Świat widzę w prostokącie - mówił przy Sobotniej kawie wrocławski fotoreporter Adam Hawałej

Anna Fluder | Utworzono: 19.03.2015, 14:44
A|A|A

fot. Anna Fluder

Kiedy rozpoczęła się przygoda z fotografią, dlaczego ojciec żołnierz AK syna znał tylko ze zdjęć i co to znaczy być w strefie puls 0 przy Janie Pawle II? O tym wszystkim Adam Hawałej opowiadał w sobotnie popołudnie.

W ubiegłym roku otrzymał nagroda Dziennikarza Roku na Dolnym Śląsku. Nie ukrywał, że to ważne dla niego wyróżnienie: - To nagroda imienia Tadeusza Szweda, który był moim przyjacielem przez całe moje dorosłe życie, aż do jego śmierci.  Na dodatek wprowadził mnie w zawód fotoreportera, a poznaliśmy się przez przypadek, a może właśnie tak miało być? To było na jednej z wrocławskich ulic. Bo ja do Wrocławia przyjechałem jako bardzo młody, ale już zafascynowany fotografią człowiek - mówił:


 

Studia ekonomiczne we Wrocławiu przerwał bo fotografia pochłaniała młodego Adama bez reszty, ale na życie zarobić było trzeba i po raz kolejny pomogli ludzie i mistrz:



Wywoływanie zdjęć w toalecie np. podczas wizyty Papieża Jana Pawła II nie było niczym wyjątkowym, było normą, a miejsce wydawało się idealne:



Możliwość fotografowania poety i dramaturga Tadeusza Różewicza uważam za wielką przygodę mojego życia. Przez 25 lat towarzyszył poecie w sytuacjach oficjalnych i prywatnych – podczas spotkań z czytelnikami, w teatrze, na spacerach, w domu i... na śmietniku - ale te odwiedziny miały swoje przesłanie. Chociaż namówienie Różewicza na pierwsze zdjęcie trwało lata i po raz kolejny pomocny okazał się przypadek:



Na koniec nasz gość przyznał się do marzeń, które są w zasięgu jego obiektywu, ale nie kieszeni:

REKLAMA