Pan Andrzej ma 92 lata, ćwiczy i czuje się świetnie [WIDEO]

Elżbieta Osowicz, DK | Utworzono: 10.08.2020, 07:59 | Zmodyfikowano: 10.08.2020, 08:20
A|A|A

fot. YT: Jacek Skyski Skrzypczyński

Ma 92 lata i sprawność mężczyzny w sile wieku. Emerytowany inżynier z Wrocławia Andrzej Skrzypczyński opracował dla siebie zestaw ćwiczeń, które bez trudu może wykonywać w domu. Uruchamia wszystkie stawy leżąc w łóżku, do tego jeszcze każdego dnia spaceruje po 3-4 kilometry. Jak mówi zaczął regularnie ćwiczyć, kiedy w wieku 70 lat zauważył, że się potyka i człapie:

Fizjoterapeuta z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego Krzysztof Aleksandrowicz jest pod wrażeniem sprawności seniora, ale przestrzega, że to nie jest zestaw dla każdego:

 

Pan Andrzej podkreśla, że nie forsuje siebie i ćwiczy bez wysiłku. Jak mówi najważniejsza jest regularność. Mimo wieku jeździ samochodem i korzysta z komputera. Do swoich rówieśników napisał list zatytułowany: Jak się bronić przed zramoleniem:

Miliony emerytów w wieku 70 lat i więcej cierpi na postępującą utratę zdolności do wykonywania codziennych czynności życiowych, na postępujące niedołęstwo. Większość z nich narzeka ale nie zna i nie widzi sposobu jak się ratować i chcąc nie chcąc godzi się z istniejącym stanem rzeczy. Współczesna medycyna stara się temu zapobiec i proponuje najróżniejsze magneto - elektro - lasero - krio - terapie, masaże, światłolecznictwo itd. Jednak wszystkie te zabiegi, wprawdzie w wielu dolegliwościach korzystne, przyjmowane są w sposób bierny i dlatego nie eliminują całego szeregu ułomności starszego wieku.  Można też otrzymać raz a czasem dwa razy do roku skierowanie na czynne zajęcia ruchowe w ośrodku wyposażonym w komplet specjalistycznych urządzeń, na których ćwiczy się utrzymanie lub przywrócenie siły zwiotczałych mięśni. Jednakże wszystkie te kosztowne i w sumie bardzo pożyteczne działania są niewystarczające z następujących powodów. Można z nich korzystać niewiele dni w roku a to jest za mało. Poznane tam ćwiczenia, albo wymagają specjalnego oprzyrządowania, albo są trudne i nie sposób kontynuować ich samemu w domu. Ponadto tam przychodzą ludzie jeszcze w miarę zdrowi. Ci naprawdę słabi już nie. Mają smutną pewność, że nie da się nic zrobić. W rzeczywistości znaczna większość emerytów wprawdzie chodzi do lekarza i codziennie zażywa lekarstwa ale nie ćwiczy aktywnie i dlatego jest im coraz trudniej funkcjonować. Dla zachowania choćby minimalnej sprawności fizycznej nie wystarczą doraźne zabiegi, zwłaszcza te typu biernego, konieczna jest stała, codzienna gimnastyka nakierowana na niwelowanie najczęściej doświadczanych ułomności późnego wieku. Oczywiście niewykonalne jest zorganizowanie codziennych zajęć dla milionów emerytów. Nie ma takich możliwości. A zatem narzuca się tylko taki wniosek: emeryci muszą sami sobie pomóc! Skoro tak, to trzeba zaproponować i nauczyć wszystkich takiego zestawu ćwiczeń, który każdy dla swojego dobra, będzie mógł wykonywać stale i bez instruktora u siebie w domu. Jeśli ma ćwiczyć każdy, to musi to być zestaw możliwy do wykonania również przez tych, co są słabi, mają różne bóle, kłopoty z kręgosłupem, sztywne stawy, leniwi, niecierpliwi.

Ponadto, musi być możliwy w dowolnym czasie i o każdej porze. Również w ciasnym mieszkaniu, gdzie nie ma dywanu, miejsca na podłodze na materac, nie ma hantli, roweru, drabinki ani żadnych innych przyrządów gimnastycznych i jeszcze na dodatek nie można przeszkadzać innym domownikom. A zatem musi to być gimnastyka łatwa, bez obciążeń, nieskomplikowana. Nie może trwać każdorazowo dłużej niż 30 minut, bo znuży i będzie przerwana. Co mogą dać takie ograniczone ćwiczenia? W krótkim czasie nic, ale praktykowane codziennie dają zadowalające wyniki. Doświadczyłem tego sobie. Rozpocząłem moje ćwiczenia gdy miałem 70 lat - a było już ze mną kiepsko - dzisiaj mam 90 lat i jestem całkiem sprawny.

Skąd takie pomysły? Po siedemdziesiątce dotknął mnie cały szereg typowych dla tego wieku ułomności: już nie chodzę tylko człapię, potykam się, upadam, na ulicach trudno mi się obejrzeć na boki, do tyłu, usztywnienie palców, niezręczność rąk, głowa opada, Ogólna niezborność i spowolnienie wszystkich ruchów. Coraz płytszy oddech i stąd niedotlenienie mózgu i zaraz zdziwienie - dlaczego ja tracę pamięć? A może właśnie dlatego.? Coraz trudniej wstaję ze stołka a schody to jeszcze gorzej. Skierowania na różne zabiegi bierne i czynne nie wystarczyły. Na to wszystko kręgosłup w bardzo złym stanie.

Dostałem w prezencie ekspander ale ja już wiem, że co dobre dla młodych to dla mnie niekoniecznie. Na pewno nie będę atletą. Z piasku bicza się nie ukręci. Zatem jeśli nie ćwiczenia siłowe, to co?



Postanowiłem koniecznie przywrócić swobodną ruchomość wszystkich zesztywniałych stawów i to w taki sposób,żeby raczej rozluźniać a nie napinać współpracujące mięśnie. Jak to zrobić? - Najłatwiej w pozycji leżącej. - Czyżby? W tym celu nie muszę wychodzić z domu, nie muszę brać dresów, kapci, nie potrzebuję przyrządów, niczyjej pomocy, w dowolnym czasie - i nie żartuję - nie muszę nawet wstawać z łóżka! Konieczność wyjścia z domu i pójścia lub pojechania gdzieś tam, od razu eliminuje połowę potrzebujących. Po prostu jak się zbudzę, to zaczynam od głębokich wdechów jak przy ziewaniu, na przemian klatką piersiową i przeponą.Następnie odkładam na bok kołdrę i leżąc na plecach uruchamiam stawy biodrowe i kolana ale nie "rowerek" bo za trudny, tylko na przemian, jedna noga, potem 
druga kilkanaście razy. Następnie kolejno kręgi szyjne, barki,łokcie, dłonie nadgarstki, palce, stopy - poprzez proste zginanie oraz ruchy skrętne w prawo i w lewo. Również poprzez nawet niewielkie unoszenie tułowia na plecach i na brzuchu da się ćwiczyć mięśnie brzucha i grzbietu i tą drogą systematycznie wzmacniać gorset mięśniowy kręgosłupa. Jak jeszcze inaczej ćwiczyć palce rąk? Można to zrobić w pożyteczny sposób. Ponieważ śpię często na boku, to drętwieją mi mięśnie na biodrach. To jest prosta droga do bolesnych odleżyn. Zatem leżąc na plecach, podciągam pięty do siebie i następnie masuję boki bioder lewej i prawej nogi z góry do dołu. To jest doskonałe ćwiczenie palców rąk a jednocześnie poprawia ukrwienie zagrożonych odleżynami mięśni bioder. Masażysta codziennie nie przyjdzie - a jak przyjdzie to kosztuje. To prawie wszystko. Wygodnie, w ciepełku, bez hałasu i światła.

To w końcu niewiele. Sam się dziwię, że już tylko te wymienione wyżej czynności przywróciły mi swobodę ruchów, dobrą sprawność. Łatwiej byłoby mi ten cykl zademonstrować niż szczegółowo opisać. Pozostał jeszcze problem schodów. Tu już potrzebne jest ćwiczenie siłowe - przysiady. Na szczęście w każdym domu są drzwi z klamką. Otwieram drzwi do połowy, chwytam z obu stron za klamki i pomagam sobie rękami. Po dłuższym czasie już nie muszę podciągać się rękami a klamkę trzymam tylko dla utrzymania równowagi. Schody przestały być problemem. Czy to wszystko? Ważne są jeszcze częste długie spacery.
Pozostaje pytanie jak nauczyć i nakłonić emerytów do zadbania o siebie jeszcze zanim nastąpi niedołęstwo? Może można by w ośrodkach rehabilitacji, oprócz ćwiczeń typu ugul, masaż, rower, zaproponować opracowany przez specjalistów zestaw ćwiczeń przeznaczonych tylko do kontynuowania w domu. Można by wprowadzić takie pokazy w domach seniora. Jest wiele różnych możliwości.

Andrzej Skrzypczyński

Cały materiał dostępny tutaj:



REKLAMA

To może Cię zainteresować