najciekawszych muzyków, producentów i songwriterów naszych czasów. W ciągu ostatnich kilku lat artysta współpracował z takimi gwiazdami jak Kendrick Lamar, Beyoncé, Jay Z, Mount Kimbie, Bon Iver, Chance The Rapper czy Frank Ocean. Brał udział w projektach Quentina Blake’a, Natalie Portman, można go było również usłyszeć na ścieżce dźwiękowej do filmu „Czarna Pantera”. Blake zdobył szereg prestiżowych wyróżnień, a także zagrał na największych i najważniejszych festiwalach muzycznych na całym świecie.


Na „Assume Form” James Blake nie stawia żadnych ograniczeń gatunkowych. Jak zawsze, najważniejszy jest dla niego klasyczny, emocjonalny songwriting. Czwarty album artysty jest prawdopodobnie jego najbardziej szczerym, eklektycznym i artystycznym dokonaniem w dotychczasowym dorobku. „Assume Form” to zapis niezwykle produktywnego okresu w kreatywnym i osobistym rozwoju Blake’a. Artysta szczerze opowiada o zdrowiu psychicznym, współczesnych wzorcach męskości oraz poszukiwaniu spokoju. Już sama okładka reprezentuje zmianę – Blake postawił nie na zamazany wizerunek czy ilustrację, ale własne zdjęcie. Muzyk patrzy bezpośrednio na nas, jak również w przyszłość.
Wpływy Jamesa Blake’a są niezwykle istotne w nowoczesnym muzycznym krajobrazie. Jak pokazuje „Assume Form”, artysta nie przestaje się rozwijać. Dosłownie i w przenośni przyjmuje nowe formy.

„Soliloquy” – czyli monolog – szansa na głośne wyrażenie myśli głęboko tkwiących w człowieku. Na swoim nowym albumie Lou Doillon odsłania więcej niż kiedykolwiek. – Zapragnęłam być bardziej bezpośrednia – wyjaśnia artystka. „Soliloquy” to trzeci album w dorobku Francuzki, następca świetnie przyjętych przez słuchaczy i krytykę „Places” oraz „Lay Low”. – Poświęciłam więcej uwagi produkcji. Pracowałam z czterema producentami, w tym z Cat Power. Różne osoby, studia i energie sprawiły, że materiał wydaje mi się bogatszy niż w przypadku albumu, nad którym pracuje jeden człowiek. Połączyłam ekstrema – wyjaśnia Doillon.
Choć nad „Soliloquy” pracowało czterech producentów, to wciąż album Lou, z jej charakterystyczną bezpośredniością i intymnością oraz ekspresyjnym i niskim głosem. Doillon przyznaje, że bardzo pomocne okazały się słowa Taylora Kirka z Timbre Timbre, który pracował z artystką nad „Lay Low”: – Po skończeniu pracy nad tą płytą rozmawialiśmy i powiedziałam, że album musi odzwierciedlać to, jak później muzyka wybrzmi na koncercie. Taylor odpadł, że płyta to kreacja, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Podczas koncertów nieustannie ją zmieniasz. To dało mi do myślenia: przestań się tak patyczkować, liczy się to, co czujesz. Poczułam niesamowitą wolność. (…) Pomyślałam, że w takim razie popracuję z wieloma osobami i jeśli okaże się, że za bardzo oddaliłam się od samej siebie, wrócę do pierwotnej koncepcji.


Lou Doillon do pracy nad „Soliloquy” zaprosiła Benjamina Lebeau z dance-electro duetu The Shoes oraz Dana Levy’ego z art-popowego The dø. Pierwszy pracował nocą w małym magazynie, natomiast Dan trzymał się dziennych godzin pracy w swoim domowym studio w domku na francuskiej wsi.


Do współpracy Lou z Cat Power doszło dzięki… wiadomościom na Instagramie: – Napisałam do niej, a ona, ku mojemu zaskoczeniu, odpisała natychmiast. Rezultatem tej wymiany wiadomości jest piękny akustyczny utwór „It’s You”.

Już wkrótce będziemy mogli usłyszeć materiał z płyty „Soliloquy” na żywo! Lou Doillon wystąpi dwukrotnie w Polsce  19 V zagra w Krakowie w Klubie Studio, a 20 V zaprezentuje się na żywo w warszawskiej w Proximie.

REKLAMA

To może Cię zainteresować