"Bloom" - opowieść o rozkwitaniu - wywiad z Lou Rhodes (Posłuchaj)

Radio RAM | Utworzono: 16.05.2008, 08:08 | Zmodyfikowano: 16.05.2008, 09:17
A|A|A

(Posłuchaj pierwszej części wywiadu)

Michał Sierlecki: Moim gościem jest Lou Rhodes. Witaj. Zdecydowałaś zerwać z nurtem trip-hop, elektroniką, drum n’ bass. Zakończyłaś współpracę z Andy’m Barlow’em i formacją Lamb. Ale w zasadzie nie mam powodów do narzekań. Stworzyłaś fantastyczne utwory, postawiłaś na brzmienie akustyczne, raczej piosenki , niż dźwięki, jak wspomniałaś w jednym z wywiadów. Czy mogłabyś opowiedzieć o swoim ostatnim albumie „Bloom”, który nagrałaś ze znakomitymi muzykami i producentem?

Lou Rhodes: - Dziękuję. To w zasadzie kontynuacja tego , co chce robić jako artystka solowa. Był to cały proces, który rozpoczął się już pod koniec działalności Lamb. Bardzo chciałam rozpocząć karierę solową, byłam ogólnie zmęczona elektroniką. Zależało mi na wolności tworzenia z prawdziwymi instrumentami. Nie być zmuszonym do programowania różnych rzeczy. Jest duża swoboda w tym , że mogę napisać piosenkę na głos i gitarę. Dlatego „Bloom” stanowi kontynuację mojej podróży.

I ponownie współpracowałaś z Emre Ramazanoglu, tak? Jak się poznaliście?

- Mój managment zaproponował mi z nim współpracę. Emre wcześniej pracował także z Tricky’m i chyba miał wówczas ciężki okres. Dlatego padła propozycja, bym przesłała mu dema i tak to się zaczęło. On ma świetne ucho, poza tym lubię nagrywać w atmosferze dyskusji i wzajemnego zrozumienia. To nie tylko akustyczne podejście, lecz czasem zwrócenie uwagi na ustawienie mikrofonu, brzmienie muzycznej przestrzeni i on jest bardzo dobry w wychwytywaniu takich spraw. Myślę , że to dopiero początek naszej współpracy.

Udało Ci się zgromadzić doskonałych muzyków , jak choćby Stephen Junior na gitarach. John Thorne i Lucy Shaw jako sekcja basu, smyczki i nawet banjo , na którym gra David Coulter.

- Tak, to cudowne móc pracować z tak zdolnymi muzykami.

(Posłuchaj drugiej części wywiadu)

Byłaś nominowana do „Mercury Prize” za swój pierwszy album solowy „Beloved One” i w czasie sesji przeniosłaś się z Londynu na wieś do Ridge Farm. Czy to był dla Ciebie powrót do korzeni, odnalezienie czegoś naturalnego?

- To był dla mnie bardzo trudny okres. Moje małżeństwo się rozpadło. A chodzi o ojca moich dzieci. Był lipiec 2004 roku i przeniosłam się na Ridge Farm, ponieważ musiałam odkryć siebie na nowo. I „Beloved One” było częścią tego procesu , bardzo istotną jego częścią. Życie na wsi ma bardzo duże znaczenie. Otoczenie i ludzie Ridge Farm byli bardzo ważni . Możliwość znalezienia sobie własnej przestrzeni i przebywania wśród osób, które ją mają, okazała się nieoceniona.

Dorastałaś w rodzinie muzyków. Czy możesz opwiedzieć kilka słów o swojej mamie? Śpiewała muzykę folk, prawda?

- Tak. I nadal to robi. Nie ma już dziś tak wielu koncertów. Ale, gdy byłam mała, występowała w różnych klubach. Czasami byłam sama, a czasem do niej dołączałam. Myślę , że to taka moja muzyczna edukacja od wczesnego wieku. Słuchanie prób jej zespołu. Podobnie dzieje się teraz z moimi dorastającymi synami. Muzyka staje się częścią ich życia.

Twój album „Beloved One” kończyła kompozycja „Why” z muzyką wykonywaną tylko na głos a capella. A nowy krążek rozpoczynasz od nagrania „Rain” z tekstem: ... znam mężczyznę ze światem na swych ramionach, ale przyjdzie deszcz i zmyje to wszystko i przyniesie słońce…Wydaje się, że piosenka ta koncentruje się wokół nadziei…

- To opowieść o kimś , kto jest mi drogi , ale mieszka bardzo daleko. Myślę o nim każdego dnia. I to utwór właśnie o nim i o nadziei.

Następnie mamy temat „Greatness In a speck of dust” ze słowami : ...czasem czuję niepokój uwikłana w życie dzień po dniu i nagle coś nieoczekiwanego powoduje śpiew mojej duszy…

Czy mam przez to roumieć , że jesteś osobą spontaniczną i kiedy chcesz, to po prostu śpiewasz?

- To bardziej opowieść o duszy . Bywam spontaniczna , ale tu chciałam wyrazić emocje, jakie towarzyszą nam każdego dnia , gdy zmagamy się z życiem. Są problemy nas przygniatające i nagle można zobaczyć zachód słońca , czy kwiat, coś zupełnie małego, co uwolni twego ducha i pozwoli dostrzec, jak jesteś mały wobec kosmosu i jak te problemy są mało istotne.

Myślę, że kluczem do Twego albumu są teksty. Masz niebywały dar przelewania nastroju na papier.

(Posłuchaj trzeciej części wywiadu)

Współpracowałaś niedawno z The Cinematic Orchestra . Występowałaś z nimi w ubiegłym roku w Royal Albert Hall. Jakie emocje Ci towarzyszyly także przy okazji kontaktu z Jasonem Swinscoe?

- On jest cudowny. Pochodzi z Manchesteru , z północnej części Anglii , skąd i ja pochodzę. Nadajemy na podobnych falach. Myślę , że w Polsce ludzie z tych samych regionów też po prostu lepiej się rozumieją. Nagrywanie w Royal Albert Hall z pełną orkiestrą było jak spełnienie marzeń. Nigdy tego wczesniej nie robiłam. Sam obiekt jest oczywiście imponujący, krągły. To nadzwczajne miejsce, a atmosfera była elektryzująca.

Ten album nagrany na żywo brzmi zjawiskowo, wiesz?

- Tak. Chciałabym, by został również sfilmowany, bo wyglądało to niesamowicie.

Kolejne nagranie, które mnie porusza to utwór Icarus. A zwłaszcza słowa:... jest pewna mądrość w samotności…Czy myślisz , że czasami , kiedy żyjemy samotnie, może być to dla nas pewnego rodzaju terapia?

- Cóż …tak to teraz odbieram, gdyż jestem sama ….ten ostatni rok był dla mnie bardzo trudny…w kwietniu zmarła moja siostra…rozpadł się mój związek…co także posłużyło za temat piosenki. Było ciężko…I dlatego przebywanie ze sobą w samotności to wielkie wyzwanie…. Bardzo łatwo jest zakończyć jeden związek i rozpocząć nowy bez powrotu do swego wnętrza , do ponownego zadomowienia się, oswojenia ze sobą…Myślę , że to właśnie robię przez ostatni rok . To wielkie wyzwanie ale i nauka…..

Ale jest też nadzieja w tej pieśni: … leżąc teraz w Twoich ramionach nic nie wydaje się nieosiągalne…

-Tak (śmiech) Czekam ponownie na to uczucie (śmiech).

(Posłuchaj czwartej części wywiadu)

Co Cię fascynuje w muzyce Henryka Góreckiego? Ten polski twórca skomponował III Symfonię i to ona natchnęła swego czasu Lamb do nagrania utworu Gorecki.

- Myślę , że jego muzyka jest niesamowita. Ona przemawia prosto do twej duszy. Nie można tego ująć w słowa, należy jej po prostu słuchać. I dla nie tym powinna być muzyka. Głosem mówiącym do wnętrza. Staram się , by moja twórczość była podobna.

W ubiegłym roku byłaś na koncertach w Australii. Jak zostałaś tam przyjęta?

- Było fantastycznie. Australia to znakomite miejsce na trasę. Najgorsze jest tylko pokonywanie odległości. A publiczność po prostu kapitalna. Są tacy entuzjastyczni. Podejrzewam , że bierze się to także z ich izolacji od reszty świata. Cieszą się , gdy artysta z obcego kraju ich odwiedza. I kochają tam muzykę. To się czuje. Poza tym tam jest pięknie. Jedyny problem to fakt, że tak naprawdę nie widzisz dzikich miejsc i zakątków Australii. W czasie trasy skupiasz się tylko na dużych miastach.

Wystepowałaś tam sama, czy z muzykami?

- Grałam ze Stephenem Juniorem, który wspomagał mnie na gitarach. Potem ruszyłam sama w trasę po Europie. I to było kolejne wyzwalające doświadczenie. Odnajdowanie siebie jako twórcy piosenek to poczucie pewności, że mogę wykonać utwór na głos i gitarę. I odkryłam w czasie koncertów, że jestem w stanie to robić.

Odnalazłem pewnego rodzaju niepokój w utworze „This Love” na albumie „Bloom” i potem ta muzyka przeradza się w coś na kształt pędzących dźwięków z katarynki. A słowa brzmią zaskakująco: … wszystko , co chcę wiedzieć, to kto zcałuje moje łzy? To bardzo smutne i mądre. I wreszcie końcówka: …ta miłość…jak żadna inna….

- Cóż można dodać więcej? Kiedy kończy się twój związek, nie tylko tracisz kochanka, ale najczęściej swego najlepszego przyjaciela…I stąd ten tekst o łzach i żalu za kimś, kogo zamieniasz na samotność…i to jest najtrudniejsze. Przez ostatni rok nauczyłam się, jak ważne są przyjaźnie. Musisz się podnieść, dźwignąć, zwłaszcza , gdy byłeś w związku opartym na mocnej przyjaźni jeden na jeden. Doceniłam zatem swoich przyjaciół i oni okazali się pomocni.

(Posłuchaj piątej części wywiadu)

Zdecydowałaś założyć własną wytwórnię płytową „Infinite Bloom” . To dla Ciebie nowe wyzwania. Jakie masz plany związane z tą firmą? Słyszałem, ze Oddur Runarsson- gitarzysta Lamb, ma zamiar nagrać u Ciebie materiał.

- To rzeczywiście ogromne wyzwanie. Kiedy pracowałam nad pierwszym albumem „Beloved One” wiedziałam , że muszę być niezależna i pamiętam jeszcze w czasie nagrywania z Lamb, ile kompromisów musieliśmy zawierać idąc na układ z dużą wytwórnią i wydawcą płyt. Zatem moja twórczość potrzebowała absolutnej wolności. Nie chciałam postępować wbrew sobie, gdy przyjdzie do wydawania materiału. Naturalnie chcemy w przyszłości wydawać płyty innych artystów. Na razie zaczynamy od Oddura. To EP-ka zatytulowana „Early Days”. Ale w trakcie nagrywania jego albumu, który jest prawie skończony jako label „Infinite Bloom” chciałam dać mu calkowitą niezależność i te piosenki przerodziły się z założenia czysto akustycznego w twórczość rockową. Zatem ukończył materiał, ale chcemy mu teraz pomóc znaleźć wydawcę bardziej odpowiedniego dla tego rodzaju muzyki. To trochę jak pomaganie swoim dzieciom. Nie możesz do końca przewidzieć, jak one to przyjmą i jak się zachowają. Oddur jest świetnym przyjacielem i kolega i chce go wspierać w tym projekcie.

Nawiązując do Twej wzmianki, jak ważna jest pomoc przyjaciół, odnalazłem takie oto słowa w utworze „They Say”: Idziemy się napić, idziesz z nami? - Raczej zostanę w domu i popłaczę.

- Od tamtego czasu trochę się zmieniło. Teraz prawdopodobnie poszłabym na drinka (śmiech). Tak to jest z piosenkami. Przeważnie piszesz je pod wpływem nastroju. I tak było z „They Say”. Musisz podążać za swymi uczuciami i opisywać je. Oczywiście stany się zmieniają , a czas mknie naprzód.

Powiedziałaś kiedyś takie zdanie: Im bardziej kocham, tym mniej wiem. Czy nadal tak twierdzisz? Czy to się nie zmieniło?

- Myślę, że jestem jak małe dziecko jeśli chodzi o miłość w dzisiejszych czasach. Wiesz, przeżyłam torchę załamań sercowych. Takich, których wcześniej nie znałam. Ale staram się od tego uciekać . A moje serce jest znowu wrażliwe.

Często w związku dwojga ludzi daje się całego siebie i potem po rozstaniu trudno znów odnaleźć choćby swoją małą cząstkę.

(Posłuchaj szóstej części wywiadu)

Kolejny utwór to „Bloom” i takie oto słowa: Nadszedł czas , kiedy niezależność zaczyna przypominać samotność. To także piosenka o tęsknocie. I kończy się następująco: Wolałabym raczej zatańczyć z tobą, świat czeka cierpliwie na nas, byśmy z nim rozkwitnęli.

Bloom to słowo klucz do całego albumu..

- Tak. Bardzo je lubię. Oczywiście oznacza kwiat, ale to także ludzkie istnienia. Ciągle rozkwitamy. Wiele rzeczy to sprawia. To nasze wyzwania i nauka. Jest jeszcze dużo do zrobienia w rozkwitaniu od naszych narodzin do śmierci (śmiech).

Jesteś fascynującą kobietą. Z jednej strony w słowie „bloom” kryje się tyle nadziei , z drugiej strony, gdy spoglądam na okładkę tego albumu, widzę ciemne kolory Twej twarzy i tam jest cała tajemnica, coś, co mnie przyciąga.

- Myślę, ze wiele rzeczy tworzymy w ciemnościach. Tam podążamy z naszymi wyzwaniami. Musimy wejść w naszą ciemną otchłań, by wyjść z niej ponownie i odnaleźć światło.

Może to także tajemnica twórczości…

Zdecydowanie.. Obraz który zdobi okładkę albumu namalował mój przyjaciel Tim Gates. Myślę , że on maluje miejsca, które ja opisuję. Jest pewnego rodzaju zależnośc między kwiatem i twarzą, gdyż są podświetlone i wyłaniają się z ciemności.

Jesteś także mamą dwójki dzieci. Czy odziedziczyły po Tobie talent muzyczny?

- Tak. Są umuzykalnieni. Sądzę , że muzyka jest częścią ich życia. Słuchamy jej także dużo w domu. Śpiewamy nasze ulubione piosenki, sporo gram. Oni już też zaczynają muzykować. Obaj na perkusji. Ich tata jest perkusistą. I na Boże Narodzenie mój najstarszy syn dostał perkusję. Ma teraz 10 lat i zdobywa pierwsze oceny z nauki gry na tym instrumencie. Najmłodszy też ma talent. Świetnie śpiewają. Kiedy słuchamy nagrań, jedna piosenka się kończy , następna zaczyna, a mój syn nuci jeszcze tę poprzednia i powtarza melodie bezbłędnie.

Jakie są twoje plany na nalbliższe miesiące? Wiem, że wybierasz się z koncertami do Europy i że to mają być kameralne koncerty, tylko Ty i gitara. I będziesz blisko Polski, na przykład 12 lipca wybierasz się na Ostrava Festiwal do Czech.

-W zasadzie w Czechach będę grać z zespołem. Tak to zwykle jest na festiwalach, że spodziewają się więcej muzyków na scenie. Zamierzam też zagrać kilka intymnych koncertów akustycznych, na gitarę i głos w małych klubach. Ale w Czechach tez będzie miło, bo dawno nie grałam z moimi muzykami.

Bardzo dziekuję za wywiad.

- Również dziekuję i mam nadzieję, że kiedyś przyjadę do Polski.

 

REKLAMA
Dźwięki
(Posłuchaj pierwszej części wywiadu)
(Posłuchaj drugiej części wywiadu)
(Posłuchaj trzeciej części wywiadu)
(Posłuchaj czwartej części wywiadu)
(Posłuchaj piątej części wywiadu)
(Posłuchaj szóstej części wywiadu)