Stracili pracę przez Facebooka

Martyna Czerwińska | Utworzono: 03.01.2014, 09:25 | Zmodyfikowano: 03.01.2014, 08:27
A|A|A

Przekonało się o tym 7 pracowników i współpracowników wrocławskiego aquaparku. Na portalu powstała tajna, zamknięta grupa, na której zaproszeni  pracownicy mieli komunikować się, umawiać na spotkania, komentować bieżące wydarzenia. Z czasem przerodziła się jednak w coś więcej. Stała się platformą, na której wiele osób wylewało swoje żale i frustracje. "Kiedy sygnalizowaliśmy swoje problemy u szefostwa, odbijaliśmy się od ściany, nic więc dziwnego, że musieliśmy dać gdzieś ujście swoim emocjom" - opowiada jedna z byłych już kierowniczek zmiany kas. Dostęp do niepochlebnych komentarzy o przełożonych, czyli polityce spółki mieli jednak tylko członkowie grupy, nikt z zewnątrz.

Mimo to sprawa wyszła  na jaw, bo jeden z członków doniósł szefowi. Reakcja była natychmiastowa. Najaktywniejsi musieli pożegnać się z pracą za brak lojalności. Anna Hejno, rzecznik prasowy Aquaparku zapewnia, że szargane było nie tylko dobre imię spółki, ale także jej uczciwych pracowników, więc interwencja była konieczna. "To były bardzo brutalne ataki na kasjerów i kolegów w innych działach. Co więcej forum stało się miejscem, w którym planowano działania sabotujące polecenia wydawane przez  zwierzchników, takie jak dystrybucja ulotek czy nowe procedury, które próbowano wdrożyć aby poprawić standard obsługi klienta. One były z góry skazane na porażkę. Nawoływano też do łamania kodeksu pracy" - mówi Anna Hejno, rzecznik aquaparku.

Radio Wrocław dotarło też do maila prezesa, którego po zwolnieniach otrzymali pozostali pracownicy. Oto fragment: "Decyzje o zwolnieniu z pracy zostały podjęte przeze mnie po zapoznaniu się z informacjami, które były rozpowszechniane przez kasjerów, i nie tylko, za pomocą konta na portalu Facebook. Przedstawiane na tym koncie niektóre stanowiska pracowników, moim zdaniem, przekroczyły prawo dopuszczalnej krytyki pracodawcy (spółki) oraz pracowników. Szanując dobre imię spółki, jej pracowników, a także swoje, nie mogłem powstrzymać się od podjęcia stosownych decyzji. Poza wulgarnością przedstawianych twierdzeń, ich zajadłością, wzburzyło mnie niesprawiedliwe wyśmiewanie pracy (....), a także krytykowanie i wyśmiewanie działań spółki. Niezrozumiałe dla mnie były zachowania kontestujące polecenia przełożonych zmierzających np. do lepszej obsługi klienta. Już teraz wiem, dlaczego od roku nie udało się nam wprowadzić na kasach zmian, polegających na rozdawaniu ulotek, uśmiechu przy obsłudze klienta, sprzedawaniu dodatkowych produktów spółki, itd. Jeżeli kierownicy zmiany kasjerów potępiają pomysły zmian na kasach, to trudno od kasjerów oczekiwać, aby realizowali założenia spółki. Najsmutniejszy jednak był dla mnie fakt uczestniczenia na forum kasjerów, którym spółka zapłaciła za szkolenia, dała szansę awansu albo rozwoju w innej strefie. Krytykę spółki przez te osoby uważam za najbardziej nieuzasadnioną i nieetyczną".

Byłe pracownice uważają jednak, że krytyka działań spółki była absolutnie niezamierzona i wynikała wyłącznie z frustracji, bezsilności. Frustracji wywołanej niezrozumieniem i niedziałaniem pewnych procesów zachodzących w spółce. Kobiety twierdzą też, że nie mogły się doprosić od spółki podstawowych do pracy narzędzi, a w firmie panowała dezinformacja, co utrudniało obsługę klienta. "Zarząd mając takie źródło informacji mógł zastanowić się, czy w słowach krytyki nie ma ziarenka prawdy. Zabolała ich prawda, bo ciężko się przyznać, że jest się złym organizatorem. W Polsce jest tendencja by nie słuchać tego co dzieje się na dole". Podkreślają także, że większość komentarzy została odczytana zbyt poważnie. "To były komentarze raczej prześmiewcze, ironiczne, sarkastyczne , a nie agresywne. Jeżeli ktoś dostał maila napisanego niegramatycznie to wklejał go i komentarze się pojawiały, tak jak w normalnej rozmowie ze znajomymi. Problemem było to, że było to napisane, a nie powiedziane" - tłumaczą byłe pracownice. Ich zdaniem prywatne opinie, na prywatnej grupie nie powinny przeważyć o ich losie w firmie. "Czym różni się rozmowa z sąsiadem, od rozmowy na Facebook-u?" - zastanawiają się.

Aquapark zaproponował większości rozwiązanie umowy za porozumieniem stron. Nie wszyscy się jednak na to zgodzili. Nasza rozmówczyni zdecydowała się na wypowiedzenie z inicjatywy pracodawcy. W uzasadnieniu pojawił się: brak lojalności i zaufania do pracownika. Państwowa Inspekcja Pracy we Wrocławiu potwierdza, że to dopuszczalny i coraz popularniejszy powód zwolnienia. Wicedyrektor Zbigniew Kołodyński nie przypomina sobie jednak by kiedykolwiek chodziło o teksty umieszczane w internecie. Zaskoczony nie jest natomiast Rafał Tomaszewski - spec od internetu w Agencji Publicon: "Wszystko co zostawiamy po sobie w internecie już dawno przestało być już tylko sprawą prywatną. Są specjalne systemy i programy, które wyszukują wręcz zadaną  fazę, wiec wyszukanie jakichkolwiek wątków o danej firmie nie jest problemem. Osoba, która pisze cokolwiek w Internecie musi być świadoma, że jest to ogólnodostępne i może zostać znalezione przez pracodawcę". Jak się okazuje coraz więcej korporacji wprowadza też Social Media Policy, który reguluje, co pracownik może zarówno w czasie w pracy jak i prywatnym umieszczać w sieci.

Posłuchaj:



Zwolnieni pracownicy są oburzeni, bo wpisy były ich prywatną opinią, nie podawaną do publicznej wiadomości. Okazuje się, że to nie pierwszy raz, gdy opinie publikowane w internecie powodują problemy w pracy:

Listopad 2008 - cheerleaderka drużyny footballowej New England Patriots, Caitlin Davis, wyrzucona za kompromitujące fotografie.

Luty 2009 - Kimberley Swann (Wielka Brytania) zwolniona za komentarz: "Pierwszy dzień w pracy, OMG [o mój Boże]!! Co za nuda!!!"

Marzec 2009 - Nathan Singh, strażnik w więzieniu Leicester, zwolniony po tym, jak ujawniono, że wśród jego facebookowych przyjaciół znajdowało się 13 kryminalistów.

Kwiecień 2009 - Szwajcaria; pewna kobieta otrzymała wypowiedzenie po tym, jak nie przyszła do pracy z powodu choroby, ale pracodawca odkrył, że jest zalogowana na Facebooku.

Sierpień 2009 - Ashley Payne, nauczycielka jednego z liceów w Georgii (USA) zmuszona do rezygnacji po tym, jak władze szkoły znalazły na jej koncie zdjęcia z wakacji, na których piła wino i piwo.

Luty 2010 - Jason Brown, strażak i ratownik medyczny z Południowej Karoliny publikuje krótką animację przedstawiającą lekarza i ratownika odpowiadających na wezwanie do wypadku. Film nie rozbawił przełożonych Browna. Wręcz przeciwnie...

Marzec 2010 - Gloria Gadsen, wykładowca uniwersytetu East Stroudsburg (Pennsylvania) aktualizuje status profilu na: "Czy ktoś wie, gdzie mogę znaleźć dyskretnego zabójcę? Tak, to był właśnie jeden z tych dni".

Maj 2010 - Ashley Johnson, kelnerka w jednej z pizzerii w Karolinie Północnej narzeka na zbyt niski jej zdaniem napiwek, jaki otrzymała od klientów. Nazwisk klientów nie podała, ale wymieniła nazwę pizzerii, co wystarczyło do zwolnienia.

REKLAMA