Kawa po europejsku - Francja (Zobacz)

Anna Fluder | Utworzono: 01.08.2009, 09:48 | Zmodyfikowano: 01.08.2009, 19:30
A|A|A

Poitiers (Fot. Richard Kepinski)

Jeśli już tam byliście to czekamy na Wasze wspomnienia. Możecie do nas napisać albo wysłać fotografie ([email protected] z dopiskiem 'kawa po europejsku').

Wśród nadesłanych zdjęć wybierzemy jedno, które pod koniec lipca nagrodzimy wakacyjnym pobytem :)

Byliśmy już w Norwegii, Bułgarii i Czechach. Teraz czas na Francję!

Naszym gościem był konsul honorowy Francji Richard Kepinski.

Zachęcamy do przesyłania zdjęć i wspomnień z pobytu we Francji.


Napisał do nas Paweł (zdjęcia jego autorstwa można zobaczyć pod tekstem):

"Francja jest w większości super - w większości, bo to oczywiste, że wiele obszarów, jak w każdym miejscu na Ziemi, jest pod wpływem potrzeb ludzkich, czyli zdewastowanych Ale różne też może być zjawisko zniszczenia. Nieważne.

Poza Paryżem zwiedziłem parę miejsc, głównie przy zachodnim wybrzeżu - świetne miasteczko Poitiers, twierdza La Rochelle, Bordeaux, ale mimo wszystko najdłużej zabawiłem w stolicy, z niej mam najmilsze wspomnienia, również fotograficzne - tak więc o niej opowiem. Jestem przekonany, że ktoś uzupełni wrażenia z reszty kraju.

Do Paryża trafiłem, aby odbyć staż projektowy w jednym z tutejszych biur architektonicznych - toteż często pod tym kątem spoglądałem na miasto. Przygodę rozpocząłem we wrześniu i myślę, że jest to jedna z najprzyjemniejszych pór roku w tym miejscu. Jest jeszcze ciepło, a już czuć świeży powiew jesieni, która będąc w pełni wygląda bardzo malarsko - ze złocącymi się parkami i ogrodami, chodnikami zasypanymi liśćmi wzdłuż budek bukinistów. Wypić kawę z termosu, zajadając pachnące, chrupiące bułki francuskie z rodzynkami z małej cukierni z dzielnicy La Marais nad kanałem przy katedrze - to chyba najbardziej prestiżowy moment, na jaki można w całym roku tutaj liczyć. Jestem przekonany, że twórcy wszystkich dzieł sztuki wiszących lub stojących w Luwrze, którzy tworzyli w Paryżu też musieli tak spędzać czas.

Ikony Paryża to oczywiście katedra Notre Dame, wieża Eiffla, Łuk Triumfalny, no i może wzgórze Montrmartre z bazyliką Sacre Coeur. Wszyscy je znają i kochają, ale warto wyrobić sobie własną opinię. Według mnie katedra stała się centrum komercyjnym - swój duchowy charakter ma tylko wieczorami i najlepiej srogą zimą, kiedy jest mało turystów wewnątrz i na zewnętrznym placu. Wtedy rzeczywiście czuć jej wyjątkowość. W pozostałych okresach niestety nie zawsze da się dostrzec nawet oczywistą i specyficzną jej urodę poprzez tłum i hałas.

Sama wieża Eiffla jest podobnie skomercjalizowana - nic dziwnego - dla mnie od zawsze była jednym z miejsc, o których się marzy, żeby choć raz w nich być. Ale właśnie może dlatego aż tak bardzo nie odczuwa się oddechu innych ludzi na plecach. Poza tym najprzyjemniej jest na Polach Marsowych znajdujących się u stóp wieży. Dowiedziałem się, że to popularne miejsce alkoholowych spotkań. Na tyle upowszechnione, że całą noc kręcą się Arabowie i próbują wcisnąć kolejne litry alkoholu razem z osprzętem wspomagającym romantyczne chwile - typu świece i kieliszki.

Natomiast po drugiej strony wieży jest wzniesienie - moim zdaniem najbardziej romantyczne miejsce w Paryżu - Trocadero. Ale pod warunkiem, że zachowa się pewne reguły - dojść na tenże plac trzeba od strony Łuku Triumfalnego wieńczącego Pola Elizejskie (popularną aleję rozrywkową) ciemnymi ulicami nie zdradzającymi końcowego efektu, jakim jest wyrastająca zza wielkiego gmachu rozświetlona w nocy wieża Eiffla. Na Trocadero jest najlepsze miejsce na jej obserwowanie, na wyznania miłosne, na toasty winem w jednorazowych kubeczkach. Swoją drogą za dnia trzeba pochodzić po tamtejszej okolicy - wśród wyjątkowo pięknych secesyjnych kamienic z rzeźbionymi kwiatami na elewacjach.

Z miejsc specyficznych, tych bardziej znanych, polecę chętnie wzgórze Montrmartre - zwłaszcza malarski plac artystów na szczycie, oraz pistacjowe ciasteczka na placu Pigalle w licznych arabskich geszeftach. Oraz oczywiście La Defense - dzielnicę biznesową - mnóstwo świateł, genialne schody pod wielkim łukiem będącym miejscem spotkań i przesiadywań towarzyskich - z ładnym widokiem na Łuk Triumfalny. A także park naukowy La Villette architekta Bernarda Tchumiego, który jako wizytówkę pozostawił wiele charakterystycznych czerwonych rzeźbiarskich instalacji.

Z miejsc mniej popularnych - znajdujących się niedaleko Paryża - poleciłbym miłośnikom architektury Palace d'Abraxas, który choć został nazwany pałacem (i odpowiednio do nazwy jest monumentalny) jest zwykłym osiedlem mieszkaniowym dla biedoty, powstałym w wyniku socjalnych tendencji architektonicznych pod koniec XX w. Można śmiało powiedzieć, że obiekt jest przesadzony w skali i idei, ale wrażenie - bądź, co bądź - robi. Niedaleko jest też przedziwny plac Picassa z dwoma wielkimi obiektami w kształcie talarów - o podobnej funkcji jak poprzednik.

Ikoną architektury jest francuz Le Corbusier. Jego dzieło - Villa Savoye w podparyskim Poissy - jest apelem modernistycznym architekta o połączenie wnętrza budynku z zewnętrzem. To również warto zobaczyć.

I jeszcze kilka słów o atmosferze Paryża. Trzeba usiąść w parku Luksemburskim na trawie, posłuchać darmowego koncertu symfonicznego, poczytać książkę. Trzeba obejrzeć liczne programy artystyczne grajków na placu Pompidou, albo po prostu powylegiwać się tam na słońcu. Trzeba napić się wina nad Sekwaną, połazić po kolorowej gejowskiej dzielnicy Marais, spróbować wedrzeć się do Sorbony. Trzeba zrobić sobie fotkę z wiatrakiem na Moulin Rouge, powąchać las uwięziony pomiędzy otwartymi księgami biblioteki Francois Mitterranda, pojeździć metrem, bo każda stacja ma swoją specyfikę i przypisany do siebie program artystyczny. Trzeba spełnić się intelektualnie w Luwrze, nowym kolorowym muzeum poświęconym promowaniu sztuki z Azji, Oceanii, Afryki i obu Ameryk, połazić po galeriach, poprzeglądać książki na straganach u bukinistów nad Sekwaną. Trzeba jeść bagietki, kupować pierdoły na sobotnich targach i spędzać czas z przyjaciółmi".

REKLAMA