Skandynawski chłodek

Wojciech Jakubowski | Utworzono: 20.06.2010, 19:41 | Zmodyfikowano: 20.06.2010, 19:42
A|A|A

Jedenaście premierowych kompozycji zespołu Flunk, zebranych pod wspólnym tytułem "This Is What You Get", ukazało się w naszym kraju niemalże przedpremierowo. Niemalże bo najpierw album trafił do sprzedaży w maju ubiegłego roku w ojczystej Norwegii a już w połowie czerwca cieszyliśmy się z niego my. Ogólnoświatową premierę trio zaplanowało dopiero na sierpień.

Czyżby to wyróżnienie wynikało z faktu, że w trakcie niemal dekady swojej działalności zespół zdołał zdobyć w naszym kraju niemałą popularność, zdarzyło im się także kilkakrotnie w tym czasie u nas koncertować? W jakimś stopniu pewnie tak, chociaż ich dokonania dotarły i zdobyły uznanie w wielu krajach Europy i to tuż po debiucie.

A zaczynali od krążka "For Sleepyheads Only", nad którym muzycy dość długo pracowali. Pierwszy singiel promujący owo wydawnictwo zawierał przeróbkę utworu "Blue Monday" z repertuaru New Order. Kompozycja błyskawicznie zaczęła pojawiać się na licznych kompilacjach wydawanych w tamtym czasie  w Wielkiej Brytanii oraz za oceanem. Równocześnie na grupę zwróciło uwagę Radio BBC skąd niebawem napłynęło zaproszenie do zarejestrowania specjalnej sesji dla tej rozgłośni.

Ich debiut wkrótce zaczął się ukazywać także w pozostałych krajach Europy- dotarł m.in. do Grecji czy Rosji. A zatem Polacy w swojej sympatii wobec tria serwującego chłodne, elektroniczne dźwięki, typowo skandynawskie można by rzec, w których od czasu do czasu  pobrzmiewa avant popowa nuta, kompozycje, których chłód przełamuje pełen emocji i zaangażowania głos wokalistki, nie są odosobnieni.

"This Is What You Get" to ich 4, jeżeli nie liczyć wydawnictwa z remiksami, album, a na nim znalazły się kompozycje utrzymane w tym samym, wypracowanym przez lata, charakterystycznym dla zespołu stylu. Ciekawostką jest pojawienie się znów coveru. Przed laty, jak wspomniałem, sławę przyniosło im "Blue Monday", tym razem sięgnęli po "Karma Police" zespołu Radiohead. Pamiętam, że już kilka lat temu przy okazji premiery albumu "Personal Stereo" część fanów nie kryła rozczarowania faktem, że rozwiązania, którymi czarowali na początku kariery teraz stają się coraz bardziej wtórne i że tak naprawdę otrzymujemy wypadkową poprzednich krążków. Podobne głosy odezwały się i rok temu.

Jednak z tymi zarzutami i argumentami to jest tak, że dla tych bardziej otwartych na nieustanne ewolucje i rewolucje w muzyce słuchaczy, będzie to faktycznie powód do niezadowolenia, jednak u zakochanych w stylistyce Flunk poziom pozytywnych emocji powinien utrzymać się na niezmiennie wysokim poziomie.

REKLAMA