Eksmisja Romów we Wrocławiu

Elżbieta Osowicz | Utworzono: 10.01.2014, 08:08 | Zmodyfikowano: 10.01.2014, 09:47
A|A|A

fot. YouTube

Wniosek o powołanie biegłego tłumacza języka Romani odrzucony - w ten sposób rozpoczęła się kolejna rozprawa o eksmisję Romów z koczowiska przy ulicy Kamieńskiego we Wrocławiu. Sąd podjął podobną decyzję już w listopadzie i dopuścił do procesu tłumacza języka rumuńskiego.

Według pełnomocnika pozwanych stający przed sądem nie rozumieją zadawanych pytań i może pojawić się sporo nieścisłości. Innego zdania jest przedstawiciel gminy, który przekonywał, że w punkcie konsultacyjnym zorganizowanym przez MOPS Romowie nie mieli problemów z porozumiewaniem się w języku rumuńskim lub polskim, bo mieszkają w naszym kraju od kilkunastu lat. Wniosek o powołanie nowego tłumacza, zdaniem mecenasa Jacka Dżedzyka jest próbą sparaliżowania procesu stąd wniosek o jego odrzucenie.

Początek rozprawy wyznaczono na godz. 9.00, ale wcześniej przedstawiciele organizacji wspierających Romów zwołali konferencję, na której przedstawili swoje argumenty i pomysły na rozwiązanie problemu.

Amnesty International powołuje się na blisko 2 tysiące listów ze wsparciem, które zostały napisane przez ludzi z całego świata, podczas grudniowego maratonu pisania listów. "Dom to dużo więcej niż dach nad głową, nikt nie powinien być tego domu pozbawiany", "Dom to bezpieczeństwo i godność człowieka. Nie powinno się tego domu zabierać" - to najczęściej pojawiające się w nich postulaty.

WERONIKA ROKICKA (Amnesty International)


Problem polega na tym, że żeby uregulować pobyt w Polsce trzeba mieć w pracę. Żeby z kolei dostać pracę - trzeba mieć uregulowany pobyt. I koło się zamyka. Tutaj potrzebna jest dobra wola oraz zmiana prawna, która pozwoliłaby na wyjście z tego impasu i zarejestrowanie się tym ludziom w inny sposób.


Stowarzyszenie Nomada
informuje, że pełnomocnik pozwanych zamierza złożyć ponowny wniosek o powołanie znawcy języka Romanii - według prawnika jego klienci nie rozumieją zaakceptowanego przez sąd tłumacza języka rumuńskiego.

Przedstawiciele miasta zdania nie zmieniają - chcą odzyskać nielegalnie zajmowany teren, mieszkańcom koczowiska proponują przeniesienie się do noclegowni.

Na terenie nielegalnego obozowiska przy ulicy Kamieńskiego od kilku lat, w barakach bez bieżącej wody, mieszka około 60 osób, z czego połowa to dzieci, które nie chodzą do szkoły. Okoliczni mieszkańcy skarżą się na hałas i brud panujący na terenie koczowiska.

Magistrat w marcu ubiegłego roku bezskutecznie wysyłał do mieszkańców nielegalnie zajmujących działkę wezwania do opuszczenia terenu należącego do gminy. Z powodu braku reakcji w kwietniu magistrat złożył w sądzie pozew o eksmisję.

The New Yorker: Artykuł o wrocławskich Romach

Proces rozpoczął się 22 listopada ubr. Mieszkańcy koczowiska podczas poprzedniej rozprawy opowiadali o tym, że nie mają się gdzie podziać, żyją z żebractwa i zbierania złomu. Dodawali, że zamieszkali przy Kamieńskiego po tym jak zostało zlikwidowane ich poprzednie obozowisko, w innym miejscu miasta.



Miasto deklaruje, że chce pomóc Romom. Urzędnicy dodają, że nie chcą pozbyć się problemu, ale go rozwiązać. Warunkiem jest zalegalizowanie ich pobytu w Polsce. Reprezentujący magistrat mecenas Jacek Dżedzyk mówił podczas poprzedniej rozprawy, że nie można pozwolić na dalsze działanie koczowiska, bo żyjący tam ludzie, są w niebezpieczeństwie, nie ma odpowiednich warunków sanitarnych i może dojść do nieszczęścia. Jednocześnie dodawał, że gmina - podobnie jak innym bezdomnym - proponuje miejsca w noclegowniach.

Elżbieta Osowicz (Radio Wrocław)

Przed planowaną rozprawą pytałam rzecznika urzędu miejskiego Arkadiusza Filipowskiego, jakie są losy programu pomocy społeczności romskiej, który w listopadzie został wysłany do ministerstwa administracji.

Jak się okazuje - poza tym, że został on pozytywnie oceniony przez urzędników w Warszawie, nic się nie wydarzyło.

 

Tagi:
REKLAMA

To może Cię zainteresować