Wielosmakowa Brodka

Wojciech Jakubowski | Utworzono: 04.10.2010, 02:21 | Zmodyfikowano: 04.10.2010, 02:47
A|A|A

Góralski zaśpiew z lekkim pogłosem, dudy... tak właśnie zaczyna się najnowszy album dziewczyny spod Żywca, Moniki Brodki. Naprawdę! Zresztą za owe dudy chwycił jej ojciec, Jan Brodka. Będzie się jeszcze, w trakcie najbliższych trzydziestu kilku minut, pojawiał wielokrotnie. Monika chwyci za tamburyn albo bębenek z Tunezji, czasami zabrzmią: mandolina, skrzypce, gitara akustyczna... Granda, prawda? No bo kto by się tego spodziewał po „Dziewczynie mojego chłopaka"?

Kto jeszcze nie słyszał nowej płyty Brodki niech nie stuka się jednak w tym momencie w czoło, posądzając wokalistkę o tani sentymentalizm i pakowanie nam w uszy folkloru, w otoczeniu którego się wychowała, okraszonego regionalizmami z kilku jeszcze innych zakątków świata. Nie powiedziałem bowiem najważniejszego. Wszystko to jest bowiem jedynie tłem dla elektronicznych, popowych harców Bartosza Dziedzica- producenta albumu, człowieka odpowiedzialnego za syntezatory- czasami i za inne instrumenty i wreszcie kompozytora, razem z Moniką, wszystkich melodii.

Owe, panoszące się niemal na całej płycie, elektroniczne, dobrze pomyślane i opracowane brzmienia, to egoistyczny byt, wokół którego wszystko się kręci, a to co „żywe", akustyczne, posłusznie egzystuje, zresztą bardzo udanie, nieco na drugim planie. I do tego ten folklor, i te wstawki orientalne- bo takie też się zdarzają... Połączyć to wszystko w jedną całość i nie poledz na całej linii, nie narazić się na śmieszność, nie otrzeć o kicz- wielka to sztuka i ta, mam wrażenie, autorom się udała.

To także wielka odwaga, przede wszystkim ze strony Moniki, która mogła przecież podążać wygodnym, szerokim traktem, wytyczonym jej poprzednimi dokonaniami. Chyba nikt nie miałby do niej pretensji gdyby nagrała kolejną przewidywalną płytę. Zwłaszcza że przed laty, jako młoda i niedoświadczona debiutantka została porwana przez rodzimy „przemysł" fonograficzny z całym dobrodziejstwem jego inwentarza i właściwie mogłaby zostać już na zawsze jego wytworem; kiedyś z nieświadomości, obecnie kierowana koniunkturalizmem.

Z mojej strony uznanie za to, że odważyła się na zmiany, wyraźną przebudowę brzmienia a jednocześnie ową woltę utrzymała w akceptowalnych granicach. Dla o wiele bardziej doświadczonych artystów takie wyrwanie się z dotychczasowych kolein często kończy się katastrofą, zabrnięciem w ślepą uliczkę. Uznanie też za połączenie tak wielu, skrajnie odmiennych elementów w jedną, spójną całość.

Stworzenie warstwy tekstowej Monika powierzyła Jackowi Szymkiewiczowi z grupy Pogodno, z rzadka dokładając coś od siebie. I to jest moim zdaniem słabszy element układanki. Jakoś te abstrakcyjne przemyślenia autora do mnie nie trafiają. Momentami mam wrażenie, że i Brodka jest obok nich, nie każdy uszyty jest na jej miarę, nie płyną, tak szczerze i po prostu, z jej wnętrza. No może z małym wyjątkiem, ale o tym za chwilę. Cieszy za to fakt, że 90% słów do nas docierających to polszczyzna. Cieszy w czasach, gdy większość wykonawców deklaruje, że najwygodniej śpiewa się im po angielsku, a polski jest- „jakiś taki..."

Cóż we mnie pozostanie po wielokrotnym przesłuchaniu „Grandy"?

Na pewno „W pięciu smakach", które trafiło na pierwszego singla- słuszny wybór. Potrafi rozbawić mnie wciąż, nieustannie i niemal w każdej sytuacji. To niekwestionowany hit i ozdoba tego albumu.

Zaskakujący początek w postaci „Szyszy". Pewnie, dlatego że „gdy szumią jodły na gór szczycie" jednocześnie pojawia się bożek voodoo a tytułowa „Szysza" to przecież kojarzona z kulturą arabską fajka wodna... No tak, na drugi dzień baaaardzo mocno boli głowa! Choć śmiem się upierać przy tym, że to jednak dźwięki mają tu decydujący wpływ na ów „brak piątej klepki".

Po dynamicznym początku płyty ładnie uspokaja i wprowadza w piękny finał utwór „Bez tytułu".

A ten koniec to pełen pasji, niezwykle emocjonalny, wzruszający „Excipit", utwór zaśpiewany po francusku. Co ciekawe, w wywiadzie dla Radia RAM Monika Brodka zdradziła, że fascynuje ją współczesna scena francuska, słucha też starszych kompozycji pochodzących z tego kraju. I właściwie takiej właśnie Brodki chciałoby się słuchać bez końca! Dlatego też właśnie to czynię...

 

Monika Brodka „Granda"

Szysza

Granda

Krzyżówka dnia

Saute

Hejnał

W pięciu smakach

Bez tytułu

K.O.

Syberia

Kropki kreski

Excipit

REKLAMA