Protest wrocławskich lekarzy

Elżbieta Osowicz | Utworzono: 02.10.2017, 19:55 | Zmodyfikowano: 02.10.2017, 19:55
A|A|A

Wrocławscy lekarze rezydenci przyłączają się do ogólnopolskiego protestu. We Wrocławiu nie będzie głodówki, tak jak w Warszawie, ale dziś ich brak jest mocno odczuwalny w szpitalach. Niektórzy wzięli dzień wolny na żądanie, inni oddają dziś krew. W Klinice Anestezjologii i Intensywnej Terapii w szpitalu przy Borowskiej do pracy nie przyszło dziś 33 rezydentów.
Ich nieobecność została wcześniej uzgodniona i nie trzeba było odwoływać zabiegów. Szef kliniki Waldemar Goździk mówi, że rozumie i popiera protest rezydentów.

- Młody człowiek, który zarabia 2.200, zakłada rodzinę, nie jest w stanie się utrzymać, w tym czasie kształcić. Dzisiaj nie mamy rezydentów. Ale każdy z nich pracuje na przynajmniej 4 etatach. Cały swój dobytek wożą w bagażniku i przemieszczają się z miejsca na miejsce. Widzę, że są zmęczeni. 

Protestują także rezydenci ze szpitala im. Marciniaka - szpital także zorganizował zastępstwa. Na Brochowie większość rezydentów została w pracy i opiekuje się pacjentami, ale ma czarne koszulki informujące o proteście. Protestujący domagają się wyższych zarobków i poprawy warunków pracy. 

O rezydentach mówi się "młodzi lekarze", ale najczęściej są to już dorośli ludzie z rodzinami na utrzymaniu. W takiej sytuacji jest między innymi Michał Zieliński z Kliniki Kardiologii.

- 4 miesiące temu urodziło mi się dziecko, mam żonę. Pensja jest około 2200 na rękę. Nasza odpowiedzialność nad życiem pacjentów jest dość spora. Wydaje mi się, że nie jesteśmy dostatecznie doceniani. To dość ciężka praca, związana z dyżurami, na przykład w tym roku mam dyżur w wigilię. 

Starsi koledzy rozumieją protest rezydentów i go wspierają. Kierownicy klinik zorganizowali zastępstwa, ale taka praca na dłuższą metę może być niemożliwa - przyznaje znany chirurg Adam Domanasiewicz.

- Nie mówię o ostrym dyżurze, bo tutaj staniemy na rzęsach, żeby nikt nie poniósł z tego tytułu strat. Ale nie jesteśmy w stanie przyjmować pacjentów planowanych, którzy na termin czekali, czasami, bardzo długo. Adresat przekazu to do niego nie dotrze, bo go to bezpośrednio nie dotyczy. To jest słaba strona tego typu strajku. 

Dotychczasowe rozmowy z Ministerstwem Zdrowia nie przyniosły porozumienia. Rezydenci walczą o wyższe zarobki, warunki pracy i możliwości doskonalenia zawodowego.

REKLAMA

To może Cię zainteresować