Ciekawi i zaskakujący

Wojciech Jakubowski | Utworzono: 19.06.2010, 15:21 | Zmodyfikowano: 19.06.2010, 15:21
A|A|A

Ano dlatego że Andy w tamtym rejonie świata kojarzony jest z zupełnie innymi dokonaniami. Od początku lat 70. kiedy to ukazała się jego pierwsza płyta do dziś wydał prawie 30 albumów z dźwiękami, które królują i z których słynie słoneczna wyspa, a więc reggae. Dorobek artysty jest naprawdę imponujący, podobnie jak lista znakomitych muzyków, z którymi udało mu się nawiązać współpracę. Tak mocne zanurzenie w tradycji reggae nie przeszkodziło mu jednak w znakomitym odnalezieniu się w klimatach trip hopowych a to za sprawą pionierów gatunku z Bristolu, którzy na początku lat 90. zaprosili go do współpracy.

Horace Andy jest jedynym wokalistą, który pojawił się na wszystkich krążkach Massive Attack- to chyba wystarczająco dużo mówi o poziomie emocji owych muzycznych kontaktów. I proszę mnie poprawić jeśli się mylę, ale wydaje mi się, że to właśnie dzięki tej kolaboracji wokalista stał się szerzej znany na Starym Kontynencie.

Craig Armstrong z kolei to przede wszystkim kompozytor muzyki filmowej. Na koncie ma 15 stworzonych przez siebie ścieżek, w tym nagrodzoną Złotym Globem do filmu "Moulin Rouge!". I znów mam wrażenie, podobnie jak w przypadku Horace Andy'ego, że większą sławę przyniosła mu współpraca z tuzami showbiznesu- Madonną, Spice Girls czy też Pet Shop Boys, w tym gronie znalazł się też zespół Massive Attack, niż dźwięki stworzone na potrzeby filmu. To właśnie on jest współautorem kompozycji "Weather Storm" czy "Sly", które trafiły na drugi krążek triphopowców- "Protection".

Gdyby jednak ktoś miał ochotę poznać owych artystów z innej i jednocześnie zasadniczej strony ich działalności to chętnie zaproponuję dwa czerwcowe wydawnictwa. "Livin' It Up" Horace Andy'ego z 2007 roku i "Film Works" Craiga Armstronga z 2005. Ten ostatni album zbiera tematy filmowe z lat 1995- 2005. Miłych dla ucha odkryć i zaskoczeń w trakcie słuchania tych płyt nie powinno zabraknąć.

REKLAMA