Chcesz zarobić na Marylin? Sprzedaj słonia

Marek Zoellner | Utworzono: 26.06.2014, 08:53
A|A|A

Na zdjęciu Jan Kulczyk (Fot. Piotr Drabik/Wikipedia)

Ta dyskusja dopiero się rozpoczyna i zapewne będzie trwała długo, bo tu nie o niepodlegające dyskusji gusta chodzi, tylko o pieniądze, a o nich można gadać bez końca. Kto na niej straci, a kto zyska? Trudno przewidzieć. Sęk w tym, żeby nie dać się wystrychnąć na dudka. Z całego morza dryfujących w mojej głowie cytatów, podczas porannej jazdy do pracy, gdy słuchałem piosenki zespołu Myslovitz (Z twarzą Marylin Monroe), wyłowiłem dwa najjaśniejsze. Pierwszy pochodzi ze wspomnianego już powyżej kabaretu Dudek:

- Co się mnie pytasz ile można stracić! Się mnie natychmiast zapytujesz, ile można zarobić!
- Ile się zarobi, to się zarobi. Ja się pytam: ile trzeba mieć, żeby ryzykować, w razie że się straci.

W tym przypadku trzeba było mieć 6 milionów 400 tysięcy złotych. Za taką cenę wrocławska Hala Stulecia wylicytowała ponad 3000 fotografii jednej z największych gwiazd Hollywood. I pewnie znawcy powiedzą, że w tym przypadku to norma, tyle że większość tych, którzy będą teraz zabierać głos, do grona znawców nie należy.

Hala Stulecia kupiła zdjęcia za prawie 6,5 mln zł

I tu drugi z obiecanych cytatów. Tym razem gość, który na zarabianiu pieniędzy zna się jak mało kto - Jan Kulczyk. Podczas jednej z edycji Global Forum we Wrocławiu jeden z najbogatszych Polaków opowiedział taką oto anegdotę - przytaczam z pamięci...

Pewnego razu spotkało się dwóch dobrych przyjaciół:

- Wiesz, kupiłem słonia - mówi jeden z nich, zacierając ręce.
- Słonia..? A po co?
- Bo to świetna inwestycja, a w dodatku ogromna przyjemność.
- Słoń? Przecież to ogromne zwierzę. Trzeba się nim opiekować, na pewno bardzo dużo je, brudzi, trzeba mieć dla niego specjalne miejsce...
- Nic takiego. Mój słoń jest fantastyczny i wcale nie brudzi. To niezwykle czyste zwierzę. Je jak wróbelek, właściwie nie wymaga żadnych wydatków. Siedzi sobie w kącie podwórka i cieszy moje oczy.
- Jakoś nie wydaje mi się...
- Uwierz mi na słowo. Takiego słonia jeszcze nie widziałeś. No a poza tym, przynosi mi szczęście w interesach.
- No to fakt... w biznesie idzie ci całkiem nieźle.
- Wiesz co? Jak chcesz, to ja ci go sprzedam i sam się przekonasz.
- Naprawdę? Zrobiłbyś to dla mnie..?

Kurtyna opada, za kulisami trwają negocjacje. Scena druga. Po dwóch miesiącach obaj panowie znów się spotykają. Nowy właściciel słonia od progu krzyczy:

- Szczęście? Szczęście? To jakiś potwór! Żre jak hodowla prosiąt, brudzi jak dwie hodowle, straszy mi gości. O kosztach nie wspomnę.

- Noo, stary... W taki sposób to ty tego słonia nigdy nie sprzedasz.

 

REKLAMA
To może Cię zainteresować