Ras: "Geniusz" jest jak puzzle. A Rasmentalism? Jak Athletic Bilbao [WYWIAD]

Bartosz Tomczak | Utworzono: 26.06.2020, 07:31 | Zmodyfikowano: 26.06.2020, 07:31
A|A|A

fot. materiały prasowe

POSŁUCHAJ ROZMOWY:

Bartosz Tomczak: Waszą pierwszą legalną płytę otwierał piękny sampel i Twój wers „Czekałem długo, żeby Ci to zagrać”. Idealnie pasowałby do tych okoliczności i przesunięcia premiery "Geniusza". Nosiło was trochę, że trzeba czekać trzy miesiące czy na spokojnie do tego podeszliście?

Arek Sitarz "Ras": Nie nosiło nas, ale to w moim przypadku przynajmniej nie wynikało ze spokoju tylko z tego, że ręce opadły (śmiech) i już z tej bezradności chyba nie wykonywałem ruchów machania ręką i tłuczenia w ścianę. Ta płyta ma trochę dłuższą historię niż mogłoby się wydawać z komunikatów. Ona właściwie, tak muzycznie to była niemal gotowa w sierpniu. Troszeczkę musieliśmy poczekać na publikacje. Jak już sobie ułożyliśmy te sprawy wydawnicze i opracowaliśmy plan promocyjny, on się tam odbywał - puściliśmy parę singli to nastała pandemia i lockdown. Już nie można było nic zrobić, a te płyty fizycznie utknęły we Francji - więc to nie była do końca nasza decyzja, chociaż pewnie podjęlibyśmy taką samą. To wszystko, że nie masz wpływu na czynniki zewnętrzne, powiało trochę bezradnością i chyba dlatego ten spokój zachowałem.

Nie wiem czy się zgodzisz, ale myślę, że dobrze wyszło, że z premiera przesunęła się z wiosny na lato, bo chociaż Twoje teksty to raczej jesień, to bity Menta to takie przedłużenie promieni słońca jak lato.

Nastrojowo celowałbym powiedzmy w początek kwietnia (śmiech).

Trochę wiosna, trochę zimno miejscami?

Tak, trochę popada, trochę się zmienia, ale jednak wiesz, że zaraz będzie ok. Nastrojowo tak z każdą płytą celuje symbolicznie. Teraz już nie rozkminiam co by było gdyby. Jest jak jest. Płyta wyszła 19 czerwca. Ważne, że już można jej słuchać.

1 lipca gracie koncert w sieci dla ludzi przed monitorami, do kamery. Jak do tego podchodzisz? Będziesz się mógł w końcu poczuć jak piłkarz.

Trochę staramy się podejść do tego inaczej niż oglądamy to u naszych kolegów z branży. Mamy trochę inną taktykę. Wydaję mi się, że podejdziemy do tego, że nie będziemy się tutaj silić i oszukiwać, że wy siedzicie na trybunach internetu i wiemy, że jesteśmy i to nie jest koncert. Chcemy pograć muzykę i dobrze się przy okazji bawić. Dlatego też postanowiliśmy poszerzyć nasz skład żeby przyjemnie też było dla nas. Mam wrażenie, że jednak na żywo to jest inny materiał. Te numery dużo zyskują oddane w ręce ludzi, którzy mogą jeszcze więcej do nich wnieść. Traktuję ten 1 lipca jako właściwie taki prezent dla nas z okazji premiery i tak do tego podchodzimy. Wiemy, że będą tam kamery - chcemy trochę przearanżować scenę, trochę ją udomowić i zagrać przede wszystkim super koncert przede wszystkim dla siebie. Jak ludzie będą to nagrywać i przy okazji będzie można nas oglądać to jeszcze fajniej.

Mówiłeś o tym poszerzonym składzie - to kto jeszcze poza Tobą, Mentem i Tortem?

Sara Jaroszyk i Weronika Grzesiewicz będą nam towarzyszyć wokalnie. Możecie kojarzyć dziewczyny m.in z koncertów Rosalie lub P.Unity. Na basie zagra Adam Świerczyński, na gitarze zagra Kacper Budziszewski. Ich też na pewno oglądaliście z różnymi projektami na koncertach. Na razie jesteśmy po trzech próbach. Dzisiaj mamy kolejną, jutro kolejną. Tak się spotykamy codziennie na te 5-6 godzin, żeby być przygotowanym do 1 lipca. Codziennie jest fajniej, mam nadzieję, że ten 1 lipca to już będzie ta granica osiągnięcia jakiegoś solidnego poziomu w tym naszym graniu.

Na Twój koncertowy nos jak wrócicie do prawdziwego grania z widzami to gdzie masz swojego faworyta koncertowego z „Geniusza”, a którego numeru się w tym secie nie spodziewać?

Nie wiem. Chcielibyśmy - jeżeli się okaże, że mamy możliwość zagrania tej trasy i wszystko potoczy się z happy endem - ten poszerzony skład zachować. Na pewno w jakimś zakresie ten aspekt ekonomiczny odłożyć na bok, a aspekt funu podkręcić. To się po prostu dobrze gra jeżeli masz żywy band ze sobą. Jeżeli chodzi o takiego faworyta koncertowego, to powiem Ci, że to zawsze nas zaskakuje. Rzeczy, które wydają się być takimi pewniakami koncertowymi wypadają różnie. Na „Tango” najbardziej lubiliśmy grać utwór „Kilka dni”, który w ogóle nie był planowany na koncerty, a później się okazało, że ludziom odpowiada takie przygaszenie świateł i ballada w środku koncertu. Ja to bardziej czekam na pobranie energii sprzed sceny.

A „Geniusz” to jest trochę koncertowa pułapka? Macie bardzo dużo gości - i gdyby nie udało się tego livebandu z dziewczynami utrzymać to jak Ty to widzisz? Z jednej strony pamiętam z waszych koncertów, że „Fast food” z Rosalie albo „System interwałów” w wykonaniu Klaudii Szafrańskiej to publiczność radzi sobie fantastycznie, ale jest tu gdzieś jakaś pułapka, że będzie trzeba zagrać koncert bez tego i wymyślić jak zapełnić lukę?

Nie ma pułapki. Jest zadanie. Mam wrażenie, że to są w ogóle dwie różne kategorie. Płytę robimy po to, żeby się słuchało. Do tego potrzebujemy powietrza w studiu i potrzebujemy gości. To jest chyba nasza ósma płyta i nie możemy się ciągle kisić w swoim sosie. Ja wolę jednak współpracę szeroko zakrojoną. To robimy, żeby zrobić album. Koncerty to jest zupełnie inna historia. Opracowujemy je od początku i układamy je w set od początku. Mamy też numery z innych płyt więc zawsze gramy koncerty przekrojowe. Nie spotkałem się z tym, żeby to sprawiało mi problem i było jakąś pułapką.

Pomyślałem pod tym kątem, że tu macie jednak dużo więcej gości niż zazwyczaj i to może być jakiś przeskok.

Niby tak, ale jednak wychodzi, że w tych numerach z gośćmi rapowymi to te moje dwie zwrotki się mieszczą tak czy inaczej. Ja nie odczuwam przesytu i na koncercie poradziliśmy sobie z ułożeniem tego. Będzie się można o tym przekonać 1 lipca.

Do tych gości jeszcze wrócimy, ale chciałem Cię podpytać o tego tytułowego „Geniusza”, ale nie żebyś 15 raz wyjaśniał o co chodzi bo to jest wiadome.

Za każdym razem o co innego (śmiech)

Niektórzy próbują to ze szkołą powiązać. Też się postaram, ale z drugiej strony. Z czego w czasach szkolnych byłeś totalną nogą?

Chemia, biologia, matematyka od liceum. W pierwszej klasie liceum przestałem zakładać zeszyt do matematyki. Przedmioty ścisłe odłożyłem sobie na półkę całkowicie.

A jeśli chodzi o obecne życiowe umiejętności. W czym ty jesteś taką sierotą?

W rzeczach manualnych. Skręcaniu, naprawianiu i tworzeniu manualnie rzeczy.

Możemy przybić wirtualną piątkę bo mam dokładnie tak samo. A Olaf? Dzieciak z okładki - prywatnie bratanek Twojej dziewczyny. To jest bardziej Geniusz, bo tak wygląda na okładce czy tak jak w środku płyty - urwis za kółkiem?

O to właśnie chodzi w tych geniuszach, że to są ludzie, którzy są ze wszystkich światów na raz i trochę się nie mogą odnaleźć. Z Olafem też tak jest, że on jest cichutki, grzeczniutki, ale później jak się delikatnie otworzy to się okazuje, że chętnie wsiądzie w samochód i odjedzie rodzicom. Myślę, że o to chodzi w życiu, żeby korzystać.

A propos dzieciaków. Jak ktoś widział klip do Lip Syncu - tam w pewnym momencie na telewizorze jest dziewczynka i przeuroczy chłopak ubrany w za duży garnitur. Kto tam śpiewa?

(śmiech) To jest mój występ z moją koleżanką sprzed 28-29 lat na czymś takim co nazywało się Mini Playback Show i właśnie na lip syncu polegało.

Pamiętasz co śpiewałeś?

Oczywiście. Albano i Romina Power „Felicità”.

Mam rozumieć, że „Felicità” z Rosalie na „Geniuszu” nie jest przypadkiem?

Również nie jest. Te kropki się łączą, tylko one wyraźnie łączą się dla mnie, a z zewnątrz wymagają poszukiwań.

Częściej się czujesz supermenem czy "Supermemem"?

Częściej się czuję supermemem, a supermenem nie czułem się już dawno. Na koncertach chyba się czujemy supermenami więc na to czekamy mocno.

Jak patrzę na Twój Instagram to w memy chyba lubisz?

Bardzo. Uważam, że to jest nowy stand up i to jest idealny komentarz rzeczywistości. Jestem fanem.

Twoja ulubiona seria memów?

Kurdę no nie wiem. Wiadomo, że teraz dominuje grzybiarz-kleszczarz prezydent i dużo politycznych rzeczy. Ja najbardziej lubię takie absurdalne memiki.

Plus Spotted: Madka? Też się często u Ciebie pojawia.

Tak, lubię, lubię, obserwuję. To tak jak ze stand upem albo z rapem. Najbardziej śmieszy prawda. O to chodzi chyba.

Z memów może wyjść jakiś fajny pomysł na numer?

Ja to nigdy nie miałem takich koncepcyjnych numerów, że siadam i zakładam, że numer będzie o tym i o tym, ale pewnie coś tam się przemyca. Coś tam zostaje w głowie i później można wtrącić.

Lubisz memy. Lubisz też dobre wersy. Osiem znaczy więcej niż szesnaście?

Osiem może znaczyć więcej niż szesnaście. Ja wolę 8 niż 16 zdecydowanie (śmiech). Wolę kondensować.

To dlatego, że się po ósmym zawieszasz? Czy 2 punche na 8 zostają w pamięci lepiej niż 2 na 16?

Nie, nie zawieszam się. Ja nie lubię w ogóle przegadanych numerów. Nie lubię przegadanego rapu. Lubię powietrze. Nie lubię takich typowych rapowych kawałków zwrotka - refren - zwrotka - refren - zwrotka - refren - refren - refren i nie masz czasu nawet zastanowić się co przed chwilą słyszałeś, bo już masz dziewięć innych wersów do rozkminienia. Wolę jednak rzadziej.

Pomaga Ci to trochę na koncertach. Ty robisz sobie ten taneczny samolocik na scenie często jak jest przerwa od Twoich wersów, a Ment i Tort grają.

Tak jest. Ja w ogóle lubię zostawiać im przestrzeń - o to chodzi. Uważam, że muzyka jest jeszcze ważniejsza niż to co my tam mamy do powiedzenia ze sceny. Na koncert przychodzi się po to, żeby się dobrze poczuć, a muzyka w tym bardzo pomaga. Nie przychodzi się na wiec wyborczy, żeby usłyszeć poglądy tego chłopa, który stoi z mikrofonem.

Jak jesteśmy przy tekstach to powiedz jeszcze o książeczce do "Geniusza". Tam do każdego numeru zostawiliście po 1-2 wersach. To był Twój wybór? Wspólny z Mentosem? Jak to się odbywało? Czy to są jakieś szczególne wersy dla Ciebie?

To mógł być mój wybór, ale nie sądzę, bo ciężko mnie namówić na przykładanie wagi i analizę. Raczej to są intuicyjne wersy. Przypuszczam, że robiliśmy i naszemu kochanemu Bartkowi Walczykowi - który odpowiada za projekt wszystkiego co dzieje się wokół „Geniusza” - podesłałem jakiś subiektywny wybór. To było raczej szybkie spisywanie, bo ja też nie mam raczej tych tekstów spisanych, nie zapisuję ich. Trochę inny tryb pracy preferujemy.

A nie chciałeś spisać wszystkich? Masz krótkie teksty, bardzo solidne, jedne z najlepszych w kraju, więc fajnie by to wyglądało.

Nie, nie. Nie chciałem spisywać wszystkich ponieważ tutaj techniczne możliwości wchodziły w grę. Książeczka musi się mieścić w opakowaniu, a jednak wydając w majorsie jednak masz trochę ograniczone możliwości pod względem tej formy i kosztów. Też wszystko jest zaraz w internecie. Ja też nie zapisuję tych tekstów, nie ma tak, że mam napisane i rapuję z kartki. Nie tak to wygląda. Jak później zdarza się czasami - chociaż rzadko - zgłosić utwór do ZAiKSu to raczej korzystam z internetu i tylko poprawiam błędy.

Zostając przy pisaniu, to chciałem pociągnąć temat Twojej przygody, pracy w radiu. To jest trochę tak, że te Bolesne Poranki, Futbol i Cała Reszta z Przemkiem Rudzkim - w jakiś sposób poprawia Twoje pisanie albo Twoje flow? Tam cały czas gadasz i pewnie jakiś różnych styli mówienia próbujesz na antenie.

Wiesz co, nie wiem. Ćwiczenia dykcyjne, rozgrzewkowe przed nagrywaniem zacząłem parę lat wcześniej. Nie sądzę żeby poprawiało. Na pewno poprawia ogólnie moje samopoczucie. To, że wychodzę z domu i spotykam się z milionem różnych ludzi - zazwyczaj kreatywnych i z otwartymi głowami. Przełożenie na pisanie jest pośrednie, ale na pewno jest.

A co daje więcej radości - poranki czy rozmowy z byłymi piłkarzami?

Uuuu. Wiesz co, takiego dziecka we mnie więcej karmią pewnie rozmowy z byłymi piłkarzami i różnymi ludzi o piłce, bo to jest mój ukochany sport. Poranki dają doskonałą rozgrzewkę i nastrojenie się mimo, że oczywiście pobudki do łatwych nie należą. To jest taki boost energetyczny rano. Dzisiaj wstałem o 5:00 i jestem jeszcze w stanie z Tobą gadać w miarę i konstruować zdania. Pewnie dopiero pod koniec naszej dzisiejszej próby około 23:00 zacznę gasnąć.

Który kawałek na „Geniuszu” przyszedł wam z największa łatwością, a przy którym było najwięcej dłubania?

Z największą łatwością przyszedł nam każdy numer oprócz numeru „Numer” (śmiech). Tak to zdanie brzmi.

Dlaczego?

Ponieważ numer „Numer” ma naprawdę pozytywne zabarwienie i ten bit był tak pozytywny, że ciężko mi było się do niego przyczepić przełamując go jakąś smutną nostalgią, co ja uwielbiam robić. Szczerze mówiąc to ten utwór powstał wyłącznie - moim zdaniem - dzięki Vito. Ten bit sobie tak leżał, leżał, leżał i ja podchodziłem do niego na różne sposoby. Moja zwrotka została dopisana dopiero później. Najpierw mieliśmy refren. Zadzwoniłem do Mateusza z prośbą o ratunek, bo wiedziałem, że chcę zrobić ten numer, a nie potrafiłem się za niego złapać. Vito u siebie w Kolonii w Niemczech posiedział z nim, podesłał nam takie skrawki refrenowe, ułożyło się to w całość i później już było z górki.

To jak mówisz o tym podsyłaniu to podejrzewam, że większość zwrotek została dosłana. Powiedz komu i dlaczego musieliście przyciąć zwrotkę?

Szczerze mówiąc to mniejszość została dosłana. Vito, Taco i Białas dosłali zwrotki, a z pozostałymi gośćmi nagrywaliśmy. A komu musieliśmy przyciąć? Nie chyba nie będę mówił. Jakby połączyć tych dwóch gości, którym przycięliśmy zwrotki to wyszedłby taki superbohater, że pewnie rządziłbym Polską przez najbliższe 90 lat.

Ciężko było zadzwonić do Pezeta, że przycinacie mu zwrotkę?

(śmiech) Wiesz co, nie. To był jakby mój obowiązek. Ja rozumiem, że jak piszesz to jest to dla Ciebie forma zamknięta i nie wyobrażasz sobie, że coś tam miałoby się nie znaleźć., ale doszliśmy do kompromisu. Wracamy też do mojego zniechęcenia do długich rapowych form i musiało to tak wyglądać. Zarówno Pezeta jak i Taco nagrali 24 wersy. Wycięliśmy jakieś tam partie, które można było. Oczywiście cały czas w konsultacji i za zgodą i w akceptacji. Może kiedyś wypuścimy wersję reżyserską.

Macie generalnie pewnie wszystkich, których chcieliście jeżeli chodzi o gości. To są wasi znajomi, ludzie, których cenicie muzycznie, ale mówiłeś ostatnio w Czwórce, że raz ktoś wam kiedyś odmówił. Chodzi o Łonę jeszcze z czasów waszej podziemnej płyty „Dobra Muzyka Ładne Życie”. Myśleliście od tego czasu, żeby się do Łony odezwać i żeby coś dograł do was?

Pamiętam mu to od 14 lat. No nie stary, jakby nie ma drugich szans (śmiech).

A jak przeprosi? (śmiech)

A jak przeprosi - publicznie (śmiech), nie no żartuję. Wiesz co, nie było chyba takiego numeru. U nas to tak wygląda, że jak robimy numer to ktoś nam pasuje i odzywamy się do tej osoby. Chyba po prostu nie było takiego utworu. Natomiast dużo słuchałem tej ostatniej EPki Łony i Webbera. Jestem fanem niezmiennie.

Na szybko myślę, że może w „Nie jestem raperem” nadaliby się obok Dwóch Sławów.

Być może tak, natomiast Łona jest na tej płycie ponieważ był naszym prawnikiem.

Jak już mówimy o tych gościnnych zwrotkach na „Geniuszu” - wiem, że Ci niezręcznie. Największe „wow” było jak dostałeś zwrotkę Białasa?

Pewnie tak bo to jest jakby mój ulubiony raper w tym kraju. Podejrzewam, że tak, chociaż nie wiem… ten Pezeta też… ciężko mi wybierać. Filipa zwrotkę też bardzo lubię. Bardzo się cieszę z tego Białasa bo mocno go cenię.

Długo trzeba było negocjować z Kubą Badachem, żeby zgodził się zostawić swoje wokale w takiej formie jak weszły na płytę?

Kuba Badach bardzo docenił nasz tupet i odwagę po prostu. Jak Mentos do niego zadzwonił to Kuba powiedział „Nie no pewnie, pewnie, wcale nie patrzę na 15 Fryderyków - Ty wiesz lepiej (śmiech)”. Kuba jest super ziomkiem z ogromnym dystansem także rozbawiła go nasza prośba i chyba z tego rozbawienia te wokale zostały.

Jeszcze zostając przy gościach. Wasza płyta jest bardzo spójna, lepiej się jej słucha od A do Z niż na wyrywki, ale myślę, że klimatycznie moglibyśmy wyjąć dwa numery i umieścić na zupełnie innych krążkach. „Dzisiaj nie zasnę” z Białasem, które spokojnie mogłoby się znaleźć na płycie „1985” i „Mucha” z Jankiem rapowanie jest trochę innym utworem niż cały album. Możesz powiedzieć skąd te piosenki się wzięły?

„Mucha” była mocno jak reszta płyty, natomiast coś tam w bicie nie grało, więc „Mucha" jest na dobrą sprawę takim nagranym na nowo remixem swojej pierwotnej wersji. Kamil sobie siedział chyba na Słowacji, wysłał mi remix i to mi bardzo siadło i nagraliśmy na nowo na tym zremixowanym bicie. A ten Białas to też jest bit, którego Kamil przywiózł z Czech i później siedliśmy do niego w studiu. Podejrzewam, że gdybyśmy robili tę płytę jeszcze raz to pewnie więcej mocnych numerów by tutaj weszło. Nie rozrywam jej już, bo trochę traktuję płyty jak tatuaże, że one są zrobione raz i po prostu zostają i są pamiątką jakiegoś tam czasu i wraca się do nich patrząc w lustro. Nie słucham już swoich płyt jak one wyjdą. Słucham teraz „Geniusza” ponieważ muszę bo powstawał tak dawno, że zdążyłem zapomnieć teksty z niego, a muszę znać je na koncert.

Jak mówisz, że z „Muchy” zrobił się taki remix, to remixy dodaliście na preorderowej wersji. Tam jest też jeszcze jeden numer. Skąd pomysł, że Julian Uhu zinterpretował „Możesz zniknąć”?

Julian pierwotnie miał być na naszym albumie i siedzieliśmy i kombinowaliśmy sobie trochę na różne sposoby. Trochę w tym „Możesz zniknąć” zaczynał nam śpiewać. Jakieś rzeczy nam się podobały. Potem wpadł do nas Kuba i też siedzieliśmy nad tym numerem w studiu. Ten album to takie puzzle, że mieliśmy otwarty komputer i można było korzystać - jak ktoś nas odwiedzał to sobie kombinowaliśmy. Wiedzieliśmy, że Julian musi w takiej lub innej formie znaleźć się na albumie. Jak wpadliśmy na pomysł preorderowych remixów, to był pierwszą osobą do której się odezwaliśmy i powiedzieliśmy „Wybierz sobie cokolwiek z płyty i zrób z tych co chcesz” i zrobił to bardzo dobrze.

Jak jesteśmy przy numerach z „Geniusza”. W kawałku „Nowe plemię” nawijasz „kręcą mnie brzydkie miejsca pięknych miast”. To jakie było najbrzydsze miejsce pięknego miasta, które widziałeś?

Palermo mi się bardzo podobało pod tym względem. Jak schodzi się z głównego deptaka, to nagle zaczyna się robić tak, że czytasz sobie na Tripadvisorze, żeby tutaj nie wchodzić, tam nie wchodzić. Lepiej trzymać torebkę przy sobie, uważać na skutery, pilnować się. My sobie z dziewczyną specjalnie wzięliśmy mieszkanie w takiej bocznej alejce na dwa tygodnie i obserwowaliśmy to życie nocne. Mnie fascynują takie rzeczy, że masz wypolerowane fronty, które można oglądać, ale najfajniejsze rzeczy i najfajniejszych ludzi spotykasz jednak kawałek dalej.

W kawałku „Możesz zniknąć” nawinąłeś: „I dawno już przeszedłem Twoje plansze. Jak na starym Atari Montezumę”. Tak się zastanawiam, bo jeśli dobrze pamiętam to byłeś kiedyś nałogowym graczem w FIFĘ. Nadal jesteś czy już ostawiłeś konsolę?

Bywam. Tak sobie po każdej porażce mówię, że zaraz to sprzedam, bo żeby grać w FIFĘ online to musisz mieć ten cholerny abonament. Jak masz ten abonament to dostajesz dwie gry miesięcznie za darmo więc ja nazbierałem już kilkadziesiąt gier, których w ogóle nie odpaliłem i kiedyś to pewnie sprzedam. Nie jestem nałogowym graczem, ale tak raz w miesiącu znajduję chwilę, żeby zagrać 2-3 mecze z jakimś podejrzewam 8-latkiem z Chin i zebrać łomot. Tylko w takim trybie grywam.

Celowo chciałem wyciągnąć tę FIFĘ. Ty jesteś mocno piłkarski. Trudne pytanie pewnie, ale gdybyś miał porównać wasz duet z Mentem - to jak pracujecie, jak się rozumiecie - do jakiegoś zespołu piłkarskiego, albo jakiejś dwójki piłkarzy to do kogo byś was porównał i dlaczego?

O kurdę.. to musieliby być piłkarze na dwóch biegunach. Maciej Żurawski i Mariusz Jop (śmiech) i nie wiem kto jest kim. Jeśli miałbym porównać do drużyny to chciałbym, żeby to był taki Athletic Bilbao. Gramy w swojej niszy i robimy wszystko po swojemu i tylko swoi mają tu wstęp.

„Rodzinny biznes inny niż wszystkie”?

Tak. Trzymamy się po prostu swojej filozofii.

A Marek „Tort” kim by był?

Marek byłby kierownikiem tej drużyny, prezesem i właścicielem.

Podejrzewałem, że powiesz, że jakimś skrzydłowym typu Raheem Sterling, bo jest zawsze odpalony na koncertach.

(śmiech) Może tak być.

Która piosenka z „Geniusza” byłaby Twoim ulubionym klubem piłkarskim -  Arsenalem?

Nie wiem czy któraś zalicza taki upadek i tyle frustracji i gniewu powoduje, więc wolałbym, żeby żadna nie była.

Nie chcę mówić brzydko, ale może „Felicità” bo to numer 11 na „Geniuszu” i aktualne miejsce w tabeli Arsenalu (na 25.06).

(śmiech) Mam nadzieję, że znajdziemy się gdzieś bliżej „Jakoś dziwnie bez palenia” (numer 5). Sądząc po tym co się wydarzyło po pandemii, po tym jak Arsenal wyjątkowo znowu się sypie zdrowotnie to już nadzieje odpuściłem.

Tytułem końca. Kiedyś wasi fani prawie zawsze pytali - kiedy Duże Rzeczy 2 z Weną? Ale myślę, że jesteście teraz muzycznie tak daleko od siebie, że to już pewnie się nigdy nie wydarzy.

Na pewno nie.

Ale miałeś jeden udany skok w bok od Menta w karierze. Więc zapytam tak - co się stanie szybciej - Arsenal zostanie mistrzem Anglii czy znowu zrobisz płytę z DJ Tortem i doczekamy się Maui Wowie 2.

Proszę Pana obawiam się, że za mojego życia żadna z tych rzeczy się nie stanie, ale jeśli miałbym wybierać to wybieram mistrzostwo Arsenalu.

A stanie się to, że będziesz na nowym Taco Hemingwayu czy to nie był taki barter?

Barter był chyba za poprzedni album. Już jesteśmy rozliczeni i nie ma w czym grzebać.

Rozliczenia to miałeś Ty ostatnio - bo miałeś 35 urodziny. Czego Ci życzyć?

Kurdę… niczego, wszystko mam.

To na koniec co bawi bardziej - "Supermem" czy David Luiz?

God damn it… supermem zostawmy. David Luiz przedłużył kontrakt z Arsenalem - to jest mem dopiero.

REKLAMA

To może Cię zainteresować