Kinematograf wrocławski - sezon dolnośląski

Jan Pelczar | Utworzono: 14.01.2019, 13:25 | Zmodyfikowano: 14.01.2019, 13:25
A|A|A

Otwarcie sezonu to film Kazimierza Kutza "Nikt nie woła". Reżyser zmarł w grudniu w wieku 89 lat, będzie to zarazem okazja do wspomnienia wybitnego twórcy. Seans zaplanowano w Barbarze o 18:00 we wtorek 15 stycznia. Po filmie spotkanie z krytykiem filmowym Adamem Krukiem oraz dziennikarzem i znawcą Ziemi Kłodzkiej - Krzysztofem Jarząbem. Za sprawą "Nikt nie woła" na mapie Kinematografu pojawi się Bystrzyca Kłodzka. Kolejne spotkania to przystanki m.in w Wałbrzychu, Lubomierzu i Lądku-Zdroju. 

Czwarty sezon w opisie organizatorów:

"Czwarty sezon „Kinematografu Wrocławskiego” to filmowe zwiedzanie całego Dolnego Śląska. W ramach najnowszej odsłony cyklu odwiedzimy najpopularniejsze dolnośląskie plenery, a wszystko dzięki znakomitym dziełom polskiej kinematografii, realizowanym w malowniczej scenerii naszego regionu. Wyruszymy na wycieczkę do Bystrzycy Kłodzkiej, Lądka-Zdroju, Wambierzyc, Lubomierza, a także do Wałbrzycha.

Wszystkie wymienione miejscowości dość regularnie pojawiały się na ekranie filmowym. Bystrzycę Kłodzką, a także Lubomierz odkrył dla rodzimego kina Kazimierz Kutz. W debiucie pt. „Krzyż walecznych” (1958) skorzystał z urody lubomierskiego rynku, gdzie rozgrywa się znakomita większość akcji noweli „Wdowa” ze Zbigniewem Cybulskim w jednej z głównych ról. Już kilkanaście miesięcy potem późniejszy autor „trylogii śląskiej” uwiecznił na taśmie filmowej Bystrzycę Kłodzką w stanie wciąż przypominającym rok 1945 w „Nikt nie woła” (1959), cudownej historii inicjacyjnej z demonami II wojny światowej w tle. Od prezentacji tego tytułu rozpoczniemy czwartą odsłonę „Kinematografu. W kolejnym miesiącu czeka nas podróż nieodległa w czasie (jeśli chodzi o powstanie filmu), a także – geograficznie. Przeniesiemy się do Lądka-Zdroju, gdzie w 1963 r. Janusz Morgenstern („Mniejsze niebo”) nakręcił „Dwa żebra Adama”, dziejącą się w latach 60. satyrę na małomiasteczkową mentalność, do której scenografię dostarczyło jedno z najsłynniejszych uzdrowisk Dolnego Śląska.

Miejscowość powracała jeszcze kilka razy jako plener filmowy, a mieszkańcy co jakiś czas organizują projekcje obrazów realizowanych w ich mieście. Wspominana Bystrzyca Kłodzka pisze tutaj w ostatnich latach jeszcze barwniejszą kartę: uruchomiono tam Kryształową Aleję Gwiazd, organizowano jubileusz 55-lecia powstania filmu „Nikt nie woła” czy premierę „Pokotu” Agnieszki Holland. Mniejszą celebrację możemy spotkać w Wambierzycach, ale może dlatego, że urokliwa wioska dzierży dumnie tytuł „dolnośląskiej Jerozolimy” i tamtejsze Sanktuarium jest częstszym celem pielgrzymek. Choć nie da się ukryć, że wielki przebój pierwszej połowy lat 80. „Wielki Szu” w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego dodatkowo rozsławił Wambierzyce, grające w tej historii genialnego szulera (Jan Nowicki) fikcyjne miasteczko Lutyń. Dla odmiany Lubomierz, odkryty przez Kutza, a rozsławiony przez Chęcińskiego trylogią „Samych swoich”, zbudował wokół całą swoją tożsamość. Filmowe przygody Kargula i Pawlaka doczekały się swojego własnego festiwalu, a dodatkowo w miasteczku powstało Muzeum Kargula i Pawlaka, Zaułek Filmowy i Filmowa Mapa Lubomierza, upamiętniające wszystkie dzieła realizowane w jednym z najmniejszych miast regionu. Podczas spotkań „Kinematografu Wrocławskiego” sięgniemy po „Kocham kino” Piotra Łazarkiewicza, nostalgiczną opowieść o zmierzchu działania małego kina w miejscowości granej właśnie przez Lubomierz. Przypominającą „Cinema Paradiso” Giuseppe Tornatore polski reżyser zrealizował dwa lat wcześniej niż włoski mistrz – w 1987 r.

Transformacja ustrojowa, która nadeszła niedługo po zakończeniu zdjęć przez Łazarkiewicza, nie obeszła się zbyt łaskawie z Wałbrzychem. Upadek tamtejszego przemysłu był nagły i szczególnie dotkliwy, a szrama, jaką pozostawił na funkcjonowaniu miasta, stała się silną inspiracją dla filmowców, którzy od 20 lat z upodobaniem sięgają po wałbrzyskie plenery, pokazując społeczną degradację, biedę i problemy społeczne, jakie dotknęły mieszkańców w latach 90. Pierwszym który skorzystał ze scenerii Wałbrzycha, choć w nieco innym kontekście, był Andrzej Wajda, autor adaptacji bestsellerowej książki Tomka Tryzny „Panna Nikt”, rozgrywającej się zresztą na tych samych terenach, którą pokażemy naszej publiczności na zamknięcie czwartego sezonu „Kinematografu”. Później powstały, takie filmy, jak „Komornik” Feliksa Falka czy „Sztuczki” Andrzeja Jakimowskiego i Wałbrzych stopniowo stawał się najbardziej filmowym miastem regionu.

Ta krótka wycieczka po Dolnym Śląsku w kluczu wyznaczonym przez polską kinematografię stanowi jedynie wybór. Selekcja mogłaby być zupełnie inna, nie mniej ciekawa. Niech to będzie najlepszym dowodem, że dolnośląskie plenery z powodzeniem służyły (i służą) kinu, dając swoją urodę, bogactwo i różnorodność, a przy tym pozostają nieopatrzone w porównaniu do okolic Łodzi i Warszawy, gdzie znajdują się tereny najintensywniej eksploatowane przez przemysł filmowy".

 

REKLAMA

To może Cię zainteresować