Obywatel Jones ****

Jan Pelczar | Utworzono: 29.10.2019, 13:23 | Zmodyfikowano: 29.10.2019, 13:23
A|A|A

zdj. mat.prasowe, Robert Palka

„Obywatel Jones” to historia dziennikarza, który powiedział światu prawdę o Wielkim Głodzie na Ukrainie, ale został zagłuszony przez kremlowską propagandę. Trudno o bardziej aktualne kino historyczne. Zrobione z rozmachem i kunsztem (zdjęcia, muzyka, scenografia, kostiumy) może okazać się atrakcyjne dla szerokiej widowni. Wagę postaci i tematu udźwignął James Norton. Aktor przyznał w jednym z wywiadów, że jest na krótkiej liście kandydatów do przejęcia roli Jamesa Bonda. Agent 007 stawał w powojennym świecie przeciwko rozmaitym czarnym charakterom, czy dałby radę adwersarzom Garetha Jonesa? Zepsuty Walter Duranty dołącza do galerii cynicznych bohaterów Petera Sarsgaarda, ale staje się w niej od razu postacią pierwszoplanową, jeśli nie najważniejszą. Na jego przykładzie film Agnieszki Holland pokazuje jak białe pozostają rękawiczki, w których propaganda zabija niezależne media. Dobry, wyznający demokratyczne ideały, mimo rozmaitych upokorzeń doznanych w zaciszach politycznych gabinetów, Gareth Jones staje sam przeciwko totalitarnej władzy i reszcie świata obojętnej na wszystko poza własnymi interesami. Jeśli znajdzie sojuszników to równie bezbronnych jak on sam – np. Adę Brooks, którą zagrała, z właściwą sobie energią niezależności, Vanessa Kirby, znana z serialu „The Crown”. Dziennikarskie śledztwo, polityczna rozgrywka, wyprawa na Ukrainę w czasie Wielkiego Głodu – widz może wiedzieć, jak to wszystko się zakończy, ale sama mnogość wydarzeń zmieszczonych w jednym filmie wystarcza, by napięcia nie brakowało. „Obywatela Jonesa” ogląda się dobrze, a kilka ujęć pozostawia ogromne wrażenie długo po seansie. 

 

 
Od Złotych Lwów w Gdyni do Złotego Anioła w Toruniu trwa zatem dobra passa Agnieszki Holland, ale świetną jesień ma też Mirosław Wlekły. Autor książki „Gareth Jones. Człowiek, który wiedział za dużo” ruszył na Ukrainę śladami walijskiego dziennikarza. Okazało się, że ludzie tam do dzisiaj boją się mówić o Wielkim Głodzie. Przejmująca książka. Wlekły, równolegle z premierą „Jonesa”, daje nam pierwszy polski serial reporterski – podcast „Śledztwo Pisma”, w którym wraca do Ostrowa Wielkopolskiego, do bohaterów swojego reportażu z „Dużego Formatu” opublikowanego pięć lat temu. Słucham starannie zrealizowanego słuchowiska faktów i wraca wspomnienie wstrząsającej lektury o gehennie dzieci z rodziny zastępczej. Czy rzeczywiście, jak mówi w podcaście sam Mirek, trudno sobie wyobrazić, że takie rzeczy dzieją się w naszych czasach w samym środku Europy? Niewyobrażalny Wielki Głód i wiele innych potwornych okrucieństw, które się wydarzyły, miały na zawsze zająć miejsce w historii, ku przestrodze. Jednak codziennie słyszymy o kolejnych potwornych wydarzeniach z różnych części świata. 


W drodze na Tofifest, gdzie Holland otrzymała honorową nagrodę za niepokorność twórczą, czytałem o Rożawie i słuchałem o ciężarówce z 39 ciałami odnalezionej w Essex. Na samym toruńskim festiwalu obejrzałem „Na jej barkach” – dokument o nagrodzonej rok temu Pokojową Nagrodą Nobla Nadii Murad. By społeczność międzynarodowa uznała ludobójstwo na Jazydach, dokonane przez ISIS, by jej lud doczekał się chociaż światła nadziei w mrokach obozów dla uchodźców, młoda dziewczyna musiała przejechać sporą część zachodniej cywilizacji i w kolejnym dziennikarzom i politykom cierpliwie opowiadać o własnym upokorzeniu. O tym, jak została niewolnicą seksualną terrorystów i o niebywałych okrucieństwach, których doświadczyli Jazydzi. Kiedy? Zaledwie pięć lat temu, właśnie wtedy, gdy na jaw wychodziły szczegóły wspomnianej historii z Ostrowa Wielkopolskiego. Gdzie w tym „Obywatel Jones”? Film opowiada o mechanizmach, które sprawiają, że część okrucieństw, bez względu na skalę, nie przebija się do świadomości, zostaje utajonych i zapomnianych. Nie wszyscy, jak Gareth, zachowują całkowitą trzeźwość. Zdecydowana większość znieczula się, także we własnej obronie, na różne sposoby. „Obywatel Jones” także nie atakuje widza nagą prawdą, filtruje opowieść. Jedne z tych nałożonych filtrów podobały mi się bardziej (podróże i dekadencka Moskwa), inne mniej (George Orwell), ale najważniejsze pozostawało podporządkowanie opowieści tytułowemu bohaterowi. Scenarzystka Andrea Chalupa wykonała tytaniczną pracę, by w jak najbardziej klarowny sposób opowiedzieć historię Garetha Jonesa i zdemaskować tych, którzy dostali i wykonali zadanie zniszczenia skromnego bohatera. Obywatel Jones staje się symbolem niezależnych dziennikarzy – bezradnych wobec brutalnych metod, świadomych, że wolność w mediach należy do ich właścicieli, ale nieustępliwych. Narzekacie czasem, że najciekawsze w kinie są czarne charaktery? Dajcie szansę Garethowi. 

REKLAMA

To może Cię zainteresować