O wyższości muzyki samplowanej

Druh Sławek | Utworzono: 06.05.2017, 22:59
A|A|A

z archiwum Druha Sławka

Druga, a formalnie rzecz biorąc nawet trzecia fala muzyki hip-hopowej, na zawsze i już nieodwracalnie zmieniła oblicze współczesnej muzyki, a to za sprawą samplowania. Każdy świadomy i uważny słuchacz wie, że trudno jest już dzisiaj znaleźć choć jeden utwór, a już na pewno gatunek muzyczny, nie dotknięty techniką samplowania.

Wiele osób uważa samplowanie za prostactwo, a tworzenie muzyki z sampli za łatwiznę, ale składam to na karb ich ignorancji i wyzywam każdego, kto reprezentuje taki pogląd, żeby wyszukał sobie powiedzmy 10 utworów muzycznych, z każdego wysamplował, co tam ma ochotę – a to linię basu, perkusję, wibrafon, jakiś fragment wokalu, pianino, saksofon, itp. itd. – i skleił z tego utwór, do którego ludzie na parkiecie będą szaleć, a przy odbiornikach kołysać głowami.

Ale ja nie o tym, bowiem najbardziej niedocenianym aspektem muzyki opartej na samplach jest jej edukacyjność (!) i z tego punktu widzenia uważam wręcz, że powinna ona być wykładana w szkołach, ponieważ nic nie jest w stanie bardziej poszerzyć horyzontów i wiedzy muzycznej słuchaczy.

Z jednej bowiem strony jest niezwykłą frajdą słuchanie jakiegoś utworu i odkrycie w nim sampla, zwłaszcza jeśli pochodzi on np. z jakiejś mało znanej płyty jazzowej z 1969 roku i są to raptem 4 sekundy ze skądinąd 17-minutowego utworu, więc łatwo to przegapić, ale takie smaczki są raczej domeną dość wąskiej grupy słuchaczy o niezwykle już szerokiej wiedzy muzycznej oraz – co tu kryć – odrobiny szczęścia.

Co jednak z tymi, którzy tak szerokiej wiedzy jeszcze nie posiadają? Jest Internet, gdzie do takich informacji można dotrzeć oraz audycje takie jak Najlepszy Groove w Mieście, w których (a właściwie – w której, bo o innych takich nic mi nie wiadomo, czyli – wiadomo, warto słuchać RAMu!) co tydzień posłuchać można utworów, które posłużyły innym za inspirację, a następnie tych nimi zainspirowanych.

Edukacyjność tego zjawiska polega natomiast na tym, że kiedy ktoś zachwycający się jakimś kawałkiem zdaje sobie nagle sprawę z tego, że melodia, fragment, motyw, który podoba mu się może nawet najbardziej – jest samplem, z ciekawości sięga najpierw po utwór-źródło, a potem niejednokrotnie po inne utwory tego samego artysty, następnie po utwory muzyków, którzy z nim grali, potem utwory z tej samej wytwórni płytowej, tego samego gatunku… i zanim się obejrzymy, słuchamy nagle muzyki, do słuchania której jeszcze chwilę wcześniej nie dalibyśmy sie zagonić nawet batem. I działa to w obie strony – bo jaki sens ma pogarda dla hip-hopu, jeśli jakiś kawałek składa się w 100% z jazzowych sampli, a jedyne co różni go od jazzu, który przecież tak bardzo kochamy i szanujemy, to rap? Zwłaszcza że tak wielu tuzów jazzu (Miles, Urbaniak, Coleman, Marsalis, itp. itd.) miało przecież na swojej drodze muzycznej co najmniej "romans" z raperami? Przy czym w miejsce słowa "jazz" można tu spokojnie wstawić blues, rock, pop, soul, latin, afrobeat, nawet country. Na półkach w moim domu stoją dzisiaj płyty, których kiedyś nie tylko nigdy w życiu bym nie kupił, ale nie wziąłbym od kogoś nawet za darmo. A wszystko to za sprawą hip-hopu w szczególności, a muzyki opartej na samplach w ogóle.

Dlatego słuchajcie Radia RAM, bo tu duuużo takiej właśnie dobrej i urozmaiconej muzy, że o niedzielnym Najlepszym Groov'ie w Mieście przez skromność już nie wspomnę… ☺ 

druhsławek

Czytaj też: Najlepszy Groove w Mieście poleca.

REKLAMA

To może Cię zainteresować