LETNIE PRZESILENIE ****

Jan Pelczar | Utworzono: 22.04.2016, 10:47
A|A|A

fot. Robert Pałka

Wstrząsająca i coraz ważniejsza książka „Białystok. Biała siła, czarna pamięć" Marcina Kąckiego zaczyna się od historii wyrzutków – dzieci, wyrzucanych w czasie II Wojny Światowej na nasypy kolejowe z transportów do obozów koncentracyjnych. Nielicznym udało się zbiec, większość dobijali żandarmi. Wokół torów kolejowych dzieje się też akcja „Letniego przesilenia" Michała Rogalskiego. To kino środka, nie chodziło o wierne odtworzenie krajobrazu nasypów. Zamiast wyrzutków mamy uciekinierów z transportu, ich losy też są wstrząsające. Pozostają na drugim planie, bo to, co najstraszniejsze i najtragiczniejsze czai się u Rogalskiego w tle, w lesie, za nasypem, w kontekście. Widz, który rozpoznaje od pierwszych minut okoliczności będzie czuł przesilenie, nawet jeśli w obrazie wrażenia pozostaną letnie.

Nie pamiętam w polskim kinie wojennego pełnometrażowego filmu osadzonego wokół torów, a dzięki współpracy z Muzeum w Jaworzynie Śląskiej te realia oddano w sposób przekonujący. „Letnie przesilenie" na tle wojny opowiada historię utraconej młodości i dojrzewania. Głównymi bohaterami są dwaj siedemnastolatkowie – polski pomocnik maszynisty oraz niemiecki żandarm. Gdyby nie wojna, zdaje się mówić Rogalski, zostaliby kumplami, którzy biją się tylko o dziewczynę, a ich jedyne problemy to potajemne słuchanie zakazanego jazzu. Muzyka i zdjęcia odpowiednio budują tu klimat sytuacji, w której momentami jesteśmy w stanie zapomnieć o wojnie, mimo otaczających nas najstraszniejszych jej świadectw. Bohaterowie czują się winni już przez dane sobie przyzwolenie, żeby żyć.

Siłą „Letniego przesilenia" są młodzi aktorzy z Urszulą Bogucką na czele. W pierwszoplanowym debiucie sprawia, że Franka z postaci, która łatwo mogłaby stać się jedynie papierową uczestniczką trójkąta miłosnego, elementem rozgrywki, wyrasta na jedną z najbardziej złożonych bohaterek dramatu. To Bogucka najlepiej oddaje emocje położenia, w którym potencjalne rozterki i dramaty umniejszone są okolicznościami. „Wszystko jedno" brzmiało wtedy inaczej.

„Letnie przesilenie" nie kojarzy się z polskimi obrazami z czasów wojny, przypomina raczej gatunkowe propozycje z kina amerykańskiego i europejskiego. Najbliższe jest momentami „Furii" – z Bradem Pittem w czołgu. Filmy idą w różne strony, ale pozostają na podobnym poziomie. Rogalski wybiera delikatność historii miłosnej w poczuciu klęski i niemożliwości spełnienia.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: WROCŁAWIANKA GWIAZDĄ LETNIEGO PRZESILENIA

 
REKLAMA

To może Cię zainteresować