Anka Mierzejewska: Taplam się w farbach

Justyna Kościelna | Utworzono: 08.06.2014, 21:30 | Zmodyfikowano: 08.06.2014, 19:31
A|A|A
Kariera artystki była jej pisana. Pardon, malowana. - W naszym domu panowała przedwojenna zasada, że dzieci i ryby głosu na mają. Ale jednocześnie rodzice dawali nam codziennie wieczorem pędzelek do ręki - taki mieli pomysł na nasze dzieciństwo. To być może spowodowało moje przekierowanie na sztukę - wspomina w reportażu Marka Obszarnego i Magdy Pawlinow Anka Mierzejewska.
 
Charyzmatyczną malarkę, absolwentkę Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu i stypendystkę m.in. Ministra Kultury możecie spotkać na Nadodrzu, gdzie ma przestronną pracownię. Ale na rozmowę o twórczości raczej jej nie naciągnięcie, bo o swoich pracach mówi bardzo oszczędnie, ważąc słowa.
 
- Pasjami, w oczywisty sposób uwielbiam jej malarstwo. Ale lubię wiedzieć o co jej chodzi. Uważam, że za mało o tym mówi, a dopiero opowieść sprawia, że człowiek nie może się z jej obrazem rozstać - przyznaje w reportażu siostra artystki.
 
 
Mierzejewska śmieje się, że od lat prowadzi walkę. Walkę o to, by nie patrzeć na obraz poprzez pryzmat rynku i tego "co się sprzeda". - Obraz to ma być odczuwanie - przyznaje, kwitując z ironią, że dziś artysta nie może malować tego, co chce, bo często zderza się ze ścianą. A odbiorcy mówią: "Tak mało farby? To za co ja płacę!" albo "A czy mogłaby pani namalować na coś naprawdę ładnego?". - A ja chciałabym, żeby malarz był nie tylko rączką do wynajęcia - mówi wrocławianka.
 
W dokumencie opowiada, jak wpadła niegdyś na szatański pomysł - aby namalować obraz spray'em, który po jakimś czasie zanika. Po co? Aby "ci, którzy tylko inwestują w sztukę, a nie kupują obrazów dla przyjemności zostaliby zrobieni w balona".
 
Bliscy artystki przyznają, że jest nieustannie w ruchu. - Zawsze w pozycji biegnącej, z obrazem przytroczonym do roweru, auta, pleców. Energię daje jej z pewnością miasto i kultura - opowiada siostra Mierzejewskiej. A ona sama dodaje: - Każde miasto mnie zachwyca, ale najbardziej zachwyca mnie Wrocław.
 
 

Mierzejewska o sobie mówi: „Jestem dzieckiem, które tapla się w farbach.” Brała udział w ponad 100 wystawach indywidualnych i zbiorowych w Polsce i za granicą (m.in. w Londynie, Paryżu, Berlinie), ale marzy o stworzeniu obrazu, w który można się wpatrywać bez ustanku.

Na swojej stronie internetowej napisała: "Interesuje mnie podejmowanie prób, rzucanie się na różne dziedziny, na wszystko, co jest dostępne i niedostępne. Nie martwią mnie ślepe uliczki. Najważniejsze jest wskakiwanie w najdziwniejsze kubły z farbą. Najwięcej frajdy sprawia mi psucie zastanego status quo, prowokowanie, zmuszanie do zmiany myślenia, proponowanie nowych rozwiązań. Ważne jest tylko, żeby były moje".

zdjęcia obrazów ze strony internetowej artystki
REKLAMA

To może Cię zainteresować