Rozmowa z prezes MPK

Filip Marczyński | Utworzono: 26.02.2015, 18:11
A|A|A

fot. Gregor Niegowski

Jest pomysł, żeby we Wrocławiu przeprowadzić referendum. Jedno z pytań miałoby brzmieć - "Czy jesteś za prywatyzacją MPK". Pani jest?
Żyjemy w kraju demokratycznym, jeżeli jest wola i spełnione zostaną warunki to referendum zostanie przeprowadzone. Ja nie słyszałam nic o planach prywatyzacji MPK. Być może te sugestie wynikają z tego, że niedługo wprowadzamy podwykonawcę - prywatną firmę, która przyjedzie do nas z 69  nowymi autobusami. Chcę jednak podkreślić, że naszym celem była wyłącznie szybka wymiana taboru. Umowa z prywatną firmą ma obowiązywać przez 10 lat.

Uważa Pani, że prywatna firma mogłaby przejąć cały transport we Wrocławiu?
Prywatna firma musi zarabiać, a wiadomo, że w Polsce nie jest to dochodowy sektor. MPK nie zarabia, tzn. nie generuje zysku, jesteśmy spółką wewnętrzną gminy Wrocław i co roku otrzymujemy ok. 300 mln zł na przewozy. Z tego 160 mln to wpływy z biletów. Resztę gmina dokłada z budżetu, czyli z pieniędzy wszystkich wrocławian.


Czyli prywata forma musiałaby mieć te dodatkowe 140 mln zł.
A nawet więcej, bo w tych 300 mln nie mieszczą się inwestycje.

Ile więc musiałby kosztować bilet, żeby taka firma była dochodowa?
W tej chwili bilet normalny to 3 zł. Musiałby podrożeć mniej więcej do 8 zł.

Zobacz też: 2015 rok bez podwyżek (WYWIAD)

W kampanii wyborczej z wielką siłą podejmowany był wątek sytuacji finansowej MPK.
Jestem o nią spokojna. To były pierwsze dokumenty, o jakie poprosiłam, rozpoczynając pracę. Żeby zrozumieć, jak funkcjonujemy, trzeba poznać formułę. Jesteśmy spółką zoo i podlegamy pod kodeks spółek handlowych. Jesteśmy też podmiotem wewnętrznym gminy. Nasza działalność polega na tym, że przewozimy pasażerów, a za te przewozy miasto zwraca nam w postaci rekompensaty ok. 300 mln zł. W tej kwocie mieszczą się wszystkie koszty za wyjątkiem amortyzacji. To bardzo istotne, bo koszty amortyzacji to kwota, którą musielibyśmy w przyszłości przeznaczyć na nowe zakupy tramwajowe.

Mówiąc najprościej - jak się tramwaj zużyje i trzeba go będzie pociąć, MPK nie ma odłożonych pieniędzy, żeby kupić następny.
Nie ma. To miasto inwestuje w tabor tramwajowy, a MPK - w autobusowy, taki jest podział. W tych 300 mln amortyzuje się autobusy, ale nie amortyzuje się tramwajów.

Czy w takim razie może przyjść trudny rok, że trzeba będzie kupić na przykład 50 czy 100 tramwajów i nastąpi zapaść?
Takiej sytuacji nie przewiduję. W tej chwili na przełomie maja i czerwca miasto kupuje 6 nowych tramwajów. Rozważane są nowe zakupy z tego samego zamówienia. Jeżeli chodzi o przyszłe zakupy - czekamy na rozdanie unijne. Jeżeli się nie uda - będziemy szukali innych form - dzierżawy czy leasingu. Dzierżawa to modny ostatnio kierunek firm motoryzacyjnych, bo nie obciąża linii kredytowych w bankach.

Jak będzie działać prywatna firma, która przejmie część linii w mieście?
Dla pasażera będzie to nieodczuwalne w kwestii usług, ale odczuwalne w kwestii nowego taboru i z tego jesteśmy zadowoleni, taki był nasz cel. Podwykonawca dostarcza całą usługę - autobus z kierowcą będzie woził pasażerów na całej linii. Pasażerowie będą obsługiwani w sposób identyczny - skargi i uwagi nadal będzie można zgłaszać, jak dotychczas, do naszego biura. Ten prywatny przedsiębiorca to radomska firma Michalczewski, która obsługuje linie w Warszawie i Radomiu.

Uważa Pani, że w takim mieście jak Wrocław jest szansa na darmową komunikację?
Może Pana zaskoczę, ale o cenach biletów decydują mieszkańcy, bo oni wybierają przedstawicieli do rady i oni mogą tak zadecydować. To nie ma wpływu na działalność MPK, bo nie my prowadzimy sprzedaży bilety, prowadzi ją urząd miasta. My otrzymujemy rekompensatę. Żeby mówić o darmowych transporcie, trzeba odpowiedzieć na pytanie nie czy chcemy, żeby transport był darmowy, tylko czy wszyscy chcą dopłacać pełną kwotę do przejazdów. W tej chwili dopłacamy 140 mln. Po decyzji o darmowej komunikacji - musielibyśmy dołożyć kolejnych 160 mln. Jeżeli na to będzie zgoda - to oczywiście. W małych miastach jest to łatwiejsza decyzja.

Pojawiają się głosy, że MPK powinno sprawić, że Nowy Dwór pojedzie tramwaj, a nie metrobus. Ale przecież to nie leży w waszych kompetencjach. Jaki jest dokładnie podział zadań?
Nie mogę podjąć jakiej decyzji, to nie należy w naszych kompetencjach. My jesteśmy wyłącznie firmą przewozową - zabezpieczamy odpowiednie autobusy, wiemy, którymi liniami mamy jeździć i jaką trasą i ile wozokilometrów w ciągu roku mamy przejechać. Jeżeli chodzi o planowanie strategiczne - wszystkie decyzje podejmowane są w mieście. Oczywiście, jako MPK, włączamy się w ten proces, jeżeli jesteśmy o to proszeni. Chcę podkreślić, że wszelkie kompetencje, jeżeli chodzi o transport w mieście są w jednym ręku - czuwa nad tym prezydent miasta.

Nasi internauci pytali m.in. o to, kiedy z wrocławskich ulic znikną tramwaje Konstale 105NA. Są wysokopodłogowe, ciężko się do nich wsiada, m.in. na Grabiszyńskiej.
Od kilku lat proporcje się zmieniają na korzyść zakupionych nowych autobusów i tramwajów. Jeżeli chodzi o autobusy, to pod koniec tego roku 100 proc. wrocławskich autobusów będzie niskopodłogowych. Jeżeli chodzi o tramwaje - ich wymiana jest kwestią kilku najbliższych lat.

Jak należałoby rozwiązać problem Ołtaszyna i, umownie mówiąc, całego południa miasta, gdzie zbudowano tysiące mieszkań, a możliwości dojazdu do centrum komunikacją zbiorową są niewielkie?
Mogę obiecać jedno - możemy sprawdzić, jaki jest potok pasażerów w autobusach i przekazać te dane do Urzędu Miasta. Jeżeli są jakieś uwagi, to sugerowałabym, żeby od razu kierować je do urzędu miasta, bo to skróci drogę do zmian.

Wielu mieszkańców skarży się na brud. Jeden z internautów napisał nawet, że w tramwajach panuje wszawica. Jak zamierza rozwiązać Pani ten problem?
Nie otrzymałam informacji o wszawicy, to pierwszy taki sygnał, ale oczywiście nie będziemy go lekceważyć. Po programie skontaktuję się z sanepidem. Jako pasażer zwracałam uwagę na czystość - rzeczywiście pozostawia czasem wiele do życzenia. Poprawa tego stanu to jeden z moich priorytetów. Mam pomysł, jak to zrobić. W autobusach zmiana ta będzie odczuwalna w czerwcu - wygaśnie wtedy umowa z firmą sprzątającą, poza tym autobusy przeniosą się do nowej zajezdni na ul. Obornicką, gdzie jest nowa hala. Ona wymusza nowy cykl technologiczny mycia autobusów. W przypadku tramwajów - nastąpi to trochę później, bo musimy zmienić formułę sprzątania, ale i nadzór nad nim.

REKLAMA