Cohen u Shreka

Wojciech Jakubowski | Utworzono: 28.05.2010, 09:53 | Zmodyfikowano: 28.05.2010, 09:54
A|A|A

A trochę tego się uzbierało. Najsłynniejszą z niecohenowskich interpretacji jest ta zaprezentowana przed
laty przez Jeffa Buckleya, uważana za tak doskonałą, że śmiało może konkurować z wykonaniem mistrza i do dziś potrafi przyprawić słuchacza o ciarki na plecach, wywołać wzruszenie. Wersja Aleksandry Burke, zwyciężczyni jednego z wydań The X Factor, brytyjskiego odpowiednika naszego idola, odniosła z kolei olbrzymi sukces komercyjny.

Piosenka wydana na singlu w okolicach Świąt Bożego Narodzenia w 2008 roku nie tylko wzbiła się na szczyt Brytyjskiej Listy Przebojów, ale sprawiła, że do pierwszej 40 zestawienie, a konkretnie na miejsce 2 trafił po latach Jeff Buckley, a Leonard Cohen na 34. Podobno w historii listy nigdy coś takiego się nie zdarzyło. Zakup singla deklarował nawet premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown.

Od strony finansowej największym wygranym był Leonard Cohen, autor utworu, który z tytułu należności za prawa autorskie zgarnął wówczas okrągły milion dolarów, co jednak nie przeszkodziło mu w wyrażeniu swojego niezadowolenia z nadmiernego eksploatowania piosenki. Zanim jednak  doszło do tej wypowiedzi, po drodze pojawił się polski wkład w historię utworu.

Rok temu ukazała się płyta Anyi zatytułowana "Hallelujah", którą otwiera nagranie tytułowe w interpretacji debiutantki. Anya, czyli Anna Kostrzewska jest absolwentką Wydziału Orientalistyki ze specjalizacją Afrykanistyka na Uniwersytecie Warszawskim, ale także wokalistką i autorką - większość piosenek na debiutanckim "Hallelujah" to jej dzieło.

Do współpracy przy powstawaniu albumu udało jej się namówić m.in. Bogdana Hołownię, który zasiadł przy fortepianie, Marka Napiórkowskiego, który zagrał na gitarze, czy Roberta Kubiszyna szalejącego na kontrabasie. Dominują tu ciepłe klimaty smooth jazzowe, czasami pojawi się bossa nova czy tango. Anya mówi o płycie, że "jest mozaikową opowieścią o różnych kolorach duszy, przeplecionej nienasyconymi barwami emocji i do końca nieuczesanych myśli".

Tytułowe "Halleluyah" młoda wokalistka postanowiła zaśpiewać pogodnie i lekko zdejmując z kompozycji typowe dla wielu interpretacji zamyślenie z lekką domieszką patosu i melancholii. Niektórym zapewne będzie ich u Anyi bardzo brakować. Wtedy proszę przypomnieć sobie zdanie, które znalazłem w jednym z opisów albumu Polki: "całość rozpoczyna się od coveru Leonarda Cohena "Hallelujah", piosenka znana jest zapewne z filmu "Shrek"- mnie od razu zrobiło mi się smutno.

Czy Cohen naprawdę potrzebuje podpierać się Shrekiem? Miał rację mistrz: "To bardzo dobra piosenka, ale zdecydowanie za dużo ludzi ją śpiewa" i za często się ją wykorzystuje.

Posłuchaj:

 

REKLAMA
Dźwięki