Brazylijska gitara wielkiego Oscara

Radio RAM | Utworzono: 10.01.2008, 11:27 | Zmodyfikowano: 10.01.2008, 11:28
A|A|A

Nie inaczej było z naszą Anną Marią Jopek, której udało się zaprosić tego zacnego instrumentalistę do współpracy przy jej ostatnim projekcie „ID”. Można stwierdzić, że wyczucie rytmu i precyzja, z jaką działa Oscar Castro-Neves, uderzając w struny, zadziwić może niejednego młodego twórcę. Ceniony przez nieżyjącego już przyjaciela Antonio Carlosa Jobima jest dziś zapraszany do współpracy z największymi. Brzmi bardzo wiarygodnie. Może to dzięki temu, że urodził się w Rio de Janeiro, a może to za sprawą jego serdeczności i otwartości. Mnie to nie przeszkadza, bo dzięki temu mogę cieszyć się dźwiękami, jakie Castro-Neves wydobywa spod palców.

Pierwszy raz zetknąłem się z gitarą o tak charakterystycznym brzmieniu, gdy było mi dane słuchać muzyki Jobima na albumie Elane Elias - brazylijskiej pianistki, namówionej do tego, by odważyła się zaśpiewać klasyczne utwory ze śpiewnika Antonio Carlosa. A ona skromnie i bez narzucania się zatytułowała ten krążek po prostu: „Elane Elias sings Jobim”. Oscar nie tylko bajecznie i nieprawdopodobnie pięknie jej akompaniował, ale też był opiekunem muzycznym całości, współprodukował album i stał się dobrym duchem projektu. „Samba de Una Nota”, „How Insensitive”, czy „Desafinado” jeszcze nigdy nie zabrzmiały tak prawdziwie. Słuchacze pokochali nie tylko głos Eliane, ale bliżej im było do samego Oscara. Do jego przekazu i intymności, jaką dzielił się z nami, ukazując fragmenty swojego muzycznego świata. Tak było przynajmniej w moim przypadku. Trafił do mojego serca i tak pozostało do dziś.

Nie zapomnę, gdy usłyszałem, jak genialnie towarzyszył saksofoniście Paulowi Winterowi na albumie „Brazilian Days”. I myślałem wówczas, że przecież wystarczy tylko dobra komunikacja, artystyczne porozumienie, dwa instrumenty i muzyka zyskuje przestrzeń, w której słuchacz czuje się jak w raju. Nie raz jeszcze doznałem rajskich uniesień, gdy słuchałem Oscara.

Kolejne olśnienie to albumy genialnego wiolonczelisty - Chińczyka na stałe mieszkającego w Paryżu. Yo-Yo Ma, bo o nim mowa, zaprasza do udziału w „Obrigado Brazil” mistrza pulsującej gitary i znów trafia w sedno. Bossa novy brzmią tu zjawiskowo, a najlepszym tego przykładem jest koncertowa wersja projektu. Wypada również wspomnieć, że Castro-Neves był producentem przedsięwzięcia „Soul Of The Tango”, gdzie słuchacz mógł zgłębić fenomen muzyki Astora Piazzoli, co przy transkrypcji na wiolonczelę, z niemałym jednak udziałem akordeonu, nie było prostym zadaniem.

Ale fenomen tego muzyka polega na tym, że jest on szalenie skromny i nie zabiega specjalnie o niczyje względy. To ci najwięksi dzwonią do niego i proszą o wsparcie. A on nawet dla nich komponuje. Nie inaczej było przy płycie „The Brasil Project”, gdzie zagrał wprost fenomenalnie u boku wirtuoza harmonijki ustnej Tootsa Thielemansa i innych znakomitości jazzu, by wspomnieć tylko Ivana Linsa czy Dave’a Grusina. Oprócz tego skomponował na ten album fantastyczny „Felicia And Bianca”. Talent kompozytorski Oscara możemy również podziwiać, słuchając ścieżki dźwiękowej do filmu „Watching Ellie”.

Jest to więc muzyk wszechstronny. Cudnie wspierający kolegów pulsem, bez którego kompozycja traci charakter i sens. Polecam jego udział na płycie „Double Rainbow” wybitnego, nieżyjącego już saksofonisty Joe Hendersona, gdzie jobimowskie „Once I Loved” brzmi po prostu zjawiskowo. Odnajdziecie go także u boku samego Erica Claptona na płycie Stephena Bishopa „Careless” z 1976 r., w utworze „Save It For Rainy Day”. Wydawać by się mogło, że dwie gitary to nadmiar, ale tu panuje harmonia. I jakże odmienne są to style gry!

Bywa, że Castro-Neves zagra na instrumentach klawiszowych. Zdarzało mu się to nie raz.

Ale jego znakiem firmowym na zawsze pozostanie gitara. Anna Maria Jopek także wiedziała, że firmując swoją ostatnią płytę „ID” między innymi nazwiskiem Castro-Neves, może wiele zyskać. Oscar nie tylko kapitalnie zagrał w „Samej Cię nie zostawię” i „On wszystko o nas wie”. Zaśpiewał parę fraz, ale przede wszystkim okazał się po prostu dobrym, mądrym człowiekiem. Oto jak wspomina go nasza artystka (w wywiadzie udzielonym w ubiegłym roku Sylwestrowi Podgórskiemu dla Polskiego Radia Koszalin):

"Oscar w moim życiu okazał się kimś wyjątkowym. To spotkanie też przyszło we właściwym czasie. Przyleciał pod koniec września i byłam w strasznym stanie rozpaczy [wówczas zmarł ojciec Anny Marii Jopek - red.]. Praktycznie cały rok przyjmowałam gości, którzy przyjeżdżali w trampkach i rozchełstanych koszulach i byli właściwie moimi rówieśnikami. I raptem przyleciał facet, który miał w sobie całą ojcowską siłę, który był samym ciepłem, mądrością, doświadczeniem i historią muzyki. Pamiętam, że objął mnie tak, jakbym była jego dzieckiem od zawsze. Miałam taką ochotę szlochać mu w ramiona, co się zresztą stało, podczas pożegnania. Opatrzność nade mną czuwała, że pojawił się w takim momencie i mógł mi dać trochę tego wsparcia Taty. Oscar Castro-Neves, oprócz tego że jest znakomitym gitarzystą, pięknie śpiewa, to jest w tym śpiewie wszystko to, co myślę o muzyce brazylijskiej. Jest ta cała nostalgia ale i ciepło. To jest taka muzyka, która chce cię przytulić, chce cię ogrzać, chce ci powiedzieć, że możesz czuć się bezpiecznie i szczęśliwie. I to wszystko dostaliśmy od Oscara".

Zatem szukajcie tego niepowtarzalnego brzmienia gitary na licznych krążkach z muzyką w dobrym tonie! Nie zapominajcie też o solowych projektach Castro-Nevesa. A jeśli napotkacie trudności, zawsze warto włączyć Radio RAM. Tam też od czasu do czasu odkryjecie pulsującą Brazylię.

REKLAMA

To może Cię zainteresować