Wspaniałe lata siedemdziesiąte (Posłuchaj)

Wojciech Jakubowski | Utworzono: 05.02.2010, 12:05 | Zmodyfikowano: 05.02.2010, 12:14
A|A|A

Wojciech Jakubowski

I za to jest niezwykle ceniony i podziwiany przez muzyczną branżę, za to, że potrafi umiejętne łączyć to co w muzyce ambitne z tym co podoba się szerokiemu gronu odbiorców.

Zaskakiwał już od najmłodszych lat - entuzjazmem do muzyki, chęcią jej zgłębiania, zapałem jaki przejawiał podczas nauki gry na instrumentach. Już jako sześciolatek chwycił za bas.

Niedługo potem zaczął śpiewać w chórze parafialnym a także szkolnym. To szybko przyniosło efekty. Miał zaledwie 18 lat kiedy trafił do koncertowego zespołu Prince'a. Jakiś czas później zaczął nagrywać pojedyncze utwory- solo i z założonym przez siebie zespołem Tony! Toni! Tone!

Na debiutancką płytę kazał jednak długo czekać, ale kiedy wreszcie zabrał się za jej przygotowanie to był już na tyle znaną postacią, że bez problemu namówił na gościnne występy Angie Stone i D'Angelo.

Debiut marzenie, zwłaszcza że za album "Instant Vintage" otrzymał pięć nominacji do Grammy. To wszystko sprawiło, że od tego momentu drzwi na muzyczne salony stanęły przed nim szeroki, otworem. Czas między publikacjami kolejnych solowych propozycji poświęca na produkcję i pisanie piosenek dla innych wykonawców. Do swoich dzieł udało mu się przekonać m.in. Whitney Houston, Mary J. Blige czy Johna Legenda.

Zajął się też produkcją albumu "Introducing" Joss Stone. W trakcie pracy do tego stopnia uległ urokowi Joss, że w prasie aż huczało od plotek na temat ich romansu, czemu jednak muzyk stanowczo zaprzeczał. I takim oto dał się nam poznać Rafael Saadiq. Na swój czwarty autorski album kazał czekać aż cztery lata. My musieliśmy wyczekiwać go znacznie dłużej bowiem w Polsce krążek "The Way I See It" ukazał się dopiero na początku lutego ubiegłego roku.

Tym razem muzyk postanowił złożyć hołd takim artystom jak Gladys Knight & The Pips, Al Green czy The Four Tops. Jak sam przyznał, "ważnym punktem wyjścia były też dla niego wspomnienia i historie z życia matki i babci". Nic więc dziwnego, że na albumie króluje klasyczne brzmienie, że duch lat 60. i 70. jest tu wyraźnie obecny. Słychać jednak, że Saadiq obok szacunku i miłości do muzyki tamtych lat ma jednak do niej sporo dystansu. Z jednej strony słuchając tych kompozycji po raz pierwszy i nie znając jednocześnie autora, można by się bardzo pomylić z umiejscowieniem ich w czasie. Z drugiej jednak wyraźnie czuć autentyzm i szczerość, dzięki swojemu talentowi Saadiq nie popełnił błędu rzemieślniczego naśladowania ducha tamtych lat, on go na nowo stworzył. Od strony realizacyjnej też zadbano o szczegóły. Żadnej elektroniki i tego typu zabawek- tylko i wyłącznie żywe fortepian, gitara, trąbka. Oczywiście nie zabrakło znakomitych gości: wśród nich: Stevie Wonder, Joss Stone, Jay- Z. W połączeniu wszystko zabrzmiało razem znakomicie. Tak, to był jeden z tych albumów, które w zeszłym roku słuchaliśmy z wielką przyjemnością i do dziś nie stracił nic ze swego uroku.

Muzyczny felieton Wojtka Jakubowskiego (Posłuchaj):

Więcej muzycznych felietonów znajdziesz w zakładce MUZYKA, a TU wczorajszy.

Tagi:
REKLAMA
Dźwięki