Rodzinny chillout

Wojciech Jakubowski | Utworzono: 27.06.2010, 11:16 | Zmodyfikowano: 27.06.2010, 11:18
A|A|A

Richard i Rupert to doskonale znany wielbicielom elektronicznych brzmień austriacki duet Tosca. Muzycy od 16 lat co jakiś czas dostarczają słuchaczom łagodne, niespieszne, klimatyczne, acz momentami chłodne kompozycje. Tym razem jednak pokusili się o zmianę oblicza swojego repertuaru.

Zapragnęli, by syntetyczne, elektroniczne brzmienia zostały wzbogacone o tzw. "żywe" instrumenty oraz wokale. W związku z tym w studiu zjawiło się mnóstwo gości - m.in. Chris Eckman, lider country-rockowej formacji The Walkabouts, także Earl Zinger oraz Samia Farah. Album zapowiadano jako "najbardziej żwawy, funkowy, a przy tym najbardziej uroczy w dorobku grupy, która tym razem odważniej sięgnęła po klubowe, wręcz house'owe rytmy oraz bluesowy feeling, który ma dominować na całym krążku, o czym przekonywać ma chociażby tytuł jednego z nagrań: "John Lee Huber"."

Tyle zapowiedzi, jednak recenzje, jakie pojawiły się tuż po premierze wydawnictwa były druzgocące. A że mdłe to, miałkie i nijakie, że ni to chillout, ni muzyka klubowa - jednym słowem papka i muzyczna tapeta. I bądź tu słuchaczu mądry! No cóż, moim zdaniem autorzy tych słów musieli być z założenia nastawieni negatywnie do tego typu muzycznych klimatów, musieli pasjami nie znosić chilloutowych brzmień, bo ich opinie były skrajnie niesprawiedliwe.

Dziś, po pięciu latach od premiery albumu "J.A.C." widać i słychać wyraźnie, że może nie taki doskonały, ale i nie taki straszny ten krążek Tosci był, jak nam próbowano wmówić.


Posłuchaj felietonu Wojciecha Jakubowskiego:

REKLAMA
Dźwięki
"Rodzinny chillout". Felieton muzyczny Wojciecha Jakubowskiego z Radia RAM

To może Cię zainteresować