Świetny album Annie Lennox

Radio RAM | Utworzono: 12.10.2007, 11:03 | Zmodyfikowano: 06.03.2008, 14:35
A|A|A

"Songs of Mass Destruction" to już czwarty solowy album Annie Lennox. Jest nie tylko znakomity artystycznie, ale ma też wszelkie podstawy, by odnieść sukces komercyjny. Wszak nie brak mu przebojowości.

Już pierwszy utwor na płycie - „Dark Road” (promuje całe wydawnictwo) - daje nam rozkosz słuchania melancholijnej Annie, która chwilę później serwuje nam mocne uderzenie i refleksję nad chęcią powrotu do normalności, co dobitnie wyraża tekst ”…chcę znów nauczyć się żyć…”. Smutek, samotność, zagubienie, opuszczenie, bezdomność to kwestie nurtujące wokalistkę w tej kompozycji. Takie refleksje naszły ją, gdy każdego dnia w drodze do studia obserwowała przez okno samochodu ludzi czekających na autobus, który nie przyjedzie, ludzi, którzy nie mają dokąd jechać. To ich biało–czarne twarze widzimy w wideo do piosenki. Są w nim celowo zestawione z amerykańską flagą.

Zobacz wideo do "Dark Road" (pochodzi z YouTube, wisi tam w oficjalnym kanale Annie Lennox):

Kolejnym nagraniem przykuwającym uwagę jest „Smithereens” opowiadający o tym, czego nie udalo nam się wypowiedzieć w związku, który już nie istnieje. Mowa tu także o konieczności dorastania, o tym, jak ciężko czasem wyzwolić się z rodzicielskiej opieki, by rozpocząć normalne, dorosłe życie. To przemyślenia dojrzałej kobiety. I naprawdę się jej wierzy…

Z kolei „Ghost In Machine” czerpie garściami z tradycji bluesa. Obezwładnia nas silny rytm, dajemy mu się porwać . Tym bardziej, że sama artystka nazywa tę piosenkę „survival song”. To w naszym ciele drzemią różne duchy przeszłości. Ale one wcale nie muszą przywodzić złych wspomnień. Chociaż rodzice Lennox już odeszli, ona wciąż czuje, że z nią są. Wspomnienia sprawiają, iż nie jesteśmy samotni. Proste? Ale zdumiewająco szczere i piękne.

W „Womankind” wyrażony został podziw dla kobiet, zwłaszcza tych z biednych rodzin, dźwigających ciężar wychowania dzieci. To także hołd dla kobiecości w ogóle, nie pomijający jednak wrażliwych mężczyzn potrafiących podejść do zagadnienia rodziny z rozsądkiem i zrozumieniem.

„Through the glass darkly” odsłania wszystkie niepokoje związane z samotnością. Jest mrocznie i tajemniczo. Annie widzi obrazy, a w nich ciemne pokoje i otwarte w nocy okna. I nurtuje ją pytanie: „Czy kiedyś Cię odnajdę?”.

Temat wojny powraca ostatnio w wielu pieśniach, zatem i nasza bohaterka od niego nie stroni. Wyraża to w w „Lost”, opowiadającym o beznadziei ludzkiej egzystencji.O rodzinach skazanych na ukrywanie się w piwnicach i oczekujących na spadające bomby. - Jeszcze dziś wielu tak właśnie żyje - stwierdza artystka w jednym z wywiadów.

„Coloured Bedspread” przywodzi na myśl genialne „Sweet Dreams” z czasów Eurythmics. Ta sama moc i dynamika. A jest to rzecz traktująca o naszej seksualności („…some people come and go, but they won’t ever know, about the things we do on my colour bedspread…”).

Annie Lennox bardzo silnie przeżyła wizytę w Afryce, gdzie zetknęła sie z problemem AIDS u kobiet i ich dzieci, często jeszcze nienarodzonych. Swój żal i chęc pomocy wyraziła utworem „Sing” , do którego zaprosiła aż 23 wielkie wokalistki, kobiety, artystki. Są wśród nich: Madonna, Angelique Kido, Joss Stone, Bonnie Raitt, Celine Dion, Dido, Anastacia, Beth Gibbons i wiele innych. To one tak pięknie śpiewaja refren „sing my sister….sing!" Dało to efekt protestu i zabrzmiało potężnie! Posłuchajcie sami!

Na płycie odnajdziemy też cudowne, nastrojowe „Big Sky” oraz refleksję nad ludzką egzystencją opartą na obserwacji przyrody, świata, a konkretnie… księżyca... To zamykający całość „Fingernail Moon”, momentami przypominający najlepsze fragmenty „Love song for a vampire”. Czy trzeba czegoś więcej? Annie po raz kolejny udowadnia, że we współczesnym świecie dźwięków długo pozostanie w czołówce twórców wrażliwych i inteligentnych, a co najważniejsze - niebanalnych. Niemała tu również zasługa Glenna Ballarda i Mike’a Stevensa, którzy wspomagali artystkę na instrumentach klawiszowych i dbali o brzmienie całości. Brawa należą się również pozostałym muzykom za wyczucie i oszczędność, co przy tekstach i specyfice głosu Lennox ma niemałe znaczenie. I chociaż śpiewa ona o sprawach trudnych i sama mówi, że nie sposób tej muzyki słuchać ot tak, przy kawie, jej przemyślenia dają ukojenie i… nadzieję.

Jestem pewien, że tej jesieni nie raz przywołam na antenie „Songs of Mass Destruction”. Zatem do usłyszenia na 89,8!

REKLAMA