Zasieki na środku osiedla. Klucz mają tylko wybrani (SONDA)

Przemek Gałecki | Utworzono: 29.01.2015, 08:44
A|A|A

zdjęcia: Przemek Gałecki

Ulica Jantarowa we Wrocławiu, Krzyki. Bloki mają po kilkadziesiąt lat, ale dopiero niedawno spółdzielnia wydzieliła poszczególne wspólnoty. Płoty między blokami zaczęły pojawiać się kilka lat temu, ostatnia decyzja przelała jednak czarę goryczy. Bo własnością wspólnoty przy Jantarowej 8 jest także chodnik, który teraz będzie chodnikiem prywatnym. Od kilku dni trwa grodzenie terenu i montaż zamykanych na klucze furtek.

Posłuchaj całego materiału:

 

Pan Jan chyba wie co mówi, bo potwierdzają to pracownicy instalujący nowe ogrodzenie. Walka między zwolennikami i przeciwnikami płotu trwa na całego, a montujący ogrodzenie pan Paweł obawia się, czy nie będzie to syzyfowa praca.

Sonda
Ta sonda już się zakończyła.

Czy w mieście można za pomocą płotów odgradzać się od niechcianego sąsiedztwa?

Tak, każdy ma prawo do ciszy i spokoju w okolicy domu
2
Nie, chodniki i zieleń w mieście powinny być dostępne dla wszystkich
10
Jeśli tak, to wyłącznie na strzeżonych osiedlach poza centrum
2
Wszystkich głosów: 14

- Była wykonana praca i źli ludzie, którym się to nie podobało zniszczyli cały wysiłek. Trzeba od nowa zamontować słupki. Widać było niezadowolonych ludzi wcześniej, więc mogliśmy się spodziewać takiej reakcji - mówi pan Paweł. Pracujący dla zarządu wspólnoty Tomasz Majewski mówi wprost - klucze do nowych furtek dostaną tylko mieszkańcy ogradzanego bloku, inni muszą chodzić na około.

Przemek Filar
Przemek Filar
Towarzystwo Upiększania Miasta

Osiedla ogrodzone to kompromitacja planowania i zamykanie koła, to trzeci świat, upadek miasta jako takiego. W cywilizowanych miejskich społeczeństwach miasto, to konsensus rożnych środowisk, które wypracowały współpracę. W Amsterdamie muzułmanie mają mieszkania komunalne w tych samych apartamentowcach, co Holendrzy – nie istnieją tam getta. Osiedle ogrodzone to getto, takie samo jak każde inne. Zamykając się w nich, odcinamy od miasta tę wyższą klasę zamkniętych pseudo-mieszczan. Miasto staje się zbiorem osobnych bloków nie powiązanych ze sobą, zamiast konglomeratu środowisk i zintegrowanych osiedli.

 

- To jest paranoja. To sytuacja jak z filmów z Kargulem i Pawlakiem - mówią mieszkańcy. Sprawa może i wydaje się śmieszna, ale pociąga bardzo realne konsekwencje - przez zagrodzenie chodnika kilkuletnie dzieci z pobliskiego przedszkola będą musiały dokładać np. w drodze na tramwaj kilkaset metrów. - To oznacza, że trzeba wyjść wcześniej, zjeść wcześniej śniadanie, czy ubrać się - mówi Magdalena Kotlarz-Michalska - Dyrektor Przedszkola nr 52 Mieszkańcy budujący zasieki wiedzą jednak swoje:



A eksperci komentują:

Izabela Mironowicz z Towarzystwa Urbanistów Polskich widzi duży problem grodzenia polskich miast, do tego praktycznie wszystkie nowe osiedla powstają od razu z płotami i furtkami. Ekspertka zaznacza, że Niemcy poradzili sobie z tym problem w bardzo prosty sposób - prawo zakazuje grodzenia osiedli. Co więcej każdy deweloper, nawet ten budujący drogie apartamenty, musi oddać miastu część mieszkań na cele socjalne.

Piotr Pietraszek
Piotr Pietraszek
Radio Wrocław

W Polsce nastała era grodzenia. Na naszym rynku mieszkaniowym modne stały się osiedla zamknięte. Pod tym względem bliżej nam do Afryki lub Ameryki Południowej niż do zamożnych krajów Europy. Zamknięte osiedla uważa się tam za przedsięwzięcia raczej aspołeczne. Podczas gdy np. w Berlinie czy Paryżu istnieje kilka takich osiedli, a w Polsce wybudowano ich już kilkaset. Jedno z pierwszych zbudowanych w/g tej filozofii powstało w podwrocławskich Siechnicach.

Pomysł przywędrował ze Stanów Zjednoczonych, gdzie takie obiekty zaczęły masowo powstawać w latach 60. Były to budowane na obrzeżach miast swoiste oazy spokoju dla ludzi starszych. Zjawisko nasiliło się dwadzieścia lat później na fali przestępczości i wojen gangów, jakie przetoczyły się przez USA. Wówczas pojawiły się osiedla strzeżone, na których wzorowane są obecnie ich polskie odpowiedniki.

Poczucie bezpieczeństwa - to główny powód decyzji o zamieszkaniu na zamkniętym osiedlu. Nie wszyscy jednak zgadzają się z takim stwierdzeniem: wielu specjalistów twierdzi, iż przez to, że sprawiają wrażenie luksusowych i prestiżowych miejsc stają się atrakcyjnym łupem dla potencjalnych włamywaczy.

Idea budowania zamkniętych osiedli strzeżonych krytykowana jest także za to, że podkreśla różnice między mieszkańcami bogatszymi i biedniejszymi. Z takiego założenia wychodzą m.in władze niemieckich miast. Zamknięte osiedla należą tam do rzadkości. Każdy deweloper budując nowy dom (osiedle) ma obowiązek przekazać część mieszkań na cele socjalne.

Ogrodzone płotami osiedla stwarzają też problemy w komunikacji pieszej czy rowerowej. Mieszkańcy spoza nich często muszą nadkładać drogi okrążając bloki lub domy ogrodzone płotem. Innym typowo polskim wymysłem są śmietniki pod specjalnym nadzorem. Zamyka się je, by zapobiec podrzucaniu śmieci przez innych mieszkańców.

- Polityka jest taka, że mieszanka społeczna jest dobra. Nie będziemy tworzyć getta, ani dla biednych, ani dla bogatych. Będziemy uczyć ludzi żyć ze sobą. To jest nie tylko kwestia wartości, ale to również kwestia praktyczna. Ponieważ nie tworzymy enklaw, którymi nam będzie trudniej zarządzać - mówi Izabela Mironowicz.

Te płoty fizyczne są odzwierciedleniem już istniejących płotów mentalnych, czy społecznych - wtóruje Katarzyna Kajdanek z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Jej zdaniem Polacy stawiają płoty z dwóch powodów - dla prestiżu, bądź dla złudnej poprawy bezpieczeństwa. Złudnej bo badania są jednoznaczne - liczba kradzieży za zasiekami wcale nie spada:

Paradoksalnie mieszkańcy Jantarowej, którzy postanowili wybudować płot, bez ogródek opowiadają o tym jak byli wściekli, gdy ogrodzenie stanęło przy sąsiedniej nieruchomości. Kilka lat temu:

REKLAMA