Świetna książka nie tylko dla kobiet

Radio RAM | Utworzono: 11.04.2008, 23:09 | Zmodyfikowano: 11.04.2008, 23:09
A|A|A

Literatura pakistańska to u nas kompletna egzotyka, więc kiedy pojawiła się na rynku książka Kamili Shamsie "Sól i szafran" nie mogłem sobie odmówić tego spotkania. Mimo że mamy do czynienia raczej z literaturą dla kobiet. Na starcie przeżyłem rozczarowanie miejscem akcji, bo zamiast Pakistanu trafiłem na Londyn. Na szczęście i do Karachi, i do wymyślonego przez autorkę Dard-e-Dil też się przenosimy, wystarczy tylko z księgarnianego kartkowania przejść do domowej lektury. Kiedy się zacznie czytać Shamsie, wyedukowaną na amerykańskich uczelniach, pochodzącą z feministyczno-dziennikarsko-literackiej rodziny, naprawdę trudno przestać. Nic dziwnego, iż właśnie tę 35-latkę wybrano u progu naszego tysiąclecia do grupy 21 najlepiej rokujących twórców przyszłości.

Na pokładzie samolotu z Ameryki do Europy Aliya poznaje Khaleela. Ona szlachetnego urodzenia, on z ubogiej stołecznej dzielnicy. Co dalej, wiadomo. Romans z przeszkodami to jedna z najstarszych historii świata. Zresztą narratorka będzie się do dziejów pewnej podobnej miłości odnosić, chwytając się jej w chwili zwątpienia. Legenda rodzinna głosi bowiem, że kuzynka Aliyi uciekła kiedyś z kucharzem, co było dla wszystkich traumatycznie bolesnym doświadczeniem. Ponieważ Masood, kucharz, gotował podniebienne cuda. Mezalians został wkrótce otoczony familijnym milczeniem, do czasu, gdy kolejna dziewczyna pokochała następnego niewłaściwego chłopca i postanowiła popytać, odświeżając pamięć. Nie tylko rodzinną. W tle wspominany jest podział Indii z 1947 roku, powstanie państwa pakistańskiego oraz towarzyszący rozpad dynastii. I nagle ze zwykłego romansu robi się saga lub przynajmniej jej fragment.

"- Co teraz, Khaleel? Co teraz zrobimy?
- Dlaczego nie możemy zaczekać i przekonać się, dokąd nas to zaprowadzi?
- Z powodu Liaquatabadu - nie mogłam uwierzyć, że powiedziałam to głośno. Zamiast się obrazić, uśmiechnął się do mnie, jakby był wdzięczny za prawdę".

Czy młodzieniec ze slumsowego Liaquatabadu i młoda kobieta z rodziny Wykrochmalonych Ciotek, Wuja-Kawalera, Zastraszonego Kuzyna mogą być razem? Czy dynastyczną klątwę może odwrócić studentka, wydobywająca się na niezależność w nowych czasach (Aliya znaczy przecież powrót)? To oczywiście pytania najważniejsze. Na nie czytelniczki zechcą poznać odpowiedź w pierwszej kolejności. Lecz, jak wskazuje tytuł, w "Soli i szafranie" jest smak istotniejszy niż słodycz harlekinowej zagadki z nietrudnym do przewidzenia endem. Przyprawa lub raczej esensja, którą pod każdą szerokością geografii i kultury nazywa się przyjemnością czytania. O tej przyjemności mówiła pisarka dziennikarzowi "Telegraph", gdy zobaczyli kobietę, jak zagłębiona w lekturę książki o sałatkach świata pochłaniała przy sąsiednim stoliku ciasto czekoladowe. "- Lepiej tak niż gdyby miała jeść sałatkę, czytając o czekoladzie" - spuentowała Kamila Shamsie. W swojej "Soli i szafranie" jest mniej dosłowna, ale równie mądra.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
....................................................................
Kamila Shamsie SÓL I SZAFRAN, przeł. K. Maciejczyk, Red Horse, 2008

 

REKLAMA