Ostatnia akcja (***)

Jan Pelczar | Utworzono: 10.09.2009, 13:04 | Zmodyfikowano: 11.09.2009, 08:10
A|A|A

Kadr z "Ostatniej akcji"

Jako główny bohater nie tylko organizuje efektowną akcję odwetową, której nie powstydziłaby się jego najsłynniejsza postać z „Vabanku", ale również wychowuje pokolenie swoich wnuków.

W „Ostatniej akcji" do głosu dochodzi młodzież, która walczyła w Powstaniu Warszawskim. Po latach pokazują dzisiejszym młodym jakie są prawdziwe wartości. Element dydaktyczny byłby ciekawszy, gdyby pokolenie Machulskiego miało z kim grać. Niestety Marian Kociniak, Barbara Krafftówna, Alina Janowska, Wojciech Siemion, Lech Ordon i inni pozostają klasą samą dla siebie.

Na młodzież, która gra kelnerów, pomocników i gangsterów szkoda patrzeć. Albo jest to serialowy poziom jednego opracowanego wyrazu twarzy i jednego tonu głosu, charakterystycznego dla Antoniego Pawlickiego, albo bezbarwność Karoliny Gorczycy bądź żenujący koloryt drugiego planu gangsterskiego.

Ta część obsady nie nadawałaby się nawet do sensacyjnych komedii Olafa Lubaszenki, to mafia rodem z serialu „Bulionerzy". Jako jedyny na odcinanie kuponów i posługiwanie się własną, charakterystyczną barwą głosu oraz, wciąż tym samym, spojrzeniem może sobie pozwolić Piotr Fronczewski.

W wypadku takiego aktora, to wciąż działa. Połączenie dżentelmeńskiej klasy Machulskiego, grubego tonu Fronczewskiego, wpadającego w ucho jazzu i kilku zabawnych dialogów spowodowało, że o „Ostatniej akcji" zaczęliśmy myśleć jak o polskim „Ocean's Eleven".

By zachować takie porównanie należy się jednak ograniczyć do trailera. Sam film zawodzi. I to może być świadectwem dojrzewania polskiego kina komercyjnego - doczekaliśmy się sensacyjnej komedii, która najlepiej wypada w zwiastunie. A to przecież najczęściej zdarza się w Hollywood. Podobnie jak promowanie filmu nazwiskiem producenta.

Do kina zaprasza syn Jana Machulskiego - Juliusz. Wyprodukowany przez niego film debiutanta, reżysera Michała Rogalskiego, jest lepszy niż ostatnie dokonanie samego producenta - „Ile waży koń trojański". To głównie zasługa aktorów. Podróż sentymentalna do lat osiemdziesiątych nie miała prawa wypaść tak dobrze jak sensacyjne żarty z udziałem doborowej obsady „Ostatniej akcji".

REKLAMA