Wyrok dla ochroniarza z klubu Cocomo

Radio RAM | Utworzono: 28.04.2015, 20:59
A|A|A

fot. dolnośląska policja

Nic nie tłumaczy bezmyślnego i agresywnego zachowania Igora W - mówił dziś sędzia ogłaszający wyrok dla ochroniarza wrocławskiego, nocnego klubu Cocomo. Mężczyzna został skazany na 5 lat więzienia i 10 lat zakazu wykonywania zawodu ochroniarza, za to, że we wrześniu ubiegłego roku, śmiertelnie pobił klienta klubu. Wyrok nie jest prawomocny.

To najwyższa możliwa kara za taki zarzut - sędzia Artur Kosmala podkreślał, że w innym wypadku orzeczenie byłoby dużo wyższe. I prokurator i oskarżyciele posiłkowi chcieli dla mężczyzny 8 lat pozbawienia wolności.

Żona ofiary prawdopodobnie będzie się odwoływać od wyroku:

"Nic nie łagodzi. Dla mnie nie ma kary dobrej za to. Zawsze mówią życie za życie, ale uważam, że wtedy właśnie stanęlibyśmy w szeregu razem z nim. Kary nie ma adekwatnej, ale mówię ku przestrodze dla innych, że w Polsce jest jednak wymiar jakiś sprawiedliwości i że ludzie nie mogą sobie zabijać innego człowieka jak muchę, to ta kara powinna być jednak wyższa"

Decyzji w sprawie apelacji nie podjęła też prokurator Małgorzata Kalecińska:

Pełnomocnik rodziny pokrzywdzonego chciał, podobnie jak prokuratura 8 lat więzienia dla Igora W. Na tyle zasługuje - mówi nam mecenas Tomasz Okińczyc:

Z aktem oskarżenia mogliśmy się zapoznać w grudniu 2014 r. Do zdarzenia doszło w nocy z 21 na 22 września. Feralnego dnia Mariusz H. z kolegą postanowili wybrać się do Rynku, by świętować zwycięstwo reprezentacji Polski w siatkówce. Do wejścia do nocnego klubu namówiły mężczyzn tzw. selekcjonerki - młode kobiety z różowymi parasolami, które spacerowały w centrum. Według śledczych między ochroniarzem a wrocławianami doszło do awantury. Ochroniarz uderzył pokrzywdzonego a ten upadł, uderzył głową w ziemię i stracił przytomność. Mariusz H. trafił do szpitala, ale po kilku dniach zmarł.

Oskarżony jeszcze w ubiegłym roku przyznał się do winy, twierdził, że bronił się przed agresywnymi klientami. Nie spodziewał się, że może dojść do śmierci pokrzywdzonego.

REKLAMA