George Peter Barbari: Nie zapomnę Nowych Horyzontów do końca życia [POSŁUCHAJ]

Jan Pelczar | Utworzono: 26.08.2021, 16:04 | Zmodyfikowano: 26.08.2021, 16:07
A|A|A

Laureat nagrody publiczności za „Śmierć niewinności i grzech nieistnienia” George Peter Barbari zapamięta Nowe Horyzonty do końca życia, nie tylko dzięki nagrodzie od widzów. Sam we Wrocławiu po raz pierwszy zobaczył własny debiut w kinie.

POSŁUCHAJ WYWIADU Z GEORGEM PETEREM BARBARIM:

 

TRANSKRYPCJA WYWIADU:

Co było ważniejsze, premiera światowa w prestiżowej sekcji Panorama na
Berlinale, czy udział w konkursie głównym Nowych Horyzontów i nagroda od
publiczności?

Możliwość zadebiutowania na tak prestiżowym festiwalu jak Berlinale i to
w sekcji Panorama to oczywiście olbrzymi honor. Gdy się o tym
dowiedzieliśmy, byliśmy bardzo szczęśliwi, wręcz w ekstazie.
Wiedzieliśmy, że to zapewni naszemu filmowi życie, ludzie się o nim
dowiedzą i będą go chcieli zobaczyć. To właśnie nas radowało, bo to jest
dla mnie najważniejsze. Oczywiście, nagroda, premiera w Berlinie, cały
ten prestiż, to wszystko jest ważne i piękne, ale dla mnie jako filmowca
najważniejsze pozostaje to, by jak najwięcej ludzi zobaczyło film, bo
mam coś nim do powiedzenia. Właśnie dlatego Nowe Horyzonty były dla mnie
niezwykłym doświadczeniem. Po raz pierwszy mogłem zobaczyć reakcje
widzów. Właśnie we Wrocławiu po raz pierwszy zobaczyłem swój pierwszy
film po raz pierwszy na dużym ekranie, z udziałem publiczności. Nigdy
wcześniej nie widziałem swojego filmu w kinie. To było wspaniałe uczucie
słyszeć śmiech widzów, odpowiadać po seansie na ich pytania, gdy
wychodziłem widziałem u niektórych łzy w oczach. To coś pięknego, jestem
za to ogromnie wdzięczny, cieszę się, że tak wielu ludzi mogło zobaczyć
we Wrocławiu mój film i że tak wielu widzów go polubiło.

W filmie pokazujesz, że jako grupa robimy rzeczy, których nie zrobilibyśmy w pojedynkę.

Absolutnie tak. To była moja intencja i to jest przesłanie filmu. Ta
fałszywa męskość, którą nosimy ze sobą, której jesteśmy uczeni jako
dzieci, myślę, że Polacy mają tu podobne doświadczenie, to sztuczna
maska, którą zakładamy. Na koniec dnia wszyscy jesteśmy ludźmi, mamy
swoje lęki, swoje pragnienia, swoją niepewność. Nie sądzę, że powinniśmy
to ukrywać przed światem, myślę, że to piękna część bycia człowiekiem.
Wszyscy dzielimy podobne doświadczenia w zakresie tego, jak przetrwać
każdy kolejny dzień. Dlatego mój film próbuje powiedzieć widzom: to jest
ok, w porządku jest być tym, kim się jest.

Dlaczego taka a nie inna historia? Film drogi, w którym celem jest
wizyta w domu publicznym.

To coś, co przydarzyło mi się, gdy byłem młodym chłopakiem. Przeszedłem
przez to całe doświadczenie, przez taką wycieczkę. Pojechałem, a
właściwie zostałem zabrany, do prostytutki. To mnie dotknęło, zostałem
straumatyzowany przez to doświadczenie. Byłem młodym chłopcem, a
zostałem wrzucony na taką scenę i musiałem na niej wystąpić. To bardzo
trudne, to doświadczenie zostało we mnie na wiele lat i w pewnym
momencie swojego życia zdecydowałem, że muszę zrobić o tym film, muszę o
tym opowiadać. Nie tylko o samym doświadczeniu tej konkretnej podróży,
ale także o tym momencie, w którym musisz sobie radzić z życiem, chociaż
jeszcze nie wiesz jak. To także jest ukryte w całej historii. Na
powierzchni mamy czterech chłopaków, którzy jadą przeżyć swój pierwszy
raz u prostytutki, ale pod spodem mamy rozważania o tym, jak radzić
sobie w życiu, jak wyrażać samego siebie, jak znosić świadomość
nadchodzącej śmierci i znów, jak zaakceptować kim się jest i być z tym
ok.

Jak pracowałeś z aktorami, którzy odtwarzają na ekranie tak bliską ci
historię?

To był długi proces. Same próby trwały trzy lata. Nie było to początkową
intencją, ale tak się ostatecznie stało. Powiedziałem chłopakom z mojego
miasta, którzy nie są aktorami, ale których bardzo lubię, o czym chcę
zrobić film i że chciałbym ich w nim obsadzić. Zgodzili się. Zaczęliśmy
próby. Nie wiedzieli, czym one będą, nie wiedzieli nic o aktorstwie,
nigdy wcześniej w niczym nie zagrali. Próby trwały, a ja starałem się o
pieniądze na film. Myślałem, że dostanę je w pierwszym roku, nie udało
się. Myślałem, że dostanę je w drugim roku, nie udało się. Myślałem, że
dostanę je w trzecim roku, znów się nie udało. Ale cały czas byliśmy w
próbach, więc ostatecznie zrobiliśmy film bez budżetu. Udało się
zaprosić do projektu producentów, ekipa pracowała za darmo. Myślę, że to
dzięki tak długotrwałym próbom bohaterów filmu można tak mocno polubić,
są tacy naturalni.

Jest też narracja zza kadru. Zwykle tego w kinie nie lubię, ale kiedy w
twoim filmie opowiadana jest tak historia i przyszłość poszczególnych
bohaterów, oddaje się temu z radością.

Kiedy napisałem scenariusz, wiedziałem, że chcę w nim zawrzeć historię
prostytutki. W moim doświadczeniu najtrudniejsze było to, że kiedy
znalazłem się z nią sam na sam w pokoju, dotarło do mnie, że to nie jest
tylko osoba wykonująca swój zawód, to jest drugi człowiek. To kobieta,
matka, siostra, córka, ktoś, kto próbuje przetrwać i toczy taką samą
walkę, jaką toczymy wszyscy. Kiedy rozpisałem historię i pracowałem nad
scenariuszem, myślałem, że każda napotykana przez moich bohaterów osoba
jest kimś takim, każdy mijany po drodze ma swoje sprawy. Pomyślałem, że
chciałbym je przybliżyć w przypadku każdego z bohaterów, w taki sposób
pojawiły się w tej opowieści głosy zza kadru.

Taką historią zza kadru tegorocznych Nowych Horyzontów mogłaby być ta,
że przez pierwsze dni festiwalu gwiazdą był Gaspar Noe, reżyser
argentyńsko-francuski, w kolejne tę rolę przejąłeś ty, reżyser
argentyńsko-libański.

Byłem niezwykle zaskoczony tym wszystkim, co spotkało mnie w Polsce.
Festiwal jest świetny i jego ekipa doskonale dba o filmowców. Atmosfera
samego miasta jest niesamowita, jestem nim zaskoczony, zachwycony,
jestem w nim zakochany. To ma ogromny sens, że taki festiwal jest
organizowany właśnie w takim rozdygotanym mieście. Nie byłem na wielu
festiwalach, ale ten zawsze już będzie jednym z moich ulubionych.
Przecież tu na dobre startuje z moją karierą filmowca, cieszę się, że ma
to miejsce na takiej imprezie.

REKLAMA

To może Cię zainteresować