GREGORY PORTER - TAKE ME TO THE ALLEY

materiały wydawcy | Utworzono: 18.05.2016, 10:06
A|A|A

GREGORY PORTER - artysta, którego muzyka jest jednocześnie ponadczasowa i niezwykle aktualna, albumem "TAKE ME TO THE ALLEY" umacnia swoją pozycję najwrażliwszego wokalisty i kompozytora jazzowego swojego pokolenia. Długo oczekiwany krążek, to jego drugi, po "Liquid Spirit"(2013) album dla wytwórni Blue Note. W trakcie swojej niezwykłej kariery, artysta pokazywał wrodzoną umiejętność łączenia różnych wpływów stylistycznych, co pozwoliło mu dotrzeć do szerokiej publiczności. Jego nowa muzyka udowadnia, że Porter wciąż się rozwija, zarówno jako artysta, jak i człowiek, który swoje życie nieprzerwanie spędza w trasie, co przyniosło mu zresztą ogromny, międzynarodowy sukces. Ostatnio, muzyk opuścił Brooklyn i wraz z rodziną przeniósł się do rodzinnego miasta Bakersfield w Kalifornii, gdzie może być bliżej swoich braci i sióstr. Jak tłumaczy sam artysta: “życie w ciągłej, intensywnej trasie sprawiło, że zapragnąłem znaleźć swoje miejsce na ziemi ”.

"Liquid Spirit" – następca doskonale przyjętych przez krytykę i nominowanych do nagrody GRAMMY albumów "Water" (2010) i "Be Good"(2012) – szybko stał się globalną sensacją. Na całym świecie sprzedało się około miliona sztuk albumu, który został też najpopularniejszym jazzowym wydawnictwem w historii serwisów streamingowych (ponad 20 milionów odsłuchań). "Liquid Spirit" pokrył się platyną w Wielkiej Brytanii i w Niemczech, natomiast we Francji, Holandii i Austrii osiągnął status złotej płyty. W USA, Porter po raz pierwszy wystąpił w publicznej telewizji, biorąc udział w "The Tonight Show" i "Jimmy Kimmel Live". Ponadto, "ESQUIRE" oraz "NPR Music" ogłosiły go mianem “Następnego Wielkiego Wokalisty Jazzowego Ameryki”. W 2014 roku Porter otrzymał swoją pierwszą nagrodę GRAMMY. "Liquid Spirit" wygrał w kategorii Najlepszy Wokalny Album Jazzowy. Co ciekawe, Porter był też nominowany w innej kategorii - Najlepsze Wykonanie Tradycyjnego R&B. Nominację przyniosła mu wzruszająca ballada – „Hey Laura”.



Jesienią 2015 roku Porter w końcu znalazł czas na powrót do studia nagraniowego w Nowym Jorku, gdzie zarejestrował muzykę, która znalazła się na "TAKE ME TO THE ALLEY". _Podobnie jak w przypadku poprzednich trzech albumów, muzyk zaprosił do współpracy producenta KAMAU KENYATTĘ. Ich znajomość zaczęła się w połowie lat 90-tych, kiedy Porter studiował na Uniwersytecie w San Diego (miał zostać sportowcem, dopiero poważna kontuzja ramienia skierowała go w stronę muzyki). To dzięki Kenyaccie został profesjonalistą. “Kamau jak nikt inny potrafił czerpać z moich umiejętności i udoskonalać je. Pokazywał jak najlepiej wykorzystać talent i w którą stronę go skierować” – opowiada artysta.

Do Portera wrócili też ci muzycy, z którymi zawsze nadawał na tych samych falach – pianista i dyrektor muzyczny CHIP CRAWFORD, basista AARON JAMES, perkusista EMANUEL HARROLD, doskonale pamiętany z wrocławskiego koncertu saksofonista altowy YOSUKE SATO oraz saksofonista tenorowy TIVON PENNICOTT. Skład uzupełnili: wokalistka ALICIA OLATUJA, trębacz KEYON HARROLD i organista ONDREJ PIVEC .

"Take Me to the Alley" otwiera podniosły “HOLDING ON,” piosenka, którą Porter napisał i zarejestrował razem z brytyjskim duetem elektronicznym Disclosure (utwór promował ich album _Caracal _z 2015 roku). Tą wersją, utrzymaną w charakterze muzyki klubowej, Porter potwierdził swoje przywiązanie do świata kultury DJ (kolejnym przykładem jest potężny “Liquid Spirit (Claptone Remix)” który dotarł do pierwszego miejsca na liście Ibiza Shazam latem ubiegłego roku). Nowa wersja rezygnuje z rytmicznego beatu i masywnego basu na rzecz bardziej przestrzennej aranżacji, w której główne role odgrywają płaczliwy fortepian Crawforda, zwiewne partie basu Jamesa i treściwe solo Harrolda na tłumionej trąbce.



Wypełniona słowami o “niepowstrzymanej sile miłości,” świadomie bardziej oszczędna wersja w pełnej krasie ukazuje kompozytorski talent Portera. Jak ujmuje to artysta: “Zdecydowałem, że ten utwór zasługuje na nagranie, które mógłbym umieścić na _swojej _płycie. Chciałem też przez to powiedzieć, że piosenka tak naprawdę zawsze jest jedna, niezależnie od wersji. Przesłanie, które niosą słowa pozostaje niezmienne, niezależnie od tego, w jakie dźwięki jest ubrane”.

Kolejnym utworem na albumie jest bluesowy “DON’T LOSE YOUR STEAM,” jedna z dwóch piosenek, którą Porter napisał z myślą o swoim trzyletnim synu, Demyanie. Zachęcony wyrazistym, wzmocnionym przez organy groovem, Porter radośnie wyrzuca z siebie słowa o trwaniu przy swoich celach, mimo kłód rzucanych pod nogi przez los. Drugą piosenką dla Demyana jest “DAY DREAM”. Sprężysty, napędzany fortepianem beat i pełne werwy solo saksofonu tenorowego tworzą doskonałe tło dla fantazyjnych słów, którymi Porter opisuje niezwykłą wyobraźnię syna, charakteryzującą jego dziecięce zabawy.



Rodzina jest dla Portera bardzo ważna.Nieskończona miłość, z którą prowadziła go przez życie nieżyjąca już matka, Ruth Porter, tłumaczy ufny ton ballady “More Than a Woman”. Z kolei “In Heaven” (napisana przez kuzynkę Portera - Darlene Andrews) to optymistyczna, rodzinna piosenka, którą Porterowie często żegnają się ze swoimi zmarłymi.

Komentarz do aktualnych wydarzeń społeczno-politycznych jest nieodłącznym elementem twórczości Portera, co artysta prezentował we wcześniejszych piosenkach, takich jak “1960 What?”, czy “Musical Genocide”. "Take Me to the Alley"_zawiera kilka utworów o podobnej tematyce_, między innymi kapitalny utwór tytułowy, w którym uwagę zwracają czule zaśpiewane przez Olatuję partie wokalne. Częściowo zainspirowany przez matkę, która nigdy nie odmawiała potrzebującym jedzenia ani dachu nad głową, napisany w Nowym Jorku podczas wizyty Papieża Franciszka “TAKE ME TO THE ALLEY” jest ukojeniem dla duszy. Porter śpiewa tu o tym, aby całą naszą energię poświęcić nie, jak dzieje się to obecnie, tym, którzy nami rządzą, lecz tym najbardziej uciśnionym i najuboższym. W ostrym, hard-bopowym “FAN THE FLAMES” artysta nawołuje do zdecydowanych, acz pokojowych protestów przeciw niesprawiedliwościom tego świata.

Zawadiacki, kokieteryjny “FRENCH AFRICAN QUEEN” ukradkiem przemyca wątki społeczno-polityczne, mówiące o rozproszeniu afrykańskiej ludności. Wsparty energetycznym, rdzennym groovem, Porter śpiewa serenadę do pięknej Francuzki afrykańskiego pochodzenia. “Chcę jej powiedzieć, że mamy te same korzenie” – tłumaczy muzyk. “Marzę o tym, by obdarowywać ją wieloma rzeczami, w tym swoją muzyką. I nie chcę, żeby pozbawiała mnie tych marzeń”.

Romantyczne porywy serca to kolejny stały temat piosenek Portera. "Take Me to the Alley" zawiera kilka znakomitych utworów miłosnych, w tym zmysłowy “CONSEQUENCE OF LOVE”. Utrzymana w umiarkowanym tempie ballada opowiada o sile i absurdach miłości. “Nad miłością nie da się zapanować. Mimo to, czasem stajemy jej na drodze poprzez najróżniejsze dyrektywy rządowe, uprzedzenia rasowe, zdystansowanie, czy niedojrzały sposób myślenia. Jeśli dwoje ludzi się kocha, nic innego nie powinno się liczyć” – zauważa muzyk.

Sardoniczny “IN FASHION” bazuje na temacie innej piosenki Portera, nagranej w 2010 roku - “Bling Bling.”

Choć z pozoru to tylko niefrasobliwa piosenka o rozstaniu, Porter dotyka w niej istotnych tematów, śpiewając o niebezpieczeństwie wpadnięcia w dwie skrajności: zbytniego zaabsorbowania swoimi sprawami oraz obsesyjnego traktowania drugiej osoby. Artysta ma radę dla tych, którzy podobnie jak on, są często nieobecni w swoich związkach. W balladzie “DON’T BE A FOOL”, która ponownie urzeka delikatnym wokalem Olatuji, jak i przyjemnym organowym akompaniamentem Piveca, przyznaje się też do własnych miłosnych grzechów.

W posępnej balladzie “INSANITY”, Porter apeluje to zakochanych, aby wytrwali w swoich związkach nawet w obliczu kryzysu. Jak zauważa artysta, “czasem wsparcie, którego szukasz gdy ci się nie układa, może dać ci tylko ta osoba, która jest powodem twojej złości i rozczarowania”.

Kolejna znakomita płyta. Teraz marzy się, żeby Gregory Porter po raz kolejny zaśpiewał we Wrocławia. Może kiedyś się doczekamy...

REKLAMA
To może Cię zainteresować