Serial kryminalny ma promować Dolny Śląsk

Elżbieta Osowicz | Utworzono: 02.03.2015, 08:26
A|A|A

Narzędzia Karla Denke; fot. Wikimedia Commons

Pomysł chwalenia się zbrodniami na Dolnym Śląsku zdecydowanie nie podoba się radnemu PiS Romanowi Kowalczykowi.  - To wątpliwa reklama, jeżeli Wrocław i Dolny Śląsk skojarzy się terminem morderca - przekonuje.

Takich wątpliwości nie ma Agnieszka Dziedzic z Urzędu Marszałkowskiego. - Dzięki temu, że będzie to serial kryminalny, będzie się cieszył sporym zainteresowaniem i pozwoli na dotarcie do wielu odbiorców - tłumaczy Dziedzic. 

PiS próbowało w sejmiku województwa nie dopuścić do przeznaczenia pieniędzy na film, ale wniosek opozycyjnych radnych przepadł - przyznaje przewodniczący Paweł Hreniak. - Złożyliśmy wniosek o przesunięcie prawie miliona złotych z produkcji filmu na bieżące łatanie dziur w drogach wojewódzkich. Mimo że przegraliśmy głosowanie, zwróciliśmy uwagę na pewien problem, na pewne priorytety - wyjaśnia Hreniak.

Jeden ze scenarzystów serialu Marcin Kurek jest przekonany, że Dolny Śląsk może tylko zyskać, bo zdjęcia mają być kręcone w regionie. Pokazane zostaną niedostępne, czy zapomniane miejsca. - Każdy odcinek pokazuje inne miejsce na Dolnym Śląsku. Porównywanie produkcji go do budowania drogi jest niewłaściwe. Za te fundusze można wybudować 7,5 metra drogi i dać pracę 10 osobom. Natomiast przy filmie pracuje około 100 osób przez pół roku - mówi Kurek. 

ZOBACZ TEŻ: Ojczulek Denke, seryjny morderca z Ziębic [18+] (REPORTAŻ)

Twórcy i urzędnicy liczą na dotarcie do około 10 milionów widzów. Kulturoznawca i ekspert komunikacji społecznej Michael Fleischer nie mówi nie, ale nie jest tak entuzjastycznie nastawiony do pomysłu. - Jest mnóstwo filmów seryjnych, które są kryminałami, a przy okazji pokazują fajnie miasto. Kryminał to fajny gatunek filmowy, tylko najpierw trzeba mieć koncepcję - pokazywanie zabytków to niezbyt dobry pomysł. Barok ładniejszy jest we Wiedniu, renesans we Florencji, średniowiecze w Sienie. Dlaczego turyści mieliby przyjechać tutaj? - zastanawia się Fleicher.

REKLAMA

To może Cię zainteresować