Mario Vargas Llosa "Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki"

Radio RAM | Utworzono: 08.11.2007, 13:27 | Zmodyfikowano: 08.11.2007, 16:52
A|A|A

Żwawo się ta książka zaczyna otwarciem znamionującym świetnego pisarza. Jesteśmy w samym centrum wydarzeń. Lato 1950 roku w karnawałowej Limie. Odbywają się ogólnoperuwiańskie mistrzostwa w mambo, a główny bohater, piętnastolatek, po raz pierwszy spotyka się z kobietą swojego życia, również wówczas nastoletnią Lily, która tańczy "w pysznym rytmie i z wielką gracją", "pokazując kolana i poruszając brzuchem i biodrami w taki sposób, że całe jej dziewczęce ciałko, modelowane co do jednej krągłości przez spódniczki i bluzki, zdawało się skręcać, wibrować i uczestniczyć w tańcu od stóp do głów". I wcale nie pochodzi z Chile, na imię też ma pewnie inaczej. Kobieta!

Dziesięć lat później Ricardo i Lily, a właściwie towarzyszka Arlette, zwiedzają Paryż, po tym, jak wpadli na siebie po dekadzie niewidzenia. On bierze udział w konkursie UNESCO dla tłumaczy, ona poznaje europejską stolicę kultury dzięki partyzanckiemu stypendium od Kubańczyków. Kochają się "z trudnością", on z zapałem zakochanego chłopca, ona biernie. Za jakiś czas zostanie żoną pewnego Francuza, Roberta Arnoux, panią Arnoux, co musi się skojarzyć ze "Szkołą uczuć" Flauberta. Tam bohater, Fryderyk Moreau, wzdychał ze wzajemnością do mężatki, pani Arnoux właśnie, lecz związek okazał się niemożliwy. Po latach za nieudane życie obwini przypadek i epokę, na jaką przypadła jego młodość. Ricardo z powieści Llosy też mógłby dojść do podobnego wniosku. Obydwa czynniki przeszkadzające, okoliczności i czas, odegrają w losie Peruwiańczyka istotną rolę po prostu dlatego, że tak bywa z każdym, zawsze. I z tego także powodu "Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki" są książką do zajmującego czytania, lecz daleką od szczytowych osiągnięć autora "Rozmowy w katedrze".

(Posłuchaj naszej recenzji): 

Madame Arnoux, Lily, Arlette stanie się w toku fabuły jeszcze bardziej egzotyczna jako Kuriko czy Mrs. Richardson, udając Meksykankę. Ale naprawdę będzie tylko pretekstem lub może usprawiedliwieniem tego, co mężczyzna tej powieści nie zrobił. Mężczyzna, dodajmy, wykonujący zawód tłumacza, przekładający rzecz jasna Czechowa i Bunina, oczywiście swych ulubionych pisarzy. Akcja skończy się w Madrycie na początku lat 80., po drodze zmieniając burzliwe tło europejskich dziejów. Dziejów, które nie doprowadziły do tego, co zapowiadały, tak jak życie Ricarda nie spełniło pokładanych zamiarów. Kolejne rewolucje: komunistyczna, hipisowska, psychodeliczna, doszły do stanów rozkładu lub karykatury, nie przynosząc "wyzwolenia ducha", "ekspansji umysłu ludzkiego", lecz ludzkie problemy i dramaty. Symbole kulturowego przełomu, muzyka Beatlesów i Rolling Stonesów, zostały "wchłonięte przez establishment", stając się jeszcze jednym towarem do wyboru, maszyną do zarabiania pieniędzy.

W końcu niegrzeczna dziewczynka sprawi, że chłopiec zacznie pisać, nie tylko tłumaczyć. "Przyznaj, że dostarczyłam ci tematu na powieść" - powie fałszywa Chilijeczka do Ricarda. Odpowiedzią jest książka, którą może sobie przeczytać człowiek młody i stary. Choć i tak nie będzie to dla tego pierwszego przestroga, a dla drugiego wystarczające ukojenie. W świecie szelmostw naszego życia takie panują prawa. Czyż nie, grzeczny czytelniku?

(Recenzji Grzegorza Chojnowskiego możesz słuchać w wieczornych programach kulturalnych Polskiego Radia Wrocław, między godz. 18.00 a 21.00. Także w Radiu RAM w czwartki po południu).

REKLAMA
Dźwięki
Grzegorz Chojnowski opowiada o "Szelmostwach niegrzecznej dziewczynki" Mario Vargasa Llosy.

To może Cię zainteresować