NH: W czwartek start Nowych Horyzontów

Jan Pelczar | Utworzono: 20.07.2011, 13:03 | Zmodyfikowano: 21.07.2011, 10:53
A|A|A

fot. Nowe Horyzonty

„Rozstanie” na powitanie? To wbrew pozorom logiczne. Najbardziej poruszające są tu dwie sceny: pierwsza i ostatnia.

Kinoman skojarzy je z kinem moralnego niepokoju, rozedrganymi filmami Antonioniego lub niedawnym zwycięzcą Złotej Palmy w Cannes, rumuńskim „4 miesiące, 3 tygodnie, 2 dni” (nota bene ten film też otwierał jedną z wrocławskich edycji Nowych Horyzontów). Uniwersalność irańskiego filmu zawiera się również w skojarzeniach pozafilmowych. Są one wystarczającym uzasadnieniem dla przyznanego na tegorocznym Berlinale Złotego Niedźwiedzia dla najlepszego filmu i Srebrnych Niedźwiedzi za najlepsze role – dla całej obsady, aktorek i aktorów.

Napięcie i ładunek emocjonalny pomiędzy małżonkami, czekającymi na urzędowe orzeczenie o separacji, będzie znajome kobietom i mężczyznom po przejściach – pod każdą szerokością geograficzną, bez względu na wyznanie i stan cywilny. Nie znaczy to, że tło społeczne nie gra w filmie Asghara Farhadiego ważnej roli. Pełna niepokoju i wzajemnych różnic sytuacja irańskich mieszczan jedynie pogłębia rozterki bohaterów - zagraniczny wyjazd może się okazać decyzją na całe życie, a obco można czuć się we własnym kraju. Polskim widzom wagi takich wyborów i specyfiki takich uczuć nie trzeba tłumaczyć.

Jednocześnie pozostaje „Rozstanie” dramatem całkiem prywatnym. Główni bohaterowie – Nader i Simin – patrzą na siebie ze zdumieniem. Rozczarowani nie tylko sobą nawzajem, ale i osobistą niemocą, nie potrafią uchwycić momentu, w którym przestali rozmawiać wspólnym językiem. Papierkiem lakmusowym ich toksycznej relacji staje się dorastająca córka, pilna uczennica, która momentami okaże się dojrzalsza od własnych rodziców. Fabułę „Rozstania” napędza seria życiowych przypadków, wplątująca małżonków w separacji w konfrontację z parą tradycjonalistów, bogobojnych przykładnych Irańczyków.

To drugie małżeństwo nie jest zagrożone rozpadem, choć wydaje się o wiele mniej funkcjonalne – kobieta i mężczyzna są od siebie bardziej oddaleni, a ich córka musi przeżywać o wiele większe dramaty. Związek cementuje wiara i tradycja – mąż to co prawda w tych kwestiach hipokryta, ale strach bogobojnej żony bierze górę. Reżyser zderza małżeństwo z ludu, pełne bólu, trwające w zgodzie z religijnymi nakazami i rozpadający się związkiem inteligentów – upokorzonych, szukających po omacku nowej życiowej drogi. Farhadi pokazuje dzięki temu podziały w irańskim społeczeństwie. Stawia też pytanie – na ile oburzające powinno być odstępowanie od tradycyjnych obowiązków w imię rozwijania własnej rodziny. Twórca nie staje jednak otwarcie po żadnej ze stron – przyjęcie europejskiego stylu życia i świeckie spojrzenie na budowanie własnych relacji będzie miało swoją cenę.

Najważniejsze, że tytułowe „Rozstanie” nie jest równoznaczne z oddaleniem, brakiem i klęską. Rozpad jest gorzki, smutny i napawa lękiem, obie strony wychodzą upokorzone, ale cały proces nosi w sobie optymistyczne światło wolności wyboru. Otwarte zakończenie irańskiego filmu daje zaś głos następnemu pokoleniu. W warstwie społecznej to wymowny zabieg, w ujęciu kameralnego dramatu ściskająca za gardło chwila. „Rozstanie”, utkane z chaosu pozornie przyziemnych, rozgadanych scen, okazuje się arcydziełem, które myśli pękniętym sercem, a komunikuje się precyzyjnym rozumem.

REKLAMA